Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

ja ketileptowi mówie NIE

A a już napewno w leczeniu ambulatoryjnym jak już to w szpitalnym

 

pierwsza dawka jak wziełęm obudziłem sie o 17 tej

nastepne było lepiej ale chodziłem zmulony jak świnia...

 

ten lek wyłaczncza wycisza ale jak mówie w szpitalu proponuje brać gdzie jest sie pod kontrolą

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piekne podejscie do leczenia "powinnam brac codziennie, ale nie biore, tylko wtedy kiedy jest juz naprawde zle, bo tyje". Jesli tak sie slucha zalecen lekarza, to potem nic dziwnego, ze laduje sie w szpitalu.

W szpitalu wylądowałam biorąc leki jak w zegarku. Olanzapinę dodali mi właśnie w szpitalu. Jestem stabilna i tylko kiedy czuję nawet delikatne nienaturalne pobudzenie to natychmiast ją łykam i jest spokój. Poza tym podnoszę dawkę lamo zgodnie z zaleceniami mojej szpitalnej lekarki, więc mam nadzieję, że neuro odpadną mi po konsultacji z psychiatrą.

 

-- 21 lis 2012, 14:49 --

 

Noszę w torebce po listku 5mg, w razie, gdyby coś się działo w dzień i 15mg na ewentualne wieczorne pobudzenie. Potrafię rozróżnić kiedy po prostu mam energię, a kiedy jest "za bardzo".

 

-- 21 lis 2012, 15:04 --

 

A, i nie kusi mnie już podtrzymywanie górek, bo na lamo przekonałam się, że stabilny stan nie umniejsza odczuwania emocji. To tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzień 8 - jak zauważyłam, to najwięcej negatywnych myśli dopada mnie na wieczór. Wczoraj nie spałam jeszcze 2 godziny po wzięciu leku, bo zaraz po kłótni spadła na mnie chmara czarnych myśli o których wiedziałam, że są przerysowane, że są katastroficzne, nieprawidłowe i tak dalej. Tylko że jak to się zacznie to mogę sobie to powtarzać do znudzenia, przewartościowywać je, pokazywać sobie realne szanse i zagrożenia a nie wyolbrzymienia...nic nie działa. To jest jak walący we mnie młot z wielkim napisem: "Cokolwiek nie zrobisz - zrobisz to źle". Bo wiadomo - że biorę leki to też źle bo tylko pokazuje sobie, jaka jestem słaba (ta jasne...). Chcę pracować na własny rachunek - zbankrutuję (nagle dostaje dar jasnowidzenia). Będę pracować u kogoś - to mnie zaraz zwolni (to oczywiste, nie?). Nie ma co podnosić kwalifikacji, bo i tak się do niczego nie nadaję.

I tak dalej na tę melodię. Leżę,płaczę i czekam, aż minie.

Strasznie drgają mi mięśnie. Dzisiaj latały mi dłonie a na wieczór nagle zaczęłam stroić bezwolnie miny ku mojemu zdumieniu, tak mi drżały wargi.

Śpiączki nie było. Po kolorowych i bajecznych snach (strasznie mi się ten efekt podoba !) wstałam bez problemu po 6 (!) godzinach snu.

 

MAM BARDZO DLA MNIE ISTOTNE PYTANIE.

Moja siostra ma w ten weekend zaręczyny.

Co się stanie, jak wypiję 3 lampki wina przed wzięciem leku ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

amfibia, może lepiej ogranicz się do jednej lampki? Tak na wszelki wypadek?

 

girl anachronism, dalej bierzesz 15mg? Kiedy Twój lekarz chce Ci zmniejszyć dawkę? Dobrze znosisz lamo? Miałam tak samo w szpitalu: olanzapina przy hipo i lamo dołączono, ale lamo źle na mnie działała... olanzapinę wycofano mi dopiero po 8 msc i 10kg nadwyżki... no ale już je prawie zgubiłam :]

Ale wszystko zgodnie z instrukcjami lekarza. Olanzapinę co prawda mam w razie W, gdyby przyszła mania albo co... ale póki co nie ma potrzeby.

 

Jak na razie męczy mnie niepokój i drżenie mięśni. Benzo częściej niż zwykle. Ale to wina zmian, jakie zachodzą w moim życiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pannaAlicja, świetnie się czuję na lamo, nie mam żadnych skutków ubocznych i dobrze funkcjonuję.

 

-- 22 lis 2012, 13:58 --

 

Wiesz od czego masz to drżenie? Ja się zawsze cała telepię chociaż nie biorę depakiny i wyniki tarczycy mam w porządku, a te dwie rzeczy sugerowano mi jako możliwe przyczyny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

amfibia, może lepiej ogranicz się do jednej lampki? Tak na wszelki wypadek?

