Skocz do zawartości
Nerwica.com

mam doła!


reirei

Rekomendowane odpowiedzi

DarkAngal - Witam!!! :lol::lol::lol:

Nie martwcie się, humor mi już powrócił, a wiadomo - jak psychika silna to mnie czołgiem nie rozjadą nawet. Byłem u chirurga, na razie nie chce mnie ciąć (i dobrze), dostałem jakieś syropy, tabletki.. i czopki na krzepnięcie ;). Troche boje się depresji, znam tą chorobę nawet za dobrze i nie mam ochoty tego jeszcze raz przechodzić, ale to tylko wstępna diagnoza, wydaje mi się że jest ok. Jedynie z łaknieniem ogromny problem, do 1 kanapeczki dziennie musze się zmuszać, a i tak wszystko zwracam. Ale bedzie ok. Najważniejsze wyciągnąć wnoski i postanowienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chciałabym żeby się okazało,że to "tylko" pęknięte jelito zatruwa nasz organizm i z tad biorą się nasze "psychiczne" dolegliwości. operacja i pyk po problemie. ale niestety to nerwica powoduje inne choroby,a nie inna fizyczna dolegliwosc powoduje nerwicę :( Mogłabym być chora na cokolwiek byle byłoby to fizyczne łatwe do zdiagnozowania,a nie tak męczące i tajemnicze jak te moje "psychozy".Już się ucieszyłam,że może ja też mam pęknięte jelito ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też sie udziele chociaż jestem tu nowy.Ja też miełem takie uczucie smutku i że się do niczego nie nadaje że wogle chciałbym gdzieś uciec daleko z tąd.Nie wiem jak to się stało że mi przeszło podejrzewam że przez to że zaczełem układać swoje życie wszytkie problemy nie rozwiązane rozwiązałem nei robiłęm sobie wiecej kłopotów przestałem pić alkochol(raz na mięsiąc mi sie zdaży) zaczełęm dużo przebywać ze znajomymi,mówic prawde tylko,kupiłem sobie kino domowe oglądam non stop filmy,chodze regularnie do psychiatry rozmawiam sczeże i otwarcie na tematy co mie dręczą z kolegami i kolżankami też i oni mnie rozumieją i traktują normalnie.Umawiam się z dziewczynami(narazie nie chce stałego związku) biore regularnie leki od psychiatry na nerwice i chyba to mi pomaga.Otowżyłem się na śiwat i przedewszytkim wiem że nei jestem sam z tym problemem.Jak coś mnie dreczy to odrazu ide to wyjaśnić i już mnie nei dręczy i jest okey wszytko,SCZEROŚĆ OTWARTOŚĆ ROZMOWY O SWOICH PROBLEMACH POMAGAJĄ!Naprawde.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak bym się cieszyła gdyby mi krew ciekła z dupy(jak to pięknie określiłeś) bo przynajmniej moja rodzina uwierzyła by mi że cierpie,bo przynajmniej nie byłabym sama i miała wsparcie gdy nie mam siły żyć. TO moje osobiste zdanie: CIESZYŁA BYM SIE BARDZO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! acha i nie obrazaj innych jak jestes na mnie zły i uważasz ,że sobie wkręcam. moze i sobie wkręcam nie twój interes. Ci ludzie podobnie jak Ty,jak ja cierpią,a Ciebie nikt nie nazywa żle i nikt zapewniam Cię nie ma tu złych intencji. A juz w szczególnosci moich wypowiedzi nie musisz odbierać jako ataków. Moje opinie i wypowiedzi dotyczą wyłacznie mnie samej nikogo nie oceniam,ani nie podsumowuje,i ironicznie nie komentuje,bo nie mam do tego prawa. i prosze cię o to samo!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ci ludzie podobnie jak Ty,jak ja cierpią,a Ciebie nikt nie nazywa żle i nikt zapewniam Cię nie ma tu złych intencji. A juz w szczególnosci moich wypowiedzi nie musisz odbierać jako ataków. Moje opinie i wypowiedzi dotyczą wyłacznie mnie samej nikogo nie oceniam,ani nie podsumowuje,i ironicznie nie komentuje
Te słowa są do ciebie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to nie jest kolejny post w stylu 'nie chce mi się żyć' lub 'mam już dość'... czuję się rozczarowany sobą, swoim postępowaniem... wydawało się, że jest już w miarę dobrze, że jakoś sobie radzę... wystarczyło jedno załamanie i koniec... kolejny raz nie poszedłem do szkoły, kolejny raz zrobiłem w domu awanturę, znów użalam się nad swoim stanem, serce mi pęka jak widzę, że mama ciągle płacze i mówi, że zrozumie, jeśli będę chciał rzucić szkołę... nie chcę tego, cała moja edukacja od podstawówki przez gimnazjum i liceum była po to, żeby móc studiować to o oczym zawsze marzyłem... studia zacząłem i zacząłem również chorobę... to okropne co ona ze mną robi, nie potrafię przebywać ze zdrowymi ludźmi, mam im za złe to, że są zdrowi, że nie mają pojęcia o lękach, które dla mnie są codziennością... nikt nie potrafi zrozumieć tego jak można non stop bać się śmierci, tego, że 'coś mi się stanie' i innych durnych rzeczy... ja naprawdę chcę wierzyć w to, że będzie tak jak kiedyś, jednak takie dni jak dzisiejszy uświadamiają mi, że w walce z chorobą przegrywam do 0... patrzę na mój plecak, który leży na łóżku, spakowałem go wczoraj z nadzieją, że dzisiaj będzie lepiej, że wreszcie pojadę do szkoły, że jakoś to będzie... teraz tylko ryczeć mi się chcę, bo kolejny raz zawiodłem się na samym sobie... to żałosne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! nie tłumacz się,że użalasz się nad sobą. bo nam właśnie tego użalania brakuje. to fakt,że mamy do siebie tak wysokie i perfekcyjne wymagania wpędził nas w nerwicę. Trzeba spojrzeć na siebie innaczej,bardziej realnie-zaakceptować to,że nie jest się (i nigdy nie będzie doskonałym). im więcej dasz sobie luzu i prawa do tego by ci się nie udało tym będzie lepiej. ja ostatnio odkryłam jedną bardzo fajną zaasadę: nie chodzi o to,zebym nie miała ataku. chodzi o to JAK ja się po takim ataku zachowam: czy "skopię" się do reszty,poniżę i obrzucę się błotem czy też np.: pochwalę ,coś w stylu: nie udało się ale nie unikałam tylko spróbowałam-jestem blizej celu. to prawda,że zachowania po ,których spotyka nas "nagroda" powtarzamy z wieksza chęcią,zaś te tych które kojarzą nam się przykro,unikamy sparaliżowani lękiem. nie ważne jest więc czy masz nerwicę czy nie,czy masz napady,ataki. Istotne jest jak podchodzisz do samego siebie? Czy jest ma to charakter wspierający (zachęcający do dalszego działania) czy też zawstydzajacy,obwiniający i ponizający? Ja zawsze jak mam doły to zauważam u siebie te drugie podejscie. nie jestem zdrowa,ale nad tym pracuje. I jak w życiu raz lepiej raz gorzej :D ale do przodu!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie tak. Każdy z nas (mówię o osobach które sie leczą) ma chwile słabości i załamania. Też niedawno myślałam że wszystko jest ok, aż tu nagle w mało spodziewanym momencie przyszedł atak. Całkowite wyjście z nerwicy to trudna droga i musimy być przygotowani na to że będą jeszcze te gorsze dni, co nie oznacza że nigdy nie będziemy zdrowi. Głowa do góry - wyzdrowiejesz!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwica to pewne stany, które czlowiek przechodzi i trzeba je zaakceptować. Ja mam nawet juz stały scenariusz. Atak - Użalanie się nad sobą, że znów kolejny atak, pomimo terapii - Złość, Złość, Złość - Chęć walki z tym cholerstwem - Walka - Wspaniałe, szczęśliwe dni, myśl, że już po chorobie........i znów kolejny atak, choc już nie taki duży jak poprzedni! I tak w kółko!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zawiodłeś sie na sobie poprostu wciąż idziesz w dobrym kierunku . Prosze nie traktuj powrotu nerwicy jako przegranej bo tak nie jest. Zrozum proces wyleczenia całkowitego z nerwicy ..Ten proce zakłada wielu powrotó wydawać by sie mogło do punktu wyjscia ale tak nie jest to tylko kolejny etam . Dobrze Ci idzie JA jetsem z Ciebie dumna . Idz dalej grown up19

