Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Witam Was serdecznie,

 

jestem nowa na forum.

Zarejestrowalam sie tutaj bo chcialabym pomoc tym wszystkim, ktorzy sa zmeczeni atakami paniki, ktorzy poprostu sie boja czy maja fobie.

Ja cierpie na nerwice od 4 lat, ale od prawie 4 miesiecy nie musze brac juz tabletek.

W moim przypadku pomogla mi psychoterapia.

Przed ktora bardzo dlugo sie wzbranialam, wyobrazalam sobie, ze bedzie to "babranie w przeszlosci" a na to nie mialam najmniejszej ochoty.

Nie chodzilo o to , ze mialam cos do ukrycia, raczej obawialam sie na sile szukania jakis traum w moim zyciu, ktore mogly spowodowac nasze leki.

Z perspektywy czasu zaluje, ze tak dlugo zwlekalam z decyzja.

 

Mialam szczescie trafilam na swietnego psychologa z nisesamowitym podejsciem.

Tak wiec prosze Was nie poddawajcie sie, szukajcie pomocy na terapiach, psychologowie sa dostepni w ramach umow z NFZ.

 

pozdrawiam Was serdecznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oddech , lek przed jego zatrzymaniem , strach....

 

Witajcie

 

Pewnie juz ktos pisal o podobnej sytuacji ale w moim stanie nie jestem w stanie tego znalesc... dzis rano obudzily mnie dwie mysli...

wdech , nie wydech , nie no wdech a moze wydech ,wdech,wydech.... myslalem ze oszaleje , zalalem sie potem , gorąc uderzył do klatki piersiowej... udało mi się zacząć oddychać uspokoiłem oddech zasnołem... niestety teraz jakiś dziwny strach powoduje że boje się że to sie wydarzy , ze przestane oddychac... boje się że przyjedzie pogotowie że zabiora mnie do psychiatryka albo umre i milion innych... czy ktos z was miał kiedyś tak ?? czy to na tle nerwowym??

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

weirdie, przykre to, co spotyka Cię od najbliższych Ci osób.

Fakt, że mieszkasz z nimi, a Oni nie wiedzą wiele, z czym zmagasz się na codzień.

Powinnaś otwarcie porozmawiać z rodzicami i powiedzieć o swoich problemach. O tym, że przerastają Cię, że nie masz już siły walczyć z nimi.

Nie możesz tego dłużej ukrywać i udawać, że wszystko jest ok. Przecież po to mamy rodzinę.

Zobaczysz, jaka będzie ich reakcja na Twoje wzywanie pomocy.

 

W powrocie do zdrowia niezwykle istotne przyznanie się przed sobą i najbliższymi, że masz problem, że przeżywasz lęki.

Lekarstwa nie zawsze zadziałają. Niekiedy potrzeba je zmieniać kilka razy, by trafić na ten właściwy lek, który będzie pomagać.

Leki pomogą przetrwać Ci najcięższe chwile, wyciszą Cię wewnętrznie.

Wskazana byłaby wizyta u psychoterapeuty.

Ściskam Cię mocno, Kika

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agrafka0806, strasznie miło się poczułam kiedy przeczytałam co napisałaś :) to ważne, żeby czuć, że istnieje ktoś kto rozumie w jakimkolwiek stopniu Twoją sytuację. Moja mama to naprawdę wspaniała, inteligentna kobieta. Podziwiam ją za to jak radzi sobie mimo masy problemów, spraw sądowych, kłopotami z pieniędzmi. Nie daje nigdy sobie w kaszę dmuchać. Zawsze rozumiała moje potrzeby i wiem, że przykro jej, że jest jak jest. Pewne rzeczy ciężko jest zmienić, przecież nie wywali ojca z domu, który tak naprawdę praktycznie sam utrzymuje dom i gospodarstwo (mamy pare różnych zwierzaków). Mama jest alkoholiczką i nałogową palaczką, i to jest jej największa wada. Myślę, że gdyby nie jej nałogi, byłaby najcudowniejszą mamą na świecie. Ostatnio, kiedy wróciła do domu trochę podpita, zaczęłam z nią rozmawiać na następny dzień. Powiedziałam, że ja sobie już nie radzę z tym wszystkim i przerasta mnie to, co dzieje się u nas w domu. Że nie wymagam ani od niej ani od ojca prawie nic, nie chcę od nich góry pieniędzy tak jak otrzymują moje rówieśniczki, nie chodzi mi o to, aby ubierać się w najmodniejsze ubrania i aby zaspakajali zawsze moje zachcianki, ale tylko i wyłącznie o to, że dom jest miejscem, w którym najbardziej nie lubię przebywać, chociaż powinno być na odwrót. Zapytałam dlaczego ona zawsze musi uciekać w alkohol i nie spróbuje nawet tego zmienić i wciąż się oszukuje, że alkohol to jedynie jej przyjemnośc. Mama się rozpłakała, powiedziała, że nie wie co ma mi odpowiedzieć i przeprosiła. Powiedziała mi też, że ona od długiego czasu widzi co się ze mną dzieje, ale nie wie jak ma to zmienić, stara się, ale czasem czuje się wobec tego bezsilna i winna.