 

 

Chciałabym, ale wiesz jak jest na imprezach - chcesz czy nie to Ci leją a potem zmuszają do picia. Argument o lekach nie przejdzie ,bo nie przejdzie mi przez gardło. Cwaniakowanie z tym że biorę "antybiotyki" też nie, bo "nie zaszkodzi ci". A 3 lampki mogę akurat sączyć całą imprezę, jeśli będzie taka potrzeba. Z jedną może być problem, ale będę się starać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

amfibia, w takim razie weź jedną i dolewaj do niej wodę. Na początku nikt nie zauważy, a potem będziesz ściemniać, że to różowe ;)

 

girl anachronism, może to tarczyca... nie pomyślałam, ost biorę większą dawkę letroxu.

 

 

Dobry pomysł :)

 

Dzień 8 - nie zauważyłam nic szczególnego.

 

-- 26 lis 2012, 17:11 --

 

Nie licząc dni - bosko. Po wzięciu 2 tabletek jednego dnia - nic.

Drugiego piłam wino, więc odczekałam po nim kilka godzin i wzięłam jedną tabletkę nie wiedząc,czy robię dobrze ale bałam się,że zarówno wzięcie 2 jak i nie wzięcie całkiem spowoduje coś złego. Następnego dnia wszystko było ok.

Trzeciego wzięłam dwie tabletki. Zasnęłam. Obudziłam się godzinę później - bolały mnie nogi. To był taki trochę ból, trochę niepokój ruchowy, jakbym MUSIAŁA przebierać nogami w miejscu, bo lecą przez nie impulsy. Wstałam, żeby się w takim razie przejść i to był błąd, bo kilka metrów dalej zemdlałam. Jak się ocknęłam nie mogłam oddychać, próbowałam wstać - omdlałam (tak się odmienia?), bo słyszałam wszystko jak zza ściany, ale byłam świadoma. Jak mi przeszło, to zaczął się koszmar, bo dostałam tego dnia okres i, nie wiem czemu, już drugi raz podczas niego zemdlałam (wcześniej wstrząs termiczny, nie przez tabletki) i po ocuceniu wszystkie mięśnie zaczęły mi się kurczyć, jak podczas porodu. Dosłownie falami szły skurcze a ja wyłam i tak ok 20 minut po czym przeszło samo. Byłam osłabiona, ale przytomna, ciężko mi się mówiło, trochę bełkotałam, chciało mi się spać.

W międzyczasie mąż wezwał karetkę - zrobili ekg, cukier, ciśnienie i coś jeszcze. Wszystko ok.

Zasnęłam a jak się obudziłam, wszystko było ok, tylko byłam bardzo zmęczona.

 

Boję się dzisiaj brać leki :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tyle już zostało napisane w tych III wątkach, że nawet nie czytając tego wie się doskonale, że w zasadzie nie trzeba nic dodawać :)

 

Życie jest dla nas smutne. Mam dobre wykształcenie, wszyscy moi znajomi odnoszą swoje pierwsze sukcesy na polu zawodowym i towarzyskim - wykonują ciekawą i perspektywiczną pracę, biorą śluby. A ja? Ja nawet napić się nie mogę bo lekarz zabronił - poza tym strasznie mnie boli głowa następnego dnia gdy zmieszam alkohol z prochami. Jestem więc niepraktykującym alkoholikiem i miłośnikiem piwa, które dzisiaj mogę sobie co najwyżej oglądać w witrynach sklepów piwnych. Małżeństwo, dzieci? Która się ożeni z szaleńcem, mając tego świadomość? Bo przecież nie będę kłamał. Która ożeni się z kimś kto wyklucza posiadanie dzieci? Bo przecież jestem zbyt nieprzewidywalny aby je posiadać, nie wspominając o ich genetycznej podatności na chad. Imprezy też nie dla mnie bo ani się napić ani zapalić jointa, a i koncerty są w moim przypadku wykluczone bo mam problem z szumem usznym, który zresztą sprowokował u mnie kilka lat temu pierwszy epizod chad :) Najgorsze jest jednak mieszkanie z rodzicami i bratem. W moim wieku (26 lat) to rzecz nie do wytrzymania - człowiek już jednak chciałby mieszkać na swoim i mieć spokój.

 

Czasem wydaje mi się, że tak naprawdę moim jedynym problemem (poza ostatnim epizodem manii, który przybrał moim zdaniem patologiczne rozmiary chociaż jak na standardy tej choroby był dość lekki, co stwierdzam z perspektywy czasu) jest wszechogarniająca senność. W sensie, że gdyby jej nie było i sypiałbym po 6-7 godzin, a potem był w miarę rześki przez resztę dnia to żaden dół psychiczny nie miałby miejsca. Bo w zasadzie mi nie jest smutno bo jest smutno. Mi jest smutno z powodu senności, rozbicia i wszystkich konsekwencji jakie to ze sobą niesie dla mojego życia.

