Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wasze pytania |depresja|, czyli '' CO ZROBIć?''


anita27

Rekomendowane odpowiedzi

SmutnaMo, rozumiem.

Wizyty to nie psychoterapia. To proces, który rozciąga się w czasie, efekty można zaobserwować za jakiś dłuższy czas.

Mamy tu na forum takie wątki.

Przejrzyj proszę.

 

psychoterapia-dziala-czekam-na-ka-dego-posta-z-wasza-opinia-t4853.html?hilit=psychoterapia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a tu nie ma kogoś kto chociaż przez internet mógłby mi jakoś pomóc??

na forum można wspierać i doradzić co nieco ale terapii przez internet się nie prowadzi. To jest pewnien proces który odbywa się poprzez regularne sesje na określonych warunkach (regulamin) i przez certyfikowaneg psychoterapeutę. Ja chodzę prywatnie i dojeżdżam. Powiem że niezłe autko już bym miała za tą kasę ale póki co jest komunikacja miejska. Nie żałuję ani grosza wydanego NA SIEBIE :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

SmutnaMo, Jak będziesz to zapytaj czy Twoje wizyty możesz uznawać za psychoterapię.

Wizyty muszą odbywać się systematycznie, w określonym nurcie psychoterapeutycznym, a psycholog musi mieć certyfikat psychoterapeuty.

Zapytaj, to nic nie kosztuje, nie wstydź się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Zgłaszam się do Was ponieważ potrzebuję pomocy w sprawie mojej mamy. Piszę w tym temacie, mimo, że nie mam pewności czy to depresja.

Mieszkałem z rodzicami w niewielkim mieście (mniej niż 100000 tys. mieszkańców). Kilka lat temu wyjechała razem z ojcem do domu, który wybudowali na wsi. Ojciec przeszedł na emeryturę, a ona rzuciła pracę. Pomysł bardzo mi się podobał, im zresztą też. Głównie chodziło o to, żeby nie spędzali emerytury na blokowisku i będą mieli przy domu dużo zajęć. W rzeczywistości okazało się, że ojciec zaczął sobie dorabiać robiąc remonty. Najczęściej wychodzi wcześnie rano i wraca wieczorem. W efekcie mama całymi dniami jest sama (nie ma tam znajomych, a ludzie na wsi nie utrzymują takich kontaktów jakie miała mieszkając w blokowisku). Na początku było dobrze, ale po 2-3 latach nie wyglądało to jak na początku. Mama schudła, zrobiła się nieznośna. Miała straszne wahania nastroju. Raz była nadpobudliwa, głośno się zachowywała, krzyczała, zwracała na siebie uwagę, a innym razem zachowywała się normalnie. Najgorzej jednak było jak do tego przesadziła z alkoholem. Nie raz było mi po prostu wstyd za jej zachowanie.

Postanowiłem napisać do Was bo byłem u nich na święta i to co zobaczyłem zmartwiło mnie jeszcze bardziej. Mama nie ma na nic siły i ochoty. Mówi, że nic jej nie wychodzi, ciągle przepraszała nas, że nic jej nie wyszło, że zepsuła święta. Na kanapie siedziała z podkulonymi nogami i schowaną głową. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie. Ojciec mówił, że potrafi całymi dniami leżeć twierdząc, że na nic nie ma siły. On w sumie niewiele pomaga bo nie ma go całymi dniami w domu, a nasz kontakt nigdy nie należał do wzorowych. Brat niecały miesiąc temu był w okolicy rodziców i zaoferował, że przyjedzie po nią i zabierze ją do siebie, żeby była z wnuczkiem, z rodziną i po długich namowach zgodziła się. Mówił, że u nich wyglądało to podobnie. Twierdziła, że jest niepotrzebna i że przeszkadza. Zamyka się w sobie, mówi cicho i rzadko.

