Skocz do zawartości
Nerwica.com

Codzienność/Nicość


Ajsza

Rekomendowane odpowiedzi

Jak już gdzieś indziej pisałem, wyprowadziłem się z domu tuż po skończeniu 18 i wszystkim którzy sądzą, że absolutnie nie da sie utrzymać i zamieszkać samemu przed skończeniem studiów, a najlepiej to emeryturą, chętnie służe wymienieniem najprostszych możliwości

 

Nom jak bys mogl bo ja jakos nie widze perspektyw... :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

poczytaj w sieci o "niebieskiej karcie" czyli akcie prawnym, stworzonym bo chronic ofiary przemocy w rodzinie, zaklada sie ja wlasnie w rodzinach alkoholikow, bo nawet jesli ojciec cie nie bije fizycznie to zneca sie nad toba psychicznie, a to jest karalne, grozi mu nawet 12 lat wiezienia jesli namawia cie do samobojstwa

 

 

poza tym poczytaj w sieci o zespole DDA czyli doroslego dziecka alkoholika bo na pewno masz tego objawy i musisz sie nauczyc je zwalczac

 

musisz aktywnie zaczac sie przeciwstawiac zlu ktore cie spotyka bo inaczej ono cie w koncu pokona

ale pamietaj zeby walczyc z przeciwnosciami losu powoli , krok po kroku, ale systematycznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tez doskonale to rozumiem, doskonale pamiętam allkoholowe imprezy i pijanych gości, którzy w amoku zamiast do kuchni wpadali do mojego pokoju, nieprzespane noce, strach, obrzydzenie.

Dobrze radzą Ci przedmówcy: wyprowadż się, zamiszkaj z jakimś kolegą, znajdź jakąś robotę, wyjedź do akademika, innego miasta. Tak się nie da żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to super dzis zrobilem cos okropneko i wszystko zaprzepascilem stracilem przyjaciela nie mam juz ochoty zyc mam tylko jedno wyjscie i chyba z nigo skorzystam myslalem ze bedzie dobrze wcale tak nie jest zaczalem palic wszystkie mosty udalo sie jestem na wyspie sam bez drogi wyjscia czy wejscia tak bedzie najlepiej bo jedyne co potrafie robic to krzywdzic siebie i innych przepraszam was ze wogole pojawilem sie na tym forum zobaczymy czy strach ma wielkie oczy....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Następny, cholera jasna, gorzej Wam młody ''forumowy narybku''??!! Tyle pięknych słów, decyzji etc, przygotowań, po czym przy pierwszym dole wszyscy lecą się zabić? Coś się dewaluuje to samobójstwo. Spiorę kiedyś za to straszenie i przepraszanie za pojawienie się.

 

Z tym spalaniem mostów to ja wiem? Spójrz na to z tej strony, że jak nauczysz się żyć sam, to i z ludźmi będziesz miał szczersze relacje, bo traktując ich jako ICH, ze względu na to, jacy są, a nie jak składnik niezbędny do życia,w pewnym sensie, uprzedmiotawiając. Na jednej relacji się świat nie kończy, ani na tuzinie.

 