 

Teraz i tak jest znacznie lepiej niż rok temu gdy się nie leczyłem. Wtedy przesypiałem średnio 15-16 godzin na dobę (na ławkach w parku gdy sobie przysiadłem aby odpocząć, na randce u koleżanki na chacie), a po każdym większym wysiłku (np. wyjście na 3 godziny z chaty) byłem wyczerpany do końca dnia i jeszcze przez następny dzień. Teraz śpię tylko około 10 (jest to absolutne minimum - jak nie prześpię 10 to ścina mnie w środku dnia), a potem jestem lekko rozbity i lekko senny przeważnie więc jest postęp. Chociaż dzisiaj akurat spałem tak z 12-13 na raty bo mnie zmuliło w środku dnia. Myślę sobie, że gdyby zlikwidować to poczucie rozbicia i senności w ciągu dnia to mógłbym spokojnie zacząć pracę.

 

Mój plan na życie?

 

Pełna reemisja - pełna bo w sumie już jest trochę lepiej. W tym celu biorę prochy, chodzę regularnie do psychiatry, aby zahamować, a nawet odwrócić tycie regularnie spalam kalorię biegając albo jeżdząc na rowerze, aby nie czuć poczucia bezproduktywności staram się czytać różne mądre rzeczy. Gdy poczuję, że to już wtedy zacznę się starać o pracę - wiem już w jakiej branży i jakie firmy. Jeśli zapytają o niezbyt bogaty życiorys z dziurą w ostatnich latach to powiem, że walczyłem z boreliozą bo przecież nie powiem, że mam chad. Ewentualnie wpiszę sobie różne staże i praktyki (w moim wieku to wiarygodne - gdybym miał 3-4 lata więcej, już nie) licząc, że niczego nie sprawdzą. I tak niczego nie ryzykuję. Chociaż po myśli o pracy zawsze nachodzi mnie myśl, że ja już teraz czuję się jak emeryt - mój sąsiad, kierowca T-34 Armii Czerwonej z czasów wojny jest bardziej żwawy niż ja. Od 6 na nogach i ciągle jak go widzę to coś robi.

 

Gdy będę miał już pieniądze i dobrze dobrane leki to podstawową kwestią będzie to aby mieć do pracy około 5 minut na piechotę, maks 10 minut od drzwi do drzwi samochodem. No, a optymalnie to zamieszkałbym bezpośrednio obok miejsca pracy tak aby dzieliły mnie od niego tylko drzwi. Z tego właśnie powodu wykluczam kupno mieszkania. Zupełnie nie do pomyślenia jest dla mnie targanie się codziennie w mrozie i w żarze z 30 minut w jedną i 30 w drugą oraz wstawanie godzinę na przód w pośpiechu wsuwając śniadanie. Nie chce też od razu po powrocie z pracy i zjedzeniu obiadu od razu iść spać. W sferze towarzyskiej przewiduje niestety tylko nieformalne związki z przyczyn już wymienionych wyżej. Poza tym zamierzam prowadzić oszczędne życie, udzielać się społecznie, pomagać ludziom (zwłaszcza podczas manii mam wielką chęć pomagania ;) ), a wolny czas przeznaczać w całości na realizację zainteresowań i pasji. Przede wszystkim żeglarstwo w tym samotne rejsy :)

 

Swoją drogą. Jaki jest u was najzabawniejszy objaw epizodu maniakalnego?

 

U mnie to jest to notowanie. Notuję mnóstwo rzeczy na każdej wolnej przestrzeni papierowej jaką mam przy sobie. Na biletach, paragonach, chusteczkach, a jak tego zabraknie to zaczynam notować na wewnętrznych stronach okładek swoich książek - o ile mam je przy sobie np. w podróży (wielka chęć podróżowania to już inna historia). Potem te wszystkie ważne notatki (z zapisami rozmów, pomysłami które zrodziły się w mojej głowie, zapisami tego co dzisiaj zrobiłem, co mam zrobić w przyszłości, z adresami mailowymi i telefonami osób które poznalem itd.) upycham po kieszeniach bo w końcu są one "bardzo ważne". Jak mi faza przeszła to było tego tak dużo, że nie byłe w stanie tego przetrawić i w sumie to nie wiedziałem co z tym zrobić więc upchnąłem to do reklamówki i upchnąłem pod łóżko :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Życzę Ci NIE posiadania pracy w firmie, której zakład stoi za miastem, gdzie autobus dojeżdża pół godziny ;) Generalnie po lekturze całego posta odnoszę wrażenie, że jeszcze nie miałeś okazji żyć jak dorosły człowiek w sensie, że mieć pracę, mieszkać samodzielnie itp ? Bo to widać. Uwierz mi, ale znalezienie sobie lokum kilka minut od pracy to marzenia. Mnie to udało się słownie raz, bo firma miała siedzibę w samym centrum ale w nieciekawej dzielnicy, więc obok było sporo wolnych pokoi i mieszkań. Ale nie czarujmy się - gros potrafi stać w sąsiedztwie domków jednorodzinnych albo w tak drogich miejscach, że nie stać nas na wynajem. Generalnie zrewidowałabym to marzenie pod takim kątem, że zawsze warto szukać mieszkania obok pracy, bo to ułatwia życie, ale nie nastawiać się na szukanie TYLKO takiej pracy,bo możesz w ten sposób szukać jeszcze latami.

