Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

Bezradna89, to natręctwo o tym że nie kocham wówczas mojego chłopaka a teraz męża było pierwszym i najbardziej mnie wyniszczyło, i trwało najdłużej, potem miałam cos takiego że niby kocham konkretnego chłopaka i to byli wszyscy z naszego otoczenia po kolei ja bałam się poznawac nowe osoby bo wiedziałam że ta osoba będzie przedmiotem moich myśli. Przerobiłam wszystkich. Następnie były myśli bluźniercze wobec Boga w kościele podczas modlitwy gdy zobaczyłam obrazek święty, różne akty seksualne mi przez myśl przechodziły co było po prostu wstrętne. Przeklinałam też rodziców oczywiście wbrew sobie, obrzydliwe obrazy związane z ojcem czy bratem. Potem że jestem pedofilką, też masakryczne a ostatnie że lesbijką to dopiero dało popalic i jeszcze troche męczy, czasami wracają stare czasami kilka naraz, różnie, generalnie mam dośc. :cry::cry::cry:

 

I cały czas jestem z tym sama, sama jak palec. Mój mąż wie o co chodzi wspiera mnie ale nie zna konkretnych treści tych mysli, nikt nie wie no oprócz was. Spłonęłabym chyba żywym ogniem jakby ktoś się o tym dowiedział, i kto by to zrozumiał...............

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć, też mam podobne problemy. Co prawda "wyszukiwarka" już mi minęła, ale jestem pewien, że jeszcze kiedyś wróci. Wystarczy, że znajdę kolejną kobietę, na której będzie mi zależało. Tak to u mnie działa i podejrzewam, że u wszystkich pozostałych osób odwiedzających ten temat jest podobnie - pewnie różnimy się tylko obsesjami.

 

-- 21 gru 2012, 21:01 --

 

Bezradna89, to natręctwo o tym że nie kocham wówczas mojego chłopaka a teraz męża było pierwszym i najbardziej mnie wyniszczyło, i trwało najdłużej, potem miałam cos takiego że niby kocham konkretnego chłopaka i to byli wszyscy z naszego otoczenia po kolei ja bałam się poznawac nowe osoby bo wiedziałam że ta osoba będzie przedmiotem moich myśli. Przerobiłam wszystkich. Następnie były myśli bluźniercze wobec Boga w kościele podczas modlitwy gdy zobaczyłam obrazek święty, różne akty seksualne mi przez myśl przechodziły co było po prostu wstrętne. Przeklinałam też rodziców oczywiście wbrew sobie, obrzydliwe obrazy związane z ojcem czy bratem. Potem że jestem pedofilką, też masakryczne a ostatnie że lesbijką to dopiero dało popalic i jeszcze troche męczy, czasami wracają stare czasami kilka naraz, różnie, generalnie mam dośc. :cry::cry::cry:

 

I cały czas jestem z tym sama, sama jak palec. Mój mąż wie o co chodzi wspiera mnie ale nie zna konkretnych treści tych mysli, nikt nie wie no oprócz was. Spłonęłabym chyba żywym ogniem jakby ktoś się o tym dowiedział, i kto by to zrozumiał...............

 

Jeżeli dobrze rozumiem niszczą Cię wyrzuty sumienia, tak? Ja radziłem sobie z tym znajdując jakieś mocne argumenty swojej niewinności ;). Dobrze by było gdybyś uświadomiła sobie, że nie jesteś winna tego, że Twój umysł podsuwa Ci takie, a nie inne myśli. Mnie to pomagało. Wystarczała świadomość tego, że nie jestem odpowiedzialny za wybryki mojego schorowanego umysłu. Miałem stwierdzoną NN przez specjalistę więc z czystym sercem mogłem wszystko zrzucić na zaburzenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

edd1988, wyrzuty sumienia to jedno, a do tego dochodzi to że czuję się jakbym ukrywała jakąś straszną tajemnicę przed światem a jak się to wyda to wszystko stracę ,lęk, przede wszystkim przed tym że mogłabym byc taka jak opisywałam wczesniej jest to dla mnie okropne, teraz jest nawet spoko, czasami zapominam nawet na pół dnia a jak przyjdą te myśli to na chwilę i odchodzą bo ja już nie walczę z nimi. A jak wpada myśl nowa to się wkręcam tłumaczę analizuje i wtedy człowiek się zapętla i myślę sobie że prędzej zwariuję niż to będzie prawda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was,