A ileż to uników robiłeś, ze względu na chorobę, ''cudownych zagłuszaczy'' cierpienia? Ci się wydaje, że jak się zabijesz, to się coś urwie? Mit. Możesz ruszyć dupsko do pomocy sobie, albo tkwić w tym przez wieczność (tym razem, dosłownie) i zastanawiać się, czy warto. Po żadnej stronie nikt tego nie zrobi za nas.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o rodzinę to znam to dokładnie... Nieraz było tak, że ojciec po pijaku rzucał *urwami na wszystkie stony bo np. nie pasowało mu, że ręcznik suszy się na grzejniku, albo ktoś zapomniał zgasić światła w łazience... Niektóre awantury pamiętam jeszcze z dzieciństwa, on pewnie już nie... Nieraz mam ochote mu przyłożyć, ale pewnie zaraz po tym mógłbym zacząć szukać sobie nowego domu. Zawsze lubił podkreślać, że "to wszystko" jest jego a my... Szczerze mówiąc jedyne co mu zawdzięczam to wstręt do jakiegokolwiek alkocholu, ale to tylko sprawia, że jestem mniej towarzyski niż inni... Z czasem to nieco złagodiało i ograniczyło się do samych wyzwisk no i chyba poprostu przestało mnie, aż tak obchodzić, przyzwyczaiłem się... To chyba normalne skoro przez tyle lat miałem to na porządku dziennym... Podziwiam jedynie moją mamę, że wytrzymuje, aż tyle (znacznie więcej odemnie)... Siostra pewnego dnia się wyprowadziła do obecnego męża, ale nie jestem do końa pewien czy żyje jej się lepiej...

 

Moje pojęcie przyjaźni jest chyba troche wyidealizowane, ale gdyby to był przyjaciel z prawdziwego zdarzenia to takiego ciężko się pozbyć, a skoro nie to nie zawracałbym sobie tym głowy... Wszystko poburzone czyli plac jest wolny i można zaczynać z nowym być może lepszym projektem na życie... A w obecnych czasach można obejść się bez mostów...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was wszystkich.Jestem tutaj po raz pierwszy, w ogóle nie bardzo znam się na forum.Czytając Was, zainteresowało mnie to.Mam problemy ze sobą, do tego stopnia, że zaczynam bać się swoich myśli.Moja historia jest bardzo długa.Nie wiem czy jest sens pisania.Z tego co tu przeczytałam na tym forum to okazuje się, że ile ludzi tyle różnych problemów.Może na razie będę tylko czytała, bo nie mam odwagi pisać o sobie.Są większe problemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za miłe powitanie. W tej chwili właśnie nie mogę bardzo pisać tym bardziej , że to baaaardzo długa historia.A może zacznę......... od tego, że mam męża i dwoje dzieci. Wyszłam za mąż bardzo wcześnie, z miłości. Nadal kocham swojego męża, on mnie też,chyba, przynajmniej tak mówi. Nigdy nie pracowałam, bo mąż stwierdził, że da radę nas utrzymać. Teraz odczuwam skutki,brak kontaktu z ludźmi. Wszystkie moje koleżanki pracują, po pewnym czasie okazało się, że nie mamy o czym rozmawiać na naszych spotkaniach. Odcięłam się całkowicie od nich. W tej chwili moje życie polega na wysłaniu dzieci do szkoły, sprzątaniu, na planowaniu obiadów i tak wkółko. Teraz są wakacje, nie chce mi się nawet wstać, umycie zębów sprawia mi wielką trudność. Starszy syn ma swoje życie {16 lat}, młodszy, swoich kolegów na podwórku {9 lat}, a mój mąż ma pracę, znajomych, odczuwam, że nie żyję z nim tylko obok niego. Jestem "sama". Mieszkam z rodzicami, ale od nich też nie spodziewam się niczego dobrego. Mieszkamy na wsi, jak to na wsi, ważniejsze są obowiązki związane z gospodarstwem, najpierw są krowy, świnie itp. Mój ojciec wyzywa mnie od darmozjadów, matka wchodzi ojcu po palcu w tyłek, za przeproszeniem, koniecznie chce żebyśmy tańczyli jak ojciec chce. Jesteśmy niezależną rodziną, nigdy nie potrzebowałam od nich na chleb. Wiedzie nam się nieźle, ale dla mnie nie są najważniejsze pieniądze. Kiedyś miałam marzenia, teraz już nie. Lubiłam się bawić, śmiać, a teraz nawet nie chodzę na wesela do rodziny, bo nie mam ochoty. Kiedyś mąż nazywał mnie kaczuchą dyskotekową. Rozpisałam się, może starczy tego biadolenia. Wspomnę jeszcze, że trafiała mi się praca ostatnio, na początku dostałam skrzydeł, że wreszcie coś dla siebie zrobię, ale w ostatniej chwili zdrefiłam. Zaczęłam bać się ludzi. Szkoda "gadać".