Jestem tym wszystkim bardzo zaniepokojony. Nie mam żadnego doświadczenia w takich sprawach i nie wiem od czego zacząć. Jeśli to ważne to dodam, że ma 55 lat i trzech synów. 2 letniego wnuczka i 2 tygodnie temu urodziła się jej pierwsza wnuczka. Staramy się odwiedzać ich regularnie i oni tez od czasu do czasu nas odwiedzali. Nasze stosunki w ciągu kilku ostatnich lat na pewno się poprawiły. Jak napisałem wcześniej nigdy nie należały do wzorowych, ale było dobrze. Proszę o radę co robić. Z góry dziękuję za pomoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was. Jesteśmy z żoną 10 lat po ślubie mamy dzieci,zdrowe które kochamy. Przez większośc naszego małzenstwa nie zauważałem zachowań żony. kiedy miała problemy ( np z nowo narodzonym dzieckiem, dużo pracy przy nim), zamykała sie w sobie tłumiła to w sobie. Nie dzieliła sie problemami z nikim, żadną przyjaciółką, mamą. Tak było od zawsze. jeżeli dochodziło do kłótni między nami z powodu jej obrażania się na mnie ( ja pracowałem ppo 12 godz dziennie, ona zajmowała się maluchami), często z błahych powodów. Potrafiła nie oddzywać sie do mnie nawet przez miesiąc. Ja nie wytrzymywałem tego. Po pewnym czasie chciałem sie rozwieść, będąc przekonanym tylko o jej winie. ( przecież ja pracowałem ciężko i utrzymywałem całą rodzinę).

Do rozwodu nie doszło.

Wróciliśmy do siebie, żyjąc ze sobą ale obok siebie. Ja pracowałem w nocy ona w dzień. Mijaliśmy się. Nie zastanawialiśmy sie żę oddalamy sie coraz bardziej od siebie. Żona nie zwierzała mi sie ze swoich problemów, ja ze swoich. Nieraz kłotnie.

Kilka miesięcy temu wyjechałem z kraju za pracą. Zaczęliśmy częsciej rozmawiać przez Skypa, nawet godzinami dziennie.

Ja zrozumiałem swoje błędy, to że nie byłem jej przyjacielem nie rozmawialiśmy często nie wspieraliśmy się nawzajem. Chciałem to zmienić.

Zacżąłem używać słów "kochanie", "najdroższa"kocham". Zrozumiałem że jest całym moim światem, nie mogę bez niej życ.

Ona jakby nie rozumiała wagi moich słow. Może zaczęła więcej rozmawiać ze mną o pracy i innych sprawach, ale jest jeszcze bardzo zamknięta w sobie. To trwa juz kilka miesięcy rozmawiamy dużo ( na skypie) nieraz są kłotnie. Powiedziałem że oczekuje od niej również czułości typu "kochanie" lub "kocham cię" ale jest to prawie niemożlwie. Jest to powodem naszych kłotni. Żona tłumaczy to w ten sposób że przez tyle lat stałą sie zimna na czułości i nie jest w stanie tak sie zwracac do mnie. Jednocześnie mówi że mnie kocha i będzie starać zmienic.

Co mnie boli to jej brak reakcji na moje czułości słowne i to że zamyka się w sobie.

Dowiedzialem sie równiez od niej niedawno od niej że walczy ze swoją depresją od lat. Twierdzi, że to że ze sobą nie skończyła to zasługa dzieci bo je kocha najbardziej.

Ja widzę swoje błędy iz całego serca chcę jej pomóc.

Nie wiem co mam robić.

Prosze pomóżcie mi.

Dziekuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałabym zapytać o jedną rzecz. Przepraszam, że wtrącam się w wątek poprzedni. Bardzo zależy mi na odpowiedzi.