Wątpię też żeby udało Ci się pogodzić pełnoetatową pracę z ciągłym uczuciem zmęczenia i koniecznością spania po 10 godzin dziennie minimum. Ja obecnie jestem na początku brania leków a zwalają mnie one z nóg niekiedy strasznie. Mimo to idę spać tak, jak spałam gdy pracowałam - o 21 leki, o 23 ajci a na 8:00 budzik. I nie ma się zmiłuj, bo inaczej kończy się to jak dzisiaj - 12 godzin snu, nic nie zrobiłam, jestem zła na siebie, bo otworzyłam oczy o 8 w miarę przytomnie - wystarczyło wstać. Jest trudno? No to trudno - wystarczy jeden krok, półgodzinny spacer po mieszkaniu, kawa i jakoś to leci. Może też tak możesz tylko jeszcze nie próbowałeś, bo nie było motywacji (np. praca) ?

 

Co do "zabawnych objawów" nie mam żadnych. Mania to u mnie nagłe przyśpieszenie myśli i wzmożona aktywnosć fizyczna. Długie spacery albo wysprzątanie mieszkania na błysk. Trwa kilka godzin i zaraz znika, więc naprawdę trudno mi jest przyjąć diagnozę CHADu. Po prostu w nią nie wierzę.

 

-- 26 lis 2012, 19:28 --

 

hehe:)) tez sobie myslalem zeby wpisac rozne staze i praktyki do CV. Ale jednak balbym sie ze moze rzeczwyscie to sprawdzaja. Bo jak nie to taka forma oszustwa bylaby rekompensata za to co przezylem...:)

 

Sprawdzają - dzwonią do firm i pytają czy zatrudniali takiego pracownika, czy go pamiętają, ile pracował itp. Albo od razu proszą o świadectwo pracy lub przynajmniej dokument poświadczający zatrudnienie. Jak nie sprawdzają to do prac typu przynieś, wynieś, pozamiataj, nie do poważnych firm na odpowiedzialne stanowisko ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też obawiałem się, że pełnoetatowa praca to dla mnie jednak za dużo. Fajnie byłoby pracować na 1/2, ale znowu to oznacza kasę, która nie starcza na nic. Optymalnie było by pracować na 3/4. Na sześć godzin pracy energię znajdę, a i pieniędzy by starczyło na to i owo. Ale znowu to co optymalne, niekoniecznie przystaje do rzeczywistości.

 

Optymalnie byłoby mieszkać 5 minut od miejsca pracy, w niedrogiej kawalerce i pracować na 3/4 etatu :) Ale to już jest chyba kompletnie nierealne na obecnym rynku pracy.

 

U mnie ze spaniem jest tak, że nie ma zmiłuj. Próbowałem wiele razy pokonać senność, wstając na siłę wcześniej niż zwykle, wychodząc na dwór z samego rana aby pobiegać albo pojeździć nad jeziorem na świeżym, rześkim powietrzu albo zapijałem senność mocną kawą. Czy to coś dawało? Nic. Sen i tak mnie dopadał. Albo od razu po powrocie z takiego wyjścia (często już w drodze powrotnej niemal zasypiałem w ruchu), a czasem wydawało się, że wypad zakończył się sukcesem bo wstępowała we mnie energia... tyle, że zawsze po około 3 godzinach nadchodziła taka chwila, że po prostu zwalało mnie z nóg. Najpierw musiałem sobie usiąść na łóżku, a potem przewalić na bok, a potem zasnąć. Mój sen obowiązuje jedna żelazna zasada - co się odwlecze to nie uciecze.

 

Co do pracy to mam 26 lat więc tak czy owak trudno byłoby mi otrzymać przesadnie odpowiedzialne stanowisko. Z kolei w przypadku różnego rodzaju staży i praktyk świadectw pracy nie ma. A czy sprawdzają? Może tak, może nie. Jak pracowałem na studiach poważnej firmie, w której robiłem poważne rzeczy (kancelaria prawna obsługująca całkiem dużych klientów) to jakoś przesadnie nie analizowaliśmy CV - ot rzut oka, rozmowa z szefową i tyle.