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Musisz dac sobie prawo do takich" porazek"-złe słowo ale trudno.

 

Musisz dac sobie prawo do tego,ze bedziesz miała gorsze dni.

 

Bez dania sobie takiego prawa raczej nie" ruszysz z miejsca".

 

 

.....................................................................................................

 

 

Ps.No juz mnie nie ma...Do poniedziałku pa pa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem w bardzo podobnej sytuacji.Nie mogę skupić się na nauce,wszystkie moje myśli koncentrują się na lęku.Ciągle boję się tego co będzie jutro,studia mnie przerastają.Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam na wykładach.Na ćwiczenia jeszcze chodzę,pozwijam się godzinę,wyjdę do łazienki i jakoś ciągnę.Jakimś cudem zaliczyłam sesję,cieszyłam się jak dzieciak,bo z wiadomych powodów nie byłam za bardzo przygotowana ,a od matki usłyszałam :"Dlaczego nie lepiej?"Chce się żyć...

Cieszę się,że coś osiągnęłam,że mimo wszytko dałam sobię radę,że może jednak mnie nie wywalą,a to niespodzianka.

Cokolwiek zrobię będzie źle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja często mam takie "porażki" :( dlatego aktualnie mam urlop dziekański bo lęki mnie pokonały i nie dałam rady z nauką :( ale nie martw się i niezałamuj bo najważniejsze,że wiemy co nam jest i się leczymy...a na naszej drodze do zdrowia jest prosta droga jak i ostre zakręty,ale wszysyc damy radę i kolejne dni będą słoneczne :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc... jestem zmeczona.. tą choroba.. bezsilnośc mnie pomału zabija... czesto mam te zawroty głowy uczucie ze spadam umieramitp. ale ostatnio czułam sie nawet nie zle tylko autobusy i tramwaje mnie przeraząły.. byłam u psychologa nowego lekarza... dał mi leki... boże!! po tych lekach jest narazie gorze... chciała bym już normalnie życ... ale nie moge... czuje sie strasznie biore leki a efektu nie ma/...ile jeszcze?????

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

patti1985...

 

u mnie to samo... jezeli dzialaniem lekow mialo byc, ze juz nie mam na nic ochoty, ani na leczenie, ani na nieleczenie... to leki dzialaja :roll: ... ale nie wydaje mi sie, ze takich efektow ktokolwiek oczekuje od farmakologii... :?

 

sama juz nie wiem, co o tym myslec...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

×