Minely dwa tygodnie od kiedy zerwlismy...przez mysli natretne. Dzis przyjechalam do domu na Swieta i powiedzialam mamie i powiedzialaa tylko jedno zdanie...ze moze moglismy sie jeszcze zastanowic...Tyle. I zaczelo sie...caly dzien myslenie, klebek nerwow, poddenerwowanie, nie chce i sie gadac z nikim, chce tylkospotkac sie z Kuba i porozmawiac z nim o powrocie, teraz, juz, w tej sekundzie. A z drugiej strony mysli czy na pewno tego chce, czy to nerwica mi tak dyktuje....ja piernicze. Gdy z nim bylam byly mysli, ze to nie ON i zerwij, zerwij zerwij a z drugiej strony (znacie to) mysli ze chce z nim byc i to nerwica mi dyktuje ze nie chce. A teraz!!! W druga strone ze nerwica dyktuje ze chce.

Jezeli ktos z Was widzi w tym nn (mam tak stwierdzone przez psychiatre ale nie wierze...) to plis napiszcie.

 

Boże...dlaczego przed Swietami??? :( w domu ? gdzie musze udawac ze juz tego nie ma...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze to czulam ulge jak zerwalismy, ale sie pogubiłam i wydaje mi się że to dlatego że z momentem podjecia decyzji o rozstaniu - jak ręką odjął - mysli odeszły. A wczesniej w kazdej sytuacji gdy bylismy razem (raz mocniej, raz mniej) z tyłu glowy - czy mam o czym z nim rozmawiać, czy go kocham, czy...., czy,.....itp itd. I te mysli spowodowaly ze on mi powiedzial ze drugi raz nie wytrzyma tego jakbym go znow zostawila. Zerwalismy dwa tygodnie temum po zerwaniu przez ten czas nie bylo mysli...wczoraj tez nie...az do momentu gdy mama powiedziala jedno zdanie. Moze powinniscie to jeszcze przemyslec. I zaczelo sie. Czy cos czulam do niego?? jak nie bylo mysli - tak. Po jakichs 4 miesiacach bycia znow razem - pojawilo sie - przestalam czuc, tylko mysli, a za nimi...depresyjnosc, lęk i niepokój. Najbardziej w momentach gdy czas jest niezorganizowany (jak nie jestem w pracy lub mamy wolny czas) od razu pojawialy mi sie mysli - czy my mamy co razem robic, czy mamy o czym gadac, czy sie nie bedziemy razem nudzic - czas niezorganizowany jest najwieksza podstawa mysli...Jak juz razem gdzies szlismy nie byly one takie nasilone. Teraz w Swieta - czas wolny - mysli. Czy tez tak macie??? Czy jest ktos z Was kto chcialby czasem o tym porozmawiac na priv?? chetnie pogadam....

 

I...mimo wszystko wesolych

Trzymajcie sie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

u mnie to wyglądało prawie identycznie.. Jak chcesz możemy pogadać na gg, ale nie wiem czy powinnaś się sugerować moimi uwagami. Twój wybór ;)

PS dziękuję i również wszystkim życzę wszystkiego dobrego!

 

-- 24 gru 2012, 00:23 --

 

gg -10936722 . Najlepiej będzie jednak jeżeli pogadasz z fachowcem. Rozumiem, że teraz to może być trudne, ale po świętach powinnaś to zrobić jeżeli sama sobie nie poradzisz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ehh ja pewnie też bym odczuła ulgę ale tylko na chwile bo wiem że bym tego żałowała :(

Czasami to wydaje mi się że tylko wymyślam sobie to czyli te mysli tylko dlatego ze nie potrafie zerwac noi myslenie tego typu rożnych rzeczy i tak w kułko -.- czasem jest lepiej a czasem gorzej ..

a w do głowy cały czas mi przychodzi tylko jedno "i tak nic z tego nie bedzie to kwestia czasu" i analiza ehh jakie to cholerne !