 

Liczę, że i mi się uda w razie czego. Zwłaszcza, że nie mam i tak zbyt wiele do stracenia. Jak się wyda to im powiem - jestem chory psychicznie i wiem, że żaden przedsiębiorca o zdrowych zmysłach nie przyjmie chorego psychicznie do pracy gdy ma wybór. W związku z tym muszę to ukryć. Po pierwsze nie mogę tego otwarcie powiedzieć. Po drugie nie mogę sprowokować pytania pod tytułem: "co pan robił przez ostatnie 2,5 roku?" bo co mogę na nie odpowiedzieć? Kiedy w życiorysie zostawia się taką dziurę to nawet największy kłamca miałby kłopot ze zwycięskim wybrnięciem z takiej sytuacji - o ile to w ogóle możliwe. Rozwiązanie nasuwa się samo - kłamać już na etapie życiorysu - najlepiej zanosić go samodzielnie i o ile to możliwe od razu się zaprezentować aby w mniejszym stopniu narażać się na sprawdzenie. Druga bezpieczniejsza opcja to ukrywanie jednej choroby inną chorobą - borelioza jest najlepsza bo daje podobne objawy do doła w chadzie i jest cykliczna - no i można uspokoić pracodawcę tym, że po podjęciu leczenia "antybiotykami" choroba ta nie sprawia już kłopotów zdrowotnych więc nie ma się czego bać mimo, ze prawda wygląda inaczej. Wyboru nie mam bo co? Mam siedzieć na garnku i utrzymaniu rodziców? A co po ich przejściu na emeryturę gdy nie starczy im kasy dla mnie? Co gdy będą w takim stanie, że to dzieci będą musiały ich ogarniać? Co w końcu gdy umrą? Byłem już w dziekance 3 dni i nie mam zamiaru przebywać tam ani dnia dłużej, nie mówiąc już o zostaniu pewnego dnia stałym pensjonariuszem.

 

Może zabrzmieć to arogancko (chociaż nie jest to moim zamiarem), ale żałuje, że nie urodziłem się głupszy i że np. nie skończyłem edukacji w jakiejś zawodówce. Mógłbym zostać faktycznie cieciem albo ochroniarzem. Obecnie coś takiego jest dla mnie kompletnie nie do przyjęcia - już wolę żyć w tej śmierdzącej dziekance i zajadać się ohydnym czarnym chlebem. Po prostu nie mógłbym spojrzeć sobie w twarz i żyć ze świadomością, że za chwile pod mój szlaban może podjechać luksusowy samochód z jednym ze starych znajomych i jego rodziną albo że spotkam go w ochranianym przeze mnie sklepie. Po prostu masakra.

 

Chyba podłapię od ojca trochę budowlanki i wyjadę na zachód np. do Islandii gdzie łatwiej się utrzymać - budowniczy to całkiem szlachetny i pożyteczny fach. Całkiem spoko byłoby także zamieszkać gdzieś na Azorach albo Kanarach i zostać jakimś baristą w knajpce przy plaży :) Ot jakieś niewymagające acz pożyteczne zawody wykonywane wśród ludzi na luzie i bez spiny w krajach, w których idzie się jakoś utrzymać za 3/4 etatu.

 

Może to jest droga dla mnie?

 

 

A co do Twojego zwątpienia w swoje CHAD to pewnie słyszałaś o czymś takim jak brak wglądu w chorobę. Generalnie przez pierwsze lata chorowania epizody maniakalne wcale nie muszą występować tudzież mogą mieć mały, nawet niezauważalny przebieg. Mi 3 lata temu psychiatra (do którego poszedłem z tego powodu, że już skończyli mi się specjaliści do których mógłbym pójść) powiedział po 5 minutach rozmowy, że mam CHAD. A ja na to, że bzdura, że ja nie mam depresji tylko spać mi się chce, a nawet jeśli mam depresję to z obiektywnych powodów (np. dlatego, że spać mi się chce i z powodów na tle osobistym) - już nie mówiąc, że nigdy nie doświadczyłem czegoś takiego jak mania. A jednak miał rację bo rok później nadeszła hipomania (dokładnie 1 stycznia). Nie zauważyłem w tym nic dziwnego - ot senność zniknęła więc człowiek się bardzo cieszy, zwłaszcza, że w ostatnich latach okresy senności się wydłużają, a okresy gdy wszystko jest w porządku ulegają skróceniu. No, a jak senność znowu się pojawiła i gdy człowiek ledwo napisał magisterkę i się obronił to przestał się cieszyć :) Dopiero w maju jak mnie mania chwyciła to po dwóch dniach załapałem, że dzieje się coś dziwnego i pobiegłem do psychiatry - wszystko wydawało się wówczas takie piękne i cudowne. Diagnoza potwierdzona znaczy, że można w końcu mnie leczyć. Tabletki przypisane więc uznałem, że dzięki tym cudownym substancjom chemicznym wkrótce będę zdrowy i będę mógł normalnie żyć. Niestety życie zweryfikowało tą optymistyczną wizję, no a przy okazji straciłem mnóstwo znajomych przez to co nawyprawiałem podczas tego "cudownego" miesiąca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zgadza się, ciężko utrzymać znajomych - w górce relacje są bardzo intensywne, w dołku nie da się ich prowadzić na zbliżonym poziomie

co do pracy - u mnie mniejszy problem jest z jej znalezieniem, dużo większy - z metodyczną pracą - przez wahania nastroju notorycznie nawalam i najczęściej kończy się to zwolnieniem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Włóczykiju

 

Moze te leki po prostu Tobie nie sluza. Nie wiem czy dobrze zrozumialem ale sennosc jest spowodowana lekami?