 

Mam stwierdzoną depresję i osobowość chwiejną emocjonalnie. I mam paskudne myśli samobójcze, których kompletnie nie kontroluję. Gdy zaliczam zjazd do swojego piekła od razu się włączają i bardzo proszą o realizację, natychmiast. Gdy mam ten zjazd kompletnie nie panuję nad myślami, powtarzam tylko w głowie (czy może mój wewnętrzny kat cały czas tylko szepcze mi do ucha), że nie mam po co żyć, nie osiągnę tego, czego chcę, w ogóle nic nie osiągnę, moje życie jest bagnem, nie mam przyszłości - doskonale pewnie to znacie. I, co najgorsze, chcę się poddać, czy gorzej - wewnętrzny kat, poza tym, że wyszukuje w najbliższej przestrzeni wszystkie możliwe sposoby zabicia się, mówi mi, że nie mam, o co walczyć. Nie pomaga myśl, że jest ktoś, kto mnie kocha, że muszę spróbować, że ludzie z tego wychodzą, nic. Wewnętrzny kat dalej swoje. Nie mam, o co walczyć, bo jestem nikim, na nic nie zasługuje. Ta myśl jest tak silna, że nie mogę się jej pozbyć. Popycha mnie, bym wreszcie się zabiła. Szukam tylko możliwości, myślę, kiedy w najbliższym czasie mogę to zrobić, kiedy będę u siebie, ale kompletnie sama. Myślę tylko o tym, by się zabić, bo nie mam, o co walczyć i nie wierzę w jakąkolwiek pomoc. Gdy nie mam tego zjazdu, mówię sobie, że pójdę na terapię, przepracuję, co mam przepracować, zobaczę, jak będzie. Ale jak to się pojawia, to ja naprawdę nie wiem, co mam zrobić, jak bronić się przed tym katem, za bardzo czuję, że nie warto. Nie mam siły kompletnie walczyć, bo i po co.

Czy ktoś ma jakiś sposób na powstrzymanie się? Na zatrzymanie tego właśnie w tym określonym momencie. Boję się, że zadźgam się przy pierwszej lepszej okazji.

Jedyne, co wiem, że mi pomaga w takiej sytuacji, to przesiedzenie tego stanu z kimś bliskim. Czasami trwa to godzinę, czasami dwie. A nie zawsze ma kto przy mnie być. Kiedyś pomagało planowanie - nie teraz, zrób to za miesiąc, namyślisz się, przygotujesz - teraz nie pomaga.

 

W poniedziałek próbowałam zrealizować swój plan. Przedawkowałam leki. Jak widzicie, nie wystarczająco. Szpital, niekompetenta pani psychiatra i robienie wszystkiego, by nie iść do szpitala psychiatrycznego. I teraz, wiem, że muszę walczyć, jak ten diabeł przychodzi z całym impetem, to jestem kompletnie bezradna. Łatwo mu przychodzi pojawienie się. Zobaczę maszynkę do golenia, szkło - rozwal i podetnij żyły, prześcieradło - zrób sznur i się powieś, aptekę - kup wszystkie możliwe leki, zmieszaj najbardziej jak się da i bierz, torebkę foliową - nałóż na głowę i zawiąż wokół szyi itd. Mogę nawet być w dobrym nastroju i nagle wszystko szlag.

Czasem też nie trzeba bodźca z zewnątrz. Jestem w przedsionku swojego piekła, cierpię i się włącza.

Kompletnie nie wiem, co z tym zrobić.

 

Przeczytałam to, co napisałam i mam poczucie, że ani trochę, nie oddałam, jak silny to skurwiel.

 

Dodam tylko, że wybieram się na terapię, jutro idę się umówić. Mam psychiatrę, biorę leki. Niestety psychiatra, fantastyczny, ale mieszkający w moim rodzinnym mieście, gdzie mnie teraz nie ma. Chodzi mi o cokolwiek, co pomoże mi dotrwać, do terapii i na jej początku, bo cóż jest to pierwszy problem, jaki chcę przepracować na niej, bo najbardziej zagraża mojemu życiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

proto:

ale jednak żyjesz, po części bardzo tego chcesz, trzymaj sie tej myśli.

leki? szpital i kontrola nad tobą.

osoba bliska długo nie wytrzyma tego.

a zajęcie sie czymś nie wchodzi w gre? spacer zakupy cokolwiek.. by się czyms zająć nawet mechanicznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×