 

Ale ! uszy do góry trzeba miec bo wkoncu świeta są :D

Pozdrawiam i życzę Wesołych i spokojnych świąt dla każdego :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam NN skierowane raczej bardzo na higienę i obawy przed zakażeniem. Ale ostatnio dopadło mnie coś innego męczy już drugi dzień. Mam chłopaka bardzo go kocham. Chcę z nim być i z nikim innym. Nie interesują mnie inni mężczyźni, a jednak niestety natręctwo dotyka jego. Mianowicie jak pomyślę o kimkolwiek, brat mojego chłopaka czy jego tata, facet spod sklepu, sąsiad itd to wmawiam sobie, że skoro przeszło mi przez myśl coś związanego z Nimi to pewno chodzi mi o coś więcej, że może mogłabym zdradzić mojego ukochanego z kimś z nich. Potem przychodzi mi na myśl coś czego się brzydzę, czyli czynności seksualnych z kimś innym niż mój partner, że pewno skoro pomyślałam o nich to może w aspekcie właśnie seksualnym. Mój mózg wmawia mi, że sobie to już wyobrażałam pewno. A ja leżę i płaczę i powtarzam tylko jak bardzo kocham mojego faceta, a mój mózg wmawia mi że kłamię i sama siebie oszukuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cóż, podejrzewam, że te myśli na tle seksualnym są spowodowane nerwicą, ale nawet gdyby nie były - to przecież nic złego, nawet jeżeli te myśli nie dotyczą Twojego chłopaka. Możesz spokojnie marzyć sobie o czym zechcesz, marzeniami nikogo nie zdradzasz. Jesteś kobietą i rzeczą naturalną jest, że patrzysz na jakiegoś faceta z pożądaniem.

 

-- 26 gru 2012, 22:15 --

 

Ehh ja pewnie też bym odczuła ulgę ale tylko na chwile bo wiem że bym tego żałowała :(

Czasami to wydaje mi się że tylko wymyślam sobie to czyli te mysli tylko dlatego ze nie potrafie zerwac noi myslenie tego typu rożnych rzeczy i tak w kułko -.- czasem jest lepiej a czasem gorzej ..

a w do głowy cały czas mi przychodzi tylko jedno "i tak nic z tego nie bedzie to kwestia czasu" i analiza ehh jakie to cholerne !

 

Ale ! uszy do góry trzeba miec bo wkoncu świeta są :D

Pozdrawiam i życzę Wesołych i spokojnych świąt dla każdego :)

 

nie ma co za dużo rozmyślać. Możesz spróbować wyobrazić sobie, że nie masz wyjścia, że musisz z nim być, jakby ktoś zdecydował za Ciebie. Przestaniesz wtedy zastanawiać się i analizować i zobaczysz, że wcale nie jest z nim tak źle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć,

 

Polecam wszystkim zainteresowanym stronę:

http://www.szaffer.pl/

Jeśli ktokolwiek jeszcze o niej nie słyszał - autor pokazuje jak walczyć z nerwica.

Sam polecam także mój blog:

http://amor-vincit-omnia-in-finis.blog.onet.pl/

Opisuje tą drugą stronę - osób, które "walczą" z nerwicą partnera. Chętnie odpowiem na wszelkie pytania. Zaznaczam także, że zakończenie historii, którą powoli przytoczę jest optymistyczne, choć nie zdradzę jakie to uwierzcie mi - będzie dobrze co by się nie działo.

W nerwicy największym problemem jest ogromna trudność skupiania się na pozytywnych aspektach życia. Apatia sprawia, że cierpiący na tą dolegliwość nie odczuwają radości co jest przyczyną negowania uczuć, które niegdyś zagościły w osobach dotkniętych nerwicą. Oczywistym jest, że istnieje szereg zależności, które to warunkują postawy osób chorych na nerwicę - chociaż Pan Szaffer słusznie zauważa, że nerwica nie jest chorobą, a jedynie nawracającym, ale co najważniejsze przejściowym stanem emocjonalnym.

Wiem jednak, że łatwo się mówi, a trudniej coś zrobić - łatwo więc byłoby mi powiedzieć, że grunt to skupić się na pozytywach, cieszyć się nimi, a negatywne myśli po prostu przepuścić - niech sobie przelecą:).