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:47 pm ]

Znowu ja, nudziara. Ktoś tu napisał, że na życie patrzy jak przez szybę i to jest prawda, że człowiek cofa się i to też jest prawda. Dzisiaj naszła mnie chęć na płacz...... z niczego. Doszłam do wniosku, że całe życie robiłam wszystko dla innych, często wychodziło źle dla mnie, ale mimo wszytko cieszyłam się że ktoś jet szczęśliwy. Czuję się bezwartościowym człowiekiem, który żyje nie wiem po co. Po co wstawać, po co rozmawiać, po co żyć. Bezsensu. Myślałam o wizycie u psychologa, ale boję się, że on też mnie nie zrozumie. Przepraszam Was za te nudy, ale jest mi lepiej jak mogę o tym pisać. Przepraszam, ale chyba nie jestem w stanie nikomu pomóc na tym forum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doszłam do wniosku, że całe życie robiłam wszystko dla innych, często wychodziło źle dla mnie, ale mimo wszytko cieszyłam się że ktoś jet szczęśliwy. Czuję się bezwartościowym człowiekiem, który żyje nie wiem po co.

 

Wszystko super, ale jedna drobna sprawa, Słońce - Ty nie stoisz nad wiekiem trumny :smile: Doskonale, że zdałaś sobie sprawę z wielu rzeczy, ale nic, naprawdę nic nie stoi na przeszkodzie, byś coś ze swoim życiem zrobiła - jeśli tylko nie dasz sie zablokować sama sobie.

 

Do wizyty u psychologa zachęcam - nie martw sie, że Cię nie zrozumie, a jeśli faktycznie nie - pójdziesz do innego. Możesz zrobić coś ze swoim życiem, pierwszy, bardzo trudny krok - uświadomienie - już zrobiłaś!

 

A opinia innych sie nie przejmuj. Możesz natrafić na wszelkie objawy niezrozumienia, (także ze strony męża) ale robisz to dla siebie - tym razem - nie dla innych. A świat ma wiele wspaniałych, czasem strasznych, czasem pięknych, a czasem tajemniczych rzeczy do odkrycia. Ktoś powiedział, że ''prowincja'' to nie położenie geograficzne, tylko sposób myślenia. Ty możesz sie z tego wyrwać i doszłaś do tego sama!

 

Trzymam kciuki i mam nadzieję, że z wejścia na drogę nie zrezygnujesz... Jest wszak tyle rzeczy i uczuć do poznania :D

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A opinia innych sie nie przejmuj. Możesz natrafić na wszelkie objawy niezrozumienia, (także ze strony męża) ale robisz to dla siebie - tym razem - nie dla innych.

 

Popieram, zacznij żyć dla siebie, i nie patrz na opinie innych. W życiu spotkać nas może tyle wspaniałych rzeczy, że aż strach myśleć ;) , czasem wystarczy tylko sobie z tego zdać sprawę.

 

Masz rodzinę, męża, niemałe już dzieci, zacznij teraz żyć dla siebie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tez mam męza, dwójkę dzieci ( 16 i 14 lat), nowy dom, pracę...Ktos by pomyślał, ze szczęściara z niej..

a ja wpadłam w depresję....bez powodu...