Ojciec to nie człowiek, z którym mogłabym usiąść i porozmawiać o swoich problemach. Jego pole widzenia najczęściej ogranicza się na czubku swojego nosa. Wydaję mi się, że ta sprawa rodzinna nie zmieni się, ponieważ każdy z nas tutaj ma dość wszystkiego i każdy oczekuje, czego innego. Kompromisy i ugody przerabiane są tu od kilkunastu lat, bez pozytywnego skutku. Ja wiem, że ja to przetrwam, bo ustaliłam sobie pewien cel w życiu i jeżeli mam wybór albo się poddać albo brnąć dalej, wybieram drugie rozwiązanie, bo ucieczka niczego nie załatwi. Czasem mi bardzo trudno, zwłaszcza przez te lęki i przede wszystkim w szkole. Generalnie w liceum jest ok, jednak nauczycielka od języka polskiego wywołuje na lekcji taki strach, że człowiek boi się jej o cokolwiek zapytać, dlatego też panicznie boję się przed jej lekcją. Ostatnio jak na GZW miałam czytać przed klasą referat z koleżanką (to nie było na ocenę, po prostu zadana dodatkowa praca) to tak CAŁA się trzęsłam, że zrezygnowałam po przeczytaniu 3/4, bo już nie dałam rady, oddałam kartkę koleżance, aby dokończyła. Takie sytuacje nie wydają się końcem świata, ale ja za każdym razem odbieram je jako porażkę, staram się uspokajać i pocieszać "liczy się to, że podjęłaś się tego wyzwania", ale to nie pomaga i gwarantuje mi zepsuty humor na resztę dnia. Nie wiem co z tym robić. A paradoksalnie referat był na temat "jak pokonać stres?"...

 

W powrocie do zdrowia niezwykle istotne przyznanie się przed sobą i najbliższymi, że masz problem, że przeżywasz lęki.

 

Często o tym czytałam, ale wydaje mi się to nieprawdopodobne wręcz. Kiedy wiem, że inni wiedzą, że łatwo ulegam stresowi, denerwuję się jeszcze bardziej, że ktoś specjalnie będzie wyszukiwał we mnie wszystkich objaw stresu. Nie umiem zmienić swojego nastawienia i toku myślenia..

 

contessa, tylko jak odważyć się na ten pierwszy krok? Nie potrafię wyrazić jak bardzo się boję takiego spotkania. Może boję się konfrontacji z własnym problemem. Słowami tego nie jestem w stanie wyjaśnić, mogłabym jedynie to namalować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój dzień dzisiejszy był super!!!!

Po 11 latach leczenia-wiem,że jestem chora nadal..dostałam totalnego odjazdu na ulicy:(:(:(:(..Poł biedy,żeby się miało odlot..ale to jest odlot totalny...nóg nie ma-nie ma jak uciec-łeb nie funkcjonuje-więc nie ma gdzie uciec...

dopadłam pierwszego lepszego taskówkarza i błagałam,żeby mnie zawiózł do domu..co powiedziałam????Że coś mi słabo-coś z sercem...

I tak wyglądałam pewno jak upiór..

Czy jest tutaj ktoś -kto po kilkunastu latach z tego wyszedł????????????/Cz jest ktoś kto odstawił leki i normalnie wychodzi z domu???

POMOCY!!!bo coś mi się stanie...Oszaleć już więcej nie oszaleje!!!!Ale już nie mogę:(:(

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

Co prawda ja nie mam nerwicy lecz mój partner ją ma. Poznaliśmy się 4 lata temu. Na początku nic nie wskazywało na stan w jakim jest z biegiem czasu jego ataki zaczęły się nasilać, stał się agresywny, walił ręką w stół, krzyczał a do tego doszło do skurczy mięśni cały zesztywniał i miał trudność w wymowie. Zaczynam się go bać. Nie chodzi tu wyłącznie o mnie - mam dwoje dzieci, które to widzą. Jak pomóc mu aby panował nad sobą, byle błahostka jest powodem do kłótni. Czasami mam tego zwyczajnie dość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najwyraźniej Twój partner nie zdaje sobie sprawy z tej choroby. Sam przeżywam takie stany, ale zaraz przed wybuchem zapada do głowy myśl: "Ej zaraz... to cholerstwo mną steruje. Moge byc milszy i szukać delikatnego wyjścia z tej sytuacji. Spróbuj znaleźć rozwiązanie". Pięć minut i już patrze na sytuacje inaczej, a przede wszystkim później jakiś spokojniejszy jestem :)

 

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie dopada najczęściej właśnie w miejscach publicznych(siedzenie na wykładach i zajęciach prawdziwie obrzydza mi żywot), czasami nawet jak jestem ze znajomymi, a to mnie zwykle uspokaja..