Niestety gdyby wszystko było tak proste to wszyscy żyli by w dostatku i bez problemów. Należy jednak pamiętać, że szczęście nie jest wynikiem, ale warunkiem - tak właśnie, to szczęście warunkuje poczucie zadowolenie z życia, nie jest więc następstwem szeregu pozytywnych zdarzeń. Można bowiem mieć wszystko, a nie odczuwać szczęścia, można natomiast mieć niewiele, a cieszyć się życiem i nie martwić problemami ani natrętnymi myślami.

Szczęście jest więc postawą - nie nagrodą:)

Teraz pozytywna konkluzja - zauważalną cechą wspólną osób dotkniętych nerwicą jest niesamowicie emocjonalna dusza takich osób. Tylko osoby wyjątkowo wrażliwe i na tyle inteligentne by móc analizować i zastanawiać się nad tym cierpią na nerwicę. Jest to więc przekleństwo ludzi dosłownie "myślących". Chociaż przekleństwo to zbyt mocne słowo.

Nerwica jest nieuleczalna, ale tylko w jednym sensie - zawsze może wrócić i wracać będą napady lękowe. Jednak, można uczynić ją swoim kompanem, druhem, skrzydłem nawet, miast traktować ją jak kulę u nogi, a wtedy okaże się, że nie jest taka straszna i da się z Nią żyć :)

Chętnie odpowiem na wszelkie pytania :)

 

Pozdrawiam,

Ezekiel

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

edd1988, no tak tylko że wtedy czuje że "po co mam robic cos na sile" a z drugiej strony nie wyobrażam sobie żeby go miało nie byc..

Ale czy to jest normalne że nawet jak się nie widujemy (sprawy osobiste) to mnie drażni ,nawet rozmowa przez telefon ale jak sie widzimy to zazwyczaj mi przechodzi .

Ale ciągle go krytykuje i ciągle jakies "ale" ehh.. on nie zasługuje na to .. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

edd1988, no tak tylko że wtedy czuje że "po co mam robic cos na sile" a z drugiej strony nie wyobrażam sobie żeby go miało nie byc..

Ale czy to jest normalne że nawet jak się nie widujemy (sprawy osobiste) to mnie drażni ,nawet rozmowa przez telefon ale jak sie widzimy to zazwyczaj mi przechodzi .

Ale ciągle go krytykuje i ciągle jakies "ale" ehh.. on nie zasługuje na to .. :(

 

mains - nie wiem czy mogę się wtrącać, ale znam temat nerwicy od podszewki. Przestudiowałem wiele książek, rozmawiałem z wieloma psychiatrami i psychologami - tylko po to by pomóc mojej dziewczynie, ale miałem szczęście - Ta wtajemniczyła mnie w swój problem zanim się rozszalał, więc miałem czas się na to przygotować.

Rozdrażnienia są normalne, zwłaszcza u osób cierpiących na nerwicę. Postaraj się spojrzeć na sprawę z innej strony - z jednej strony wiesz, że na to nie zasługuje, a mimo to krytykujesz go - spróbuj zracjonalizować tą sytuację... Przeanalizuj dlaczego tak uważasz i jeśli faktycznie na to nie zasługuje to postaw sama przed sobą tezę - moja krytyka to efekt nerwicy.

Tak samo postaraj sobie wyobrazić siebie kochającą innego faceta. Powiesz pewnie, że potrafisz kochać, że przecież już kochałaś np swojego faceta tylko trochę wcześniej i nie jest to trudne. W nerwicy jednak myślenie staje się lekko zaburzone - potrafisz przywołać moment, w którym byłaś pewna tego co czujesz, a to tylko potęguje fakt, że w danej chwili po prostu nic nie czujesz. Co więcej będziesz się dzięki temu utwierdzać, że potrafiłabyś pokochać innego, a to z kolei będzie pchało Cie ku myślom, że to po prostu "nie to".

W takiej chwili powinnaś spróbować wyobrazić siebie z innym facetem, zupełnie innym. Kimś na kogo zwróciłaś uwagę pod względem fizycznym, może kimś z kim masz dobry kontakt i uważałaś, że skoro potrafiłaś na niego spojrzeć inaczej to znaczy, że nie kochasz swojego faceta, być może tego, z kim tak dobrze się dogadujesz... lepiej niż ze swoim facetem (może dlatego, że relacja ta nie wymaga od Ciebie żadnych zobowiązań). Teraz wyobraź sobie, że musisz określić i powiedzieć jasno, że go kochasz... Nie potrafisz prawda? Nie potrafisz bo w chwilach zmącenia emocjonalnego świata przez nerwicę nie jesteś pewna żadnego uczucia i nikomu nie możesz jasno obiecać takiego uczucia.