Mam tez wrazenie, ze zbyt perfekcyjnie podchodzisz do siebie i zycia. U mnie zawsze byl to objaw depresji.

W normalnym stanie ale jeszcze nie w hipomanii mam duzo wiekszy dystans do wszystkiego i co lepsze w takich chwilach normalnie funkcjonuje spolecznie. Zreszta z samym wiekiem pozbylem sie zludzen, ze swiat moge ksztaltowac pod siebie.

Wczesniej mnie to frustrowalo.

Dla mnie z Twojego wpisu przebija niestety smutek i rezygnacja.

Dlaczego rezygnujesz z ulubionego piwa? Jesli po wypiciu butelki konczy sie na kolejnych i na upiciu to rozumiem. Ale jesli mozesz raz na jakis czas byc smakoszem to dlaczego nie? Mam wlasnie takie wrazenie, ze zbyt mocno pielegnujesz chad.

Mam tez wrazenie jakbys caly czas byl w depresji. Dla mnie bylo odkryciem, ze depresja u facetow jest inna. Zamaskowana i nieuswiadomiona. Przeciez sennosc i brak energii to odcisk palca depresji. Chyba ze to wina lekow.

Dlaczego tak latwo rezygnujesz z zycia rodzinnego? Jak poczytasz rozne fora znajdziesz tam straszne opisy chadu w zwiazku ale sa tez wpisy ktore pokazuje, ze mozna stworzyc zwiazek.

Ja mam o dekade wiecej od Ciebie i bynajmniej nie zamierzam zrezygnowac ze swoich marzen. Pomimo, ze od roku mam diagnoze to od conajmniej 15 lat siedzi we mnie chad. Nie wiem co nawywijałes. Mam nadzieje, ze przyjaciol nie straciles. Znajomych nie szkoda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli leki mają zadziałać, to niech lepiej zadziałają, bo moje myśli samobójcze z emocjonalnych, niezorganizowanych i raczej czysto emocjonalnych aktualnie zrobiły się zimne, wyrachowane i kalkulujące (co komu zostawić, jak narobić przy tym innym jak najmniej kłopotu itp).

Masakra.

A może to przez tę pogodę. Od 3 tygodni nie widziałam słońca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Włóczykiju. Moze te leki po prostu Tobie nie sluza. Nie wiem czy dobrze zrozumialem ale sennosc jest spowodowana lekami?

 

Senność była moim problemem przed diagnozą i leczeniem. I właśnie to mnie zmyliło bo nielogiczne wydawało mi się, że senność może być objawem zaburzeń psychicznych (co nie usprawiedliwia poprzednich lekarzy, którzy generalnie nie wpadli na to co też może mi być i nie wysłali w odpowiednie miejsce). Czasem senności towarzyszyły doły, innym razem nie. W każdym razie takie doły nie były dla mnie dziwne - bo skoro jestem senny, rozbity i nie mam siły na to co CHCE zrobić to jest to trochę dołujące. Wciąż jestem przekonany, że gdyby nie senność (dzisiaj przespałem z 12 godzin - dwie próby wstania wcześniej zakończyły się niepowodzeniem i musiałem się wycofać do łóżka) to wszystkie moje problemy by się skończyły.

 

Mam tez wrazenie, ze zbyt perfekcyjnie podchodzisz do siebie i zycia. U mnie zawsze byl to objaw depresji. W normalnym stanie ale jeszcze nie w hipomanii mam duzo wiekszy dystans do wszystkiego i co lepsze w takich chwilach normalnie funkcjonuje spolecznie. Zreszta z samym wiekiem pozbylem sie zludzen, ze swiat moge ksztaltowac pod siebie.

Wczesniej mnie to frustrowalo.

 

Nie podchodzę perfekcyjnie. Kiedyś może tak było. Zresztą podejście do życia nie ma nic do rzeczy kiedy człowiek pół doby się śpi, a przez resztę doby czuje się jakby w ogóle tej nocy nie spał i non stop ziewa :) A jak chce wstać wcześniej to i tak prędzej czy później wraca do łóżka i odsypia swoje.

 

I tak. Chcę mieć wpływ na to jak wygląda moje życie. Chcę je kształtować tylko potrzebuje do tego chociaż sił fizycznych.

 

Dla mnie z Twojego wpisu przebija niestety smutek i rezygnacja.

 

Trudno aby było inaczej. Moje ostatnie trzy lata to tragedia, a i kilka wcześniejszych lat mimo lepszych momentów, mogło wyglądać lepiej. W dużej mierze straciłem najlepsze lata życia, a i przyszłość nie rysuje się w najlepszych barwach. Czy rezygnacja? Póki nie skończyła się lista prochów jakie mógłbym na sobie przetestować o rezygnacji raczej nie może być mowy. Będę testował aż do końca półki :)

 

Dlaczego rezygnujesz z ulubionego piwa? Jesli po wypiciu butelki konczy sie na kolejnych i na upiciu to rozumiem. Ale jesli mozesz raz na jakis czas byc smakoszem to dlaczego nie? Mam wlasnie takie wrazenie, ze zbyt mocno pielegnujesz chad.