 

kacha.kkk ja jestem z olsztyna,chętnie wymienię gadu na priva;]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Svafa, Trzeba być wielkim przyjacielem i mocnym przyjacielem, żeby przyjść i przesiedzieć z kimś całe popołudnie tylko po to, żeby nie czuł się samotny. Odłożyć swoje ważne sprawy i całe popołudnie poświęcić na trzymanie kogoś za rękę , nie jesteś sama pamiętaj o tym. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pitu, dzięki :smile:

Mightman, uzdrowienia?choruje na to od wielu lat są okresy gorsze,lepsze na terapie chodze więc nie ucz mnie proszę jak mam postępować .Z tym mozna nauczyć się żyć ale to zawsze wraca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hehe,*Wiola*,no jestem tu żółtodziobem, więc nie mogłem się oprzeć zadania tego pytania:) testuję ostatnio nowy sposób na wykłady-rysowanie różnych dziwactw w czasie wsłuchiwania się w prowadzącego(odwracanie uwagi-znakomite, jeśli się umie to stosować). Zobaczymy czy coś da.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze co moze byc to czekanie na atak...ja juz troche z tym walcze ale zawsze powraca mysl czy to juz zawał czy nie...pomaga mi oxazepam ale tylko doraznie go stosuje,a poza tym jestem kierowcą ...i jak tu odwrócić uwagę? nie zawsze sie da to zastosować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie. jestem nową osobą, przeczytałam tutaj kilka postów i postanowiłam się podzielic swoją historią. otóż nerwica towarzysz mi już kilkanaście lat, tylko, że początki były łagodne, nawet nie sądziłam ze to może być to. 4 lata temu straciłam ciąże, wylądowałam potem na terapii, objawowo nie było tak źle, ale potrzebowałam pomocy bo strasznie to przeżyłam. potem była wymarzona ciąża, dziecko i przyszedł na mnie jakiś kryzys, bo czułam że nie sprawdzam sie jako matka. no ale szłam do przodu. po 2 latach przeprowadziliśmy sie do swojego domu, zaczeły się dziwne relacje z mężem, potem nakryłam ze pisze z jakąś kobietą niezliczoną ilość smsów, doszły kłamstwa i ogólnie atmosfera zrobiła się beznadziejna:( u mnie wystąpiły objawy nerwicowe, w postaci ściskania w brzuchu, nerwowości i lęku. zaczęłam chodzić na terapię. zaczeło sie uspokajać, a ponieważ terpia była prywatnie, po 4 miesiącach zrezygnowałam bo czułam sie dobrze.sprawy zaczęły się prostować i wydawało sie ze nie może być lepiej,.

natomiast od września mam nawrót:( i to z mega dawką objawów. były ściskania w brzuchu, które mnie wykańczały, bo brakowało mi tchu, byłam ciągle spięta i rozdrażniona. ale sprawy zaczęły mi sie wymykać spod kontroli, doszły zawroty głowy, uczucie ciągłego niepokoju, zimnych dłoni i stóp, kompletny brak koncentracji, ciągłe zmęczenie. u psychologach po testach okazało się, ze mam wyniki - o dziwo! - są lepsze niż te sprzed ponad pół roku. ale objawy bardziej ostre. teraz doszły mi uczucia drętwienia głowy, uczucie przelewania sie w głowie ciepłego płynu, jakies doznania jakbym w głowie miała spięcia elektryczne, zaczęły mi drętwieć i mrowieć palce u rąk i nóg, i tak jakby brak czucie czy obumarcie palców. uczucie okropne, od razu przywołujące u mnie myśl o wylewie. pozatym zaburzenia widzenia, widzenie przez mgłe, uczucie ciągłego kołysania, odrętwienia całego ciała, napięcia, stanu lęku - takiego, że nie da się wytrzymac. często mam wrażenie ze mam zatrzymanie krążenia, bo wypatruję u siebie żył i zauważyłam że przy atakach zył sa bardzo mało widoczne i stąd rodzi się w głowie myśl, że krew nie krąży:( częto miewwam uczucie jakbym zaraz miała zemdleć, robi mi sie słabo i czuje że odpływam i nie mam krwi w twarzy, bo robi sie blada,

człowiek boi się, ma lęki ale niewie o co chodzi bo to jakby nieuzasadnione. no i ta bezradność, poczucie że się jest nic nie wartym, beznadziejnym i zdominowanym przez objawy. Ta głowa to teraz mój najczulszy punkt, bo te "przelewania" to takie straszne uczucie, że człowiek sobie wyobraża że ma jakiegoś guza czy Bóg wie jaką chorobę.

te napady zdarzają mi się bardzo często, w pracy jest najgorzej, bo człowiek tymbardziej sie nakręca,niechcąc dać po sobie poznac.

póki co nie biore tabletek, ale zamierzam pójść do lekarza bo bez tego nie egzystuje:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×