W chwilach kiedy nerwica daje trochę "luzu" człowiek myśli dokładnie tak jak wszyscy inni ludzie bez problemu nerwicowego. Racjonalizuje swoje uczucie. Wie, że ktoś jest ważny, że chce z nim być, że nie ma podstaw by nie wierzyć, że wszystko się ułoży. Dopiero nerwica zmusza do upewniania się w tym. To z kolei prowadzi do wątpliwości, a ta wywołuje lęk, lęk powoduje wzrost wątpliwości, i potęguje konieczność upewniania się przez co sam lęk znów rośnie i pętla się zamyka.

Polecam takie ćwiczenie - racjonalizację uczuć :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ezekiel, Super że się wtrąciłes bo wszystko co opisałeś jest od A do Z prawdą co czuje aż nie wierzę jak to czytam :D

Śliczne dzięki za pomoc bo to naprawde mi jest potrzebne ,noi również jak i Twoja dziewczyna miała szczęscie że na Ciebie trafiła :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

desdemona89, jak ja dobrze to znam, wiem jak się czujesz, ja w ten sposób przerobiłam wszystkich znajomych oczywiście każdego nowego znajomego a im bardziej obrzydliwe powiązania tym bardziej męczyło, jak np. brat mojego chłopaka czy jego tata coś okropnego i obrzydliwego jak już sobie ze wszystkimi facetami poradziłam w sensie że jak pojawiała się myśl dotyczącą kogoś nowego to już machałam ręką i mówiłam sama do siebie znowu następny, olewałam to już później i przeszło, teraz nerwica znowu zaatakowała tym razem wmawia mi kobiety na początku obłęd myslałam że juz wariuje, teraz trochę lepiej ale myślę że to natręctwo z moich wszystkich to jest najgorsze dla mnie i najbardziej obrzydliwe, dlatego tak długo we mnie siedzi, czasami już jest normalnie naprawdę dobrze a czasami dół dół lęk,strach i zastanawianie się w kółko kiedy to się skończy. Wyobrażam sobie następny tydzień, miesiąc, wiosnę, lato i mówię sobie nawet nie mam się z czego cieszyc bo każdy dzień to walka o siebie, bo każdy dzień taki sam, i każdej pozytywnej mysli towarzyszy to coś tak dla mnie bolesnego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

desdemona89 Ciąg myślowy jest jak efekt łańcuchowy - nie zatrzymasz go, a starając się to zrobić jeszcze trudniej będzie Ci to zmienić. Nerwica jest okolicznością sprzyjającą do rozwijania się niepożądanych ciągów myślowych. Absorbuje Twój spokój przez co jeszcze bardziej skupiasz się na niepożądanych myślach. Dodatkowo w nerwicy uzewnętrznia się plastyczna wyobraźnia, co potęguje problem z radzeniem sobie z natrętnymi napadami myślowymi.

Muszę Cie teraz uświadomić w czymś bardzo ważnym - jeśli pojawiła się pierwszy raz ta myśl to teraz nie odpuści, będzie Cie nękać tak długo aż uwierzysz, że po prostu nic do niego nie czujesz. Musisz spróbować racjonalizować to co dzieje się w Twojej głowie. Pamiętaj, że każdy człowiek, nawet ten nie cierpiący na nerwicę miewa myśli, w których robi komuś krzywdę, zdradza najbliższych, a już fantazje erotyczne są najczęstszą ich odmianą. Musisz mieć świadomość jak działa ludzka psychika kiedy nie zakłóca jej nerwica - człowiek miewający fantazje erotyczne z innymi osobami nie jest człowiekiem, który zdradza partnera - jest to naturalna często mimowolna kolej rzeczy. Jednakże zdrowy umysł nigdy nie uwierzy, że mógłby wprowadzić to w życie, pamięta o uczuciu, które żywi do danej osoby.