 

Myślałem nad tym. Rozmawiałem z psychiatrą i przeglądałem internet. Podobno alkohol zmniejsza szanse na reemisję i zwiększa szanse na kolejne epizody. Nawet jeśli jedna butelka ma nikły wpływ to uważam, że mimo wszystko opłaca się z niej zrezygnować - dla tego nikłego wpływu.

 

Mam tez wrazenie jakbys caly czas byl w depresji. Dla mnie bylo odkryciem, ze depresja u facetow jest inna. Zamaskowana i nieuswiadomiona. Przeciez sennosc i brak energii to odcisk palca depresji. Chyba ze to wina lekow.

 

Jak już wspomniałem - senność narasta u mnie od lat i powraca do mnie na coraz dłuższe okresy. Najpierw próbowałem to diagnozować, ale lekarze nic nie wymyślili więc nauczyłem się to ignorować. Wiedziałem, że mi przejdzie po kilku dniach, tygodniach, maks po miesiącu z hakiem. Tak można było żyć. Bywało kryzysowo, ale z doświadczenia wiedziałem, że to niedługo minie - może nawet "jutro". A pewnego dnia nie przeszło po miesiącu, dwóch, trzech, czterech no i cóż... skończyło się na tym, że 3 ostatnie lata to około 2 miesięcy manii i hipomanii, może z 4 miesięcy reemisji po epizodach maniakalnych i 30 miesięcy lżejszego lub cięższego doołaaa.

 

Dlaczego tak latwo rezygnujesz z zycia rodzinnego? Jak poczytasz rozne fora znajdziesz tam straszne opisy chadu w zwiazku ale sa tez wpisy ktore pokazuje, ze mozna stworzyc zwiazek.

 

Na razie nie potrafię zadbać o samego siebie - jak w takim razie myśleć o rodzinie? Jeśli miałbym reemisję trwającą 5 lat to kto wie. No i należy też wziąć pod uwagę stres związany z możliwością nawrotu kolejnego epizodu. To by było już dla mnie za wiele. Nie lubię stresu. Co innego brać odpowiedzialność tylko za siebie, mieć odłożone pieniądze na kilkanaście miesięcy funkcjonowania i zapewnioną możliwość wycofania się do rodziców w razie potrzeby, a co innego mieć kredyt na karku (średnio licząc na 30 lat) i dzieci do wyżywienia (w optymistycznym wariancie przez 20 lat).

 

Ja mam o dekade wiecej od Ciebie i bynajmniej nie zamierzam zrezygnowac ze swoich marzen. Pomimo, ze od roku mam diagnoze to od conajmniej 15 lat siedzi we mnie chad. Nie wiem co nawywijałes. Mam nadzieje, ze przyjaciol nie straciles. Znajomych nie szkoda.

 

Nie mówię, że z F-31 nie można mieć marzeń. Ale z pewnością należy je przedefiniować. Z niektórych trzeba zrezygnować, a na ich miejsce wstawić. I wcale nie powiedziane, że na gorsze.

 

-- 29 lis 2012, 17:49 --

 

Jeśli leki mają zadziałać, to niech lepiej zadziałają, bo moje myśli samobójcze z emocjonalnych, niezorganizowanych i raczej czysto emocjonalnych aktualnie zrobiły się zimne, wyrachowane i kalkulujące (co komu zostawić, jak narobić przy tym innym jak najmniej kłopotu itp).

Masakra.

A może to przez tę pogodę. Od 3 tygodni nie widziałam słońca.

 

Może spójrz na to tak - zawsze możesz to zrobić. A zatem nie ma powodu aby robić to akurat teraz. Śmierć Ci nie ucieknie.

 

-- 29 lis 2012, 17:50 --

 

Chociaż zdaję sobie sprawę, że organizowanie sobie tego wszystkiego w głowie bywa uspokajające i kojące...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jakie można na ten temat zrobić badania ? O ile mi wiadomo nie ma czegoś takiego jak badanie na chad - tego nie widać na żadnych zdjęciach mózgu czy badaniach krwi :)

 

No chyba, że: http://www.afektywna.pl/2010/01/badanie-wzroku-jako-test-na-chad/

 