Powód pewnie jest, ale ja go ni erozszyfrowałam. Przez 2 lata byłam w ciągłym stresie, bo pilonwałam budowlańców i szukałam ich. Pracowałam też zawodowo, dbałam o dzieci i meza i nawet nie czułam że sie zapadam. Dopiero po przeprowadzce, jak wszytsko ucichło poczułam że ja nie potrafię cieszyć sie tym wszytskim. Płakałam po katach, całymi dniami lezałam w łóżku, zamiast szaleć ze szczęścia ( mam piekny dom i kochaną rodzinę). trasznie sie bałam powiedziec rodzinie, ze mam depresję. Na szczęście mnie zrozumieli i pomogli podkląć decyzje w sprawioe leczenia. od 3 miesiący zazywam zntydepresany i wracam nareszcie do życia, śmieję sie i jestem szczęśliwa. :D:D:D

Zrobiłam sobie tez rok przerwy o dpracy zawodowej i mam zamiar zająć sie sobą, swoim rozwojem, znaleźć swoje potzeby.

 

Zobacz jak moja historia podobna jest do Twojej :D:D

 

Tobi etez sie uda wyjśc z tego stanu, pod warunkiem że będziesz miała wsparcie u najbliższych i dobrego lekarza.

trzymam kciuki i pozdrwaiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz DaGa, mimo że moja historia jest całkiem inna - inne są źródła mojej depresji - objawy mam takie same - boję się ludzi, boję się własnych myśli, ogarnia mnie niechęć do jakiegokolwiek działania...

Jednak wiedząc, że muszę z tym walczyć, zaczynam od rzeczy maluczkich. Poszukuję choć odrobiny pozytywnej strony tego, co naokoło mnie i we mnie.

Proszę też często o pomoc Boga, do którego zawsze też się zwracam kiedy sama przestaję dawać radę z własnymi lękami - długotrwała modlitwa jeszcze nigdy mnie nie zawiodła :lol:

Nauczyła mnie przede wszystkim spokoju, cierpliwości, pozwoliła na wyciszenie się, a analiza wiary (w moim przypadku jest to analiza życia Chrystusa na podstawie Bibli) - pomogła mi zrozumieć wiele spraw :o

To wszystko pomaga dojść do siebie, ale pomoc psychiatry - jak się okazało w moim przypadku - przy depresji też jest niezbędna....

Też mam udanie się do lekarza jeszcze przed sobą i mam duże obawy przed wybraniem się do niego - ale chcę w końcu mieć spokój - dojść do siebie i żyć pełnią życia - po to chyba w końcu to życie jest...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wiem, czy jestem najlepszą osobą do doradzania w tych sprawach, ale wydaje mi się, że czasami po prostu tak jest, że coś w nas nie wiadomo dlaczego pęka i sami nie jesteśmy w stanie tego naprawić - a przynajmniej nie natychmiast. trzeba chyba zdawać sobie sprawę, że to, że czujemy się do d. nie oznacza jeszcze że jesteśmy do d. no i szukać pomocy, gdzie to tylko możliwe.

pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

 

Odnosze wrażenie , że coś jest ze mną nie tak. To raczej nie wrażenie a interpretacja suchych faktów. Jestem cały czas roztrzepany, nie mogę zebrać myśli w jedną całość. Myśli te są chaotyczne, przelatuje jedna za drugą, a czasem wcale nie myslę , po prostu nic - sucha pustka. Nie moge złapać takiego pułapu, żeby analizować jedną myśl za drugą, zeby tworzyć te myśli, szlifować. Taki problem z koncentracją.

Prócz tego, to ogólnie życie umyka mi przez palce. Wszystko dzieje się tak szybko, zbyt szybko. Godzina dla mnie to praktycznie nic, którtka chwilka. Czasem wieczorem mówię sobie " O kurde.. to juz koniec dnia ? No tak... " .. i poranek... Nie przypominam sobie, kiedy obudziłem sie zadowolony, wypoczęty, radosny. Owszem, były takie chwile, ale to było dawno, jakby w innym życiu. W życiu które było pełne radości, swobody i kreatywnośći. A dziś? - Towarzyszy mi tylko zmęczenie. Czuję się zmęczony, taki zmęczony... A mam dopiero 20 lat.. Ajjj

 

 

ps: mocno jestem pierdolnięty ? :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×