Nerwicowy umysł zatraca się w tym wszystkim. Nie potrafi rozróżnić co jest prawdą, a co nie. Stąd jeśli jedna myśl jest dla Ciebie równie prawdziwa co druga to automatyczną reakcją jest odrzucanie uczucia do partnera. Nie wierzysz już sama sobie. Dlatego musisz być teraz czujna - spróbuj rozpisać sobie na kartce to co czułaś do partnera kiedy byłaś najpewniejsza tego uczucia, kiedy nie było wątpliwości. Potem spróbuj znaleźć w swojej głowie przebieg narastania tego uczucia w Tobie i wreszcie racjonalizuj! Pamiętaj, że wątpliwości ma każdy człowiek, ale tylko nerwicowiec uzna, że wątpliwość ma głębszy sens, co będzie nakręcać Twój lęk.

Spróbuj więc wyobrazić sobie, że brat, ojciec partnera miałby być Twoim partnerem, że to jego miałabyś kochać, obiecać mu wierność i uczucie, którego w danej chwili nie żywisz. Spostrzeżesz różnicę między relacją myśli o nich i o partnerze, a uczuciami, które żywisz do poszczególnej osoby.

Jeśli ktokolwiek lub sama dojdziesz do wniosku, że nie możesz wszystkiego zrzucać na nerwicę - to pamiętaj - to jest kolejny dowód na to, że nerwica wzmaga w Tobie apatię i przez to coraz mocniej wątpisz w uczucie do partnera. Jest to kolejna objaw zapętlającego się błędnego koła nerwicowego. Nie daj nerwicy wmówić sobie, że uczucie musi być równie żywe i identyczne jak w chwili kiedy byłaś tego najbardziej pewna:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak mówisz o tych wszytskich wyobrazeniach to nie potrafię sobie tego poukładać, wyobrazić?... Jak myślę o tym, że miałabym byc z kims innym to mam wrażenie, że czułabym ten sam lęk co teraz do mojego partnera i wygladało by to tak samo... wiec wniosek mam jeden ze pewnie to nie nerwica... Moj mętlik w głowie jest nei do opisania!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agucha, przyznaję Ci rację, w głowie potrafi zaistniec jeden wielki mętlik, a człowiek może się bardzo ale to bardzo pogubic i zakręcic w tych chorych myślach. Ezekiel, masz dużo racji i dużo wiedzy w tym temacie, ale powiem Ci że te nasze umysły potrafia sobie wiele wkręcic. Kiedyś miałam własnie cos takiego że miałam mysli odnosnie mojego brata czy ojca jako moich partnerów wbrew temu że ja czułam obrzydzenie do obrazów które się przewijały przez moja głową nie mogłam nad tym zapanowac to było okropne, ale tak jak mówie im cos bardziej obrzydliwe im coś bardziej dotyczy tematów nam bardzo bliskich tym gorzej i bardziej boli, i taka myśl dla innych nie istotna nas może niszczyc. Gdybym nie przerabiała tego tematu, to własnie teraz pewnie twój pomysł byłby moim następnym natręctwem. Ja cos zobaczę na filmie, cos co mnie szokuje i czego się boję a potem jest to moją natrętną myslą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agucha, właśnie w swoim ostatnim poście sama sobie odpowiedziałaś na pytanie czy to nerwica czy nie - i wbrew Twoim wnioskom to właśnie nerwica!

Sama napisałaś, że jeśli miałabyś wyobrazić siebie z kimś innym to czułabyś to samo co teraz, lęk podobny do tego, który odczuwasz w relacji z partnerem - wiesz dlaczego? Bo to właśnie nerwica. Nie potrafisz sobie wyobrazić siebie samej kochającej bezwarunkowo, w ogóle kochającej, odczuwającej radość z relacji z kimś jednoznacznie Ci bliskim. Jest to dowód na to, że wątpliwości, które miotają Twoimi emocjami mają podłoże nerwicowe.

Zastanów się teraz nad uczuciami, które żywisz do bliskich Ci osób - rodziny, przyjaciół? Nerwica ma to do siebie, że zmusza osoby ją dotknięte do motywowania każdego uczucia. Narastająca potrzeba zdefiniowania samego uczucia jak i jego źródła do danej osoby wzmaga wątpliwości w Tobie. O ile jestem przekonany, że choćbyś nie wiem jak na to nie patrzyła to sama sobie zawsze wmówisz, że kochasz rodziców czy brata/siostrę - tylko dlatego, że łączą Was więzy krwi. Jednak to jest jedno z tych ćwiczeń, które pomoże Ci ustalić istotny fakt - nerwicową skłonność do odczuwania jakichkolwiek uczuć.