Kiedyś myślałem, że senność mam od szumów usznych bo tak to się jakoś zbiegło jedno i drugie. Chodziłem po laryngologach, audiologach, neurologach, wiele razy odwiedzałem swojego lekarza pierwszego kontaktu i niczego się nie dowiedziałem poza tym, że nie mam boreliozy ani SM. Raz na samym początku dowiedziałem się, że to może mieć podłoże psychiczne, ale psychiatra mi się nie spodobał - zresztą jego diagnoza była zła bo stwierdził jednobiegunową. Potem trzy lata temu byłem u psychiatry i dowiedziałem się, że mam chad, ale zinterpretowałem to w ten sposób, że chodzi o jakiś rodzaj depresji (a nie o chorobę afektywną dwubiegunową), która przeplata się z okresami megadobrego humoru - w każdym razie nie znałem terminu "chad". Nie kupiłem tej diagnozy. Wydała mi się fałszywa. Dwa lata temu z dnia na dzień popadłem w jakiś absurdalnie dobry humor i zrobiłem mnóstwo jakiś kosmicznych rzeczy śpiąc średnio 2 godziny dziennie (czasem zdarzały się ciągi 2-3 dni bez snu) i tryskając optymizmem - no, ale wtedy nie zauważyłem w tym nic szczególnie dziwnego. Od tego czasu dwie osoby stwierdziły, że ja to mam chyba chad - ale nawet nie zwróciłem na to uwagi bo i pierwszy raz słyszałem ten termin, a w jednym przypadku wziąłem to za zwyczajny żart przy piwie. No i nadszedł maj 2012 roku. Kolejna mania, która wyczerpała chyba z 2/3 objawów epizodu maniakalnego. Brak potrzeby snu, poznawanie nowych ludzi, iście mocarstwowe plany, nadawanie nonstop z oszałamiającą szybkością i przeskakiwaniem z tematu na temat po to aby po jakimś czasie powrócić do poprzedniego tematu, włączenie trybu wędrownika no i moje ulubione - ogromna potrzeba pisania, notowanie na różnych karteczkach i zakładanie nowych zeszytów, które zawierałyby notatki na różne tematy. Już dwa lata temu założyłem jeden zeszyt, w którym z czasem przestałem pisać, w tym roku założyłem 4 dodatkowe i w nich także przestałem pisać. Wiem, że jak zacznę notować to będzie to oczywisty zwiastun kolejnego epizodu :)

 

Naprawdę nie wiem czego potrzeba więcej. Może kolejnego epizodu maniakalnego? Jeśli tak to jeszcze z rok czekania (chyba, że leki go powstrzymają) :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Włóczykij, tradycyjnie zapytam: Robiłeś jakieś badania, czy lekarz postawił diagnozę na podstawie szklanej kuli i wróżby z fusów?

Tradycyjne sie wtrace :/

Jezu!!! Dobry Duszku. Napisz w koncu prosze jakie badania zgodnie ze sztuka lekarska wykonuje sie aby zdiagnozowac CHAD i jakich to badan nie robia akurat psychiatrzy leczacy tutejszych forumowiczow?

 

Wloczykiju z tego co piszesz to leki, ktore bierzesz po prostu na Ciebie nie dzialaja.

Nie jestes teraz w dobrym stanie i w takim stanie byc nie musisz. A wtedy i inne rzeczy bedzie latwiej rozwiazac.

Z tego co napisales to od pol roku jestes na lekach. Mozna wiedziec na jakich? Podobno po ostrej manii dlugo dochodzi sie do rownowagi-czlowiek/mozg jest chyba wyzety po tak duzym wydatku energetycznym. Pol roku brania lekow to jeszcze malo.

Ja doszedlem do siebie mimo malego nasilenia objawow po pol roku. Jak poczytasz wiele osob caly czas cos zmienia i szuka idelanej terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mówię o badaniach na Chad... Włóczykij, pisze przede wszystkim o senności, która jest jego problemem. A taki objaw może występować przy wielu innych chorobach. Ale łatwiej jest wywróżyć komuś z fusów chorobę psychiczną, niż przeprowadzić kilka (lub kilkanaście), badań, żeby dla świętego spokoju wykluczyć inne przyczyny.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakie badania masz na myśli, poza tarczycą? Z chęcią kiedyś zrobię. Ja nie potrafię spać w nocy, dopiero nad ranem zaczynam zasypiać i potem śpię ile wlezie. Nawet do 15 godzin. Jeśli jestem zmuszona do działania, to gdzieś tam po drodze przysypiam, ziewam non-stop. Niby czuję się wówczas zmęczona po takim dniu, kiedy tylko kimam z doskoku i powinnam zasnąć od razu jak tylko się położę np. o 23:00, ale gdzie tam.. mój organizm czeka do późniejszych godzin z zaśnięciem, a potem śpię, śpię i śpię...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim sprawdziłbym sobie poziom cukru, ewentualnie krzywa cukrowa z poziomem insuliny. Poza tym TSH, FT3 i FT 4 to nie jedyne hormony, jest ich sporo więcej, chociażby prolaktyna, testosteron, itd. Swoją drogą hormony tarczycy o których wcześniej pisałem, nie świadczą wcale o prawidłowej pracy tego narządu. Mogą to być też problemy z ciśnieniem, niedotlenieniem, lub jakimiś niedoborami (może anemia). To jest tylko to, co przychodzi mi na szybko, gdyby zgłębić problem, zapewniam Cię, że przyczyn może być znacznie więcej.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×