Jeśli zastanowisz się głębiej, spostrzeżesz, że w danej chwili, miotana przez nerwicę, nie czujesz nic nawet do własnej rodziny! Jednakże siła wspomnień, więzów krwi, wewnątrz rodzinnych relacji podświadomie zmusi Cie do racjonalizowania... Silniejszym będzie bowiem przekonanie, że przecież zawsze kochałaś rodzinę i choć bywa różnie to zawsze są przy Tobie. Jeśli jednak skupisz się na konieczności odnalezienia w sobie uczucia, spostrzeżesz, że nawet do swojej rodziny nie jesteś pewna tego co czujesz - czy jednak zwątpisz czy kochasz rodzinę? Nie! Tylko przez wzgląd na mimowolną racjonalizację.

W przypadku przyjaciół jest dużo prościej - potrafisz przywołać w każdej chwili dobre wspomnienia związane z nimi. To podobnie jak w przypadku partnera, ale tu istnieje jedna zasadnicza różnica - relacja z przyjacielem nie wymaga od Ciebie żadnych zobowiązań, nie musisz darzyć go jakimkolwiek uczuciem, a wręcz niechęć do niego jest często podświadomie uznawana przez nerwicowca za dowód na silną więź przyjaźni.

W zdrowym umyśle zobowiązanie jako myśl nie pojawia się w głowie zbyt często, a nawet jeśli, to jest to racjonalna myśl w postaci bodźca - zasłużył na buziaka na przykład. W głowie nerwicowca natomiast pojawia się w postaci wątpliwości - zobowiązanie zmusza Cie do argumentowania uczucia do partnera. Zaczynasz zastanawiać się czy coś czujesz, dlaczego miałabyś coś czuć, czy On w ogóle na to zasłużył. Kolejną myślą będzie wywód czy w miłości chodzi o to by zasłużyć, a może po prostu powinnam to czuć? To z kolei skieruje Cie na pustkowie emocjonalne. Zaczniesz wierzyć, że jeśli nie odczuwasz miłości tak "po prostu" to znaczy, że jej w Tobie nie ma. Jest to kolejna mroczna strona nerwicy - nieodparta wewnętrzna potrzeba nazywania i argumentowania każdej odczuwanej w danej chwili emocji. Brak wytłumaczenia wzmaga lęk, lęk wzmaga wątpliwości, wątpliwości potęgują apatię, brak zdolności odczuwania radości, satysfakcji i jakichkolwiek pozytywnych emocji natomiast wzmaga jeszcze bardziej lęk i tak (jak to zwykle zdarza się tak w przypadku nerwic lękowych jak i nerwicy natręctw) całe Twoje myślenie skupia się wokół partnera i uczucia, które przecież powinnaś umieć nazwać i powinnaś w danej chwili odczuwać.

Jest jednak bardzo istotnym by w danej chwili postawić sobie pytanie - czym jest dla mnie miłość? To niezwykle trudne pytanie dla osoby cierpiącej na nerwicę - prawdopodobnie nie będziesz potrafiła w ogóle zdefiniować miłości, uczucia, które według samej siebie przecież powinnaś żywić do partnera, a nawet jeśli to definicja będzie prawdopodobnie zaczerpnięta z idealistycznej wizji odnalezionej gdzieś w filmach albo otaczającej rzeczywistości (np. wzorowana na relacjach przyjaciół).

Efekt postawienia się przed takim pytaniem jest jednak bardzo korzystny - uświadomi Ci, że sama nie wiesz czego w zasadzie od siebie oczekujesz w kwestii uczucia do partnera. To powinno chociaż częściowo pomóc Ci zracjonalizować świat emocjonalny - nie jest to mega optymistyczna wizja, bo przecież to tylko umocni Ci, że Twoja psychika jest mocno "zachmurzona", ale ta świadomość jest pierwszym krokiem do wyjścia z tego stanu. Będziesz bowiem potrafiła świadomie oddzielić od siebie stan rozchwiania emocjonalnego, a więc część samej siebie, a to pierwszy krok by nauczyć się jak pozwolić odpływać myślom i lękom :).

Bardzo ważne jest też to byś rozmawiała o tym z partnerem - jego zrozumienie będzie dla Ciebie kolejnym filarem, mocnym fundamentem pod dom, w którym będziesz zamykać wszystkie chore myśli i bezpodstawne lęki:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ezekiel masz ogromna wiedze na ten temat. Jestem pod wrazeniem. Czy w nerwicy to normalne ze np jak sie przytulam do partnera to nie czuje nic, tak jakby pustke? Przed tym jak zachorowalam bylam takk bardzo szczesliwa i zakochana. Wszytsko zmienilo sie w jednym momencie..i teraz jestem zupepnie inna osobom. Moje mysli koncentruja sie tylko na tym co czuje, w kazdej sytuacji. Czy nn wplywa na libido? Damy rafe! Wazne by sie nie poddawac!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agucha, ta pustka to następstwo narastającej w Tobie apatii wywołanej przez nerwicę właśnie. Każdy rodzaj nerwicy szczególnie w okresie zwiększonej aktywności zabija uczucia. Pustka jest najbardziej charakterystycznym objawem - to jest to o czym pisałem wyżej. Po prostu osoba nękana nerwicą nie jest zdolna do odczuwania pozytywnych emocji, a często nawet żadnych. Nerwicowiec świetnie potrafi taki stan tuszować. Malowanie uśmiechu nie sprawia żadnego problemu kiedy czuje się pustkę - gorzej byłoby pokazać uśmiech gdybyś czuła się faktycznie nieszczęśliwa. Fakt - dla Ciebie to może być stan, który będziesz utożsamiała z byciem nieszczęśliwym, ale jest to coś innego. Ty w takim stanie po prostu nie odczuwasz radości, przyjemności i tego tak dobrze Ci znanego zakochania. To pustka, a nie faktyczne nieszczęście.

Widzisz - w nerwicy najczęściej jest tak, że uczucie odchodzi z dnia na dzień - to coś co gdybyś spróbowała zracjonalizować okazałoby się, że jest absurdalnym zjawiskiem.

Ktoś powiedział kiedyś, że przestałeś kochać dopiero wtedy kiedy kochasz kogoś innego bardziej - nie jest to w 100% prawdą, ale prawdą jest, że bez konkretnej przyczyny nie da się zabić uczucia. W tym przypadku przyczyną jest nerwica - a uwierz mi, kiedy już dojdziesz do etapu walki z nerwicą, w którym to będziesz potrafiła racjonalizować każdą czarną myśl i świetnie będziesz radzić sobie z lękami - uświadomisz sobie jak bardzo kochasz swojego partnera. Nie pozwól by ta świadomość przyszła wraz z inną myślą, że jest już za późno by to naprawić:). Nie bój się tego następstwa - trwanie w związku w Twoim przypadku będzie bardzo trudne i dla Ciebie i dla partnera, dlatego musicie o tym rozmawiać :)

Dasz radę na pewno :)

P.S. - NN wpływa na libido dwojako. Z jednej strony bowiem potrafi zabić ochotę nawet do przytulania, ale w innym przypadku (zazwyczaj u osób osamotnionych, tych, które już zostawiły swojego partnera, ale nie tylko) popychają do czynów nierozsądnych. Znam przypadki kobiet, które potrafiły pchać się w ramiona świeżo poznanych facetów kompletnie rezygnując z rozsądku - kierowało nimi właśnie podwyższone libido. Potrafiły (wierząc, że wyniknie z tego coś uczuciowego) ignorować wszystkie gesty faceta, który ewidentnie chciał je tylko wykorzystać tylko po to by móc uwolnić swoje pokłady seksualności. Większość z nich uciekała w trakcie inicjacji, a więc zanim do czegokolwiek doszło. To z kolei podwójnie wpływało na nie potem - uczucie lęku i depersonalizacji wzrastało wraz z wyrzutami sumienia i braku zrozumienia dla własnych zachowań.

Nie walcz z tym co przynosi libido. Wyobraźnia to nic złego, zwłaszcza kiedy wiesz, że nerwica potęguje chore wyobrażenia:)

Jesteśmy z Tobą:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×