Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zdrada i jej konsekwencje


Rekomendowane odpowiedzi

odrzutowiec

Witam Drogie / ich Forumowiczki/ Forumowiczów!

 

Potrzebuję pomocy, rady dotyczącej postawy byłego partnera. Byliśmy z sobą 7 miesięcy (krótko), ale ten związek bardzo dobrze rokował. Szybko razem zamieszkaliśmy - on był po bolesnym przeżyciu zdrady (zapewne kilkukrotnej) swojej byłej (zdradziła go z dobrym znajomym, z którym mieszkał, pocieszała się kolegą, gdy mój ex był nieobecny, dodatkowo razem się z niego nabijali), a ja po porzuceniu przez dupka, z którym byłam niemal 4 lata.

Uczucie, które nam się przytrafiło spadło na nas z nieba, opromieniło blaskiem miłości, dało wiarę w lepsze jutro. Było szczere i rozwijało się szybko - ja i on mieliśmy pewność, że tego szukamy i chcieliśmy przewartościować swoje życie, stworzyć harmonijny związek. Udało się. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa, trafiłam na wspaniałego, dojrzałego człowieka, miałam zostać kiedyś jego żoną, chcieliśmy mieć dziecko (więc intymnie byliśmy blisko, jak nigdy jeszcze; niestety nie zdążyło się udać).

Jakiś czas temu poczułam, jakby wyrwał mi serce, moja żałość jest nadal nieutulona. Oświadczył mi, że spotkał byłą, chwilę pomówili i poczuł, że nadal ją kocha...że to uczucie jest silniejsze od tego, które ma dla mnie, że nasz związek nie przetrwa. Poczułam się jak pocieszycielka, którą można było wykorzystać, a teraz odstawić.

Podjął stanowczą decyzję. Będzie zabiegał o jej powrót (choć nie wie, czy nadal jest z tamtym, z którym zdradziła...), nie dopuszcza, że może go nie przyjąć, tak więc nie może mi obiecać, że wspomni nas i moje serdeczne uczucie, jeśli mu się nie uda.

Przekreślił nasz harmonijny związek, krótki, ale zapewne bardziej wartościowy od 5 letniego zakończonego w perfidny sposób. Radził się przyjaciół - odradzali mu szarganie godności i powrót do zdradzającej, podkreślali zalety naszej relacji. To argumanty, które jednak do niego nie trafiają, zapowiedział, że idzie za głosem uczucia, będzie próbował do skutku.

Zostałam zupełnie sama, moja rozpacz nie ma granic. Dlaczego zrezygnował z wierności, poczucia bezpieczeństwa, pewności, zaufania, stabilności - które jak sam przyznał miał w naszym związku? Dlaczego to zrobił skoro jeszcze czuje do mnie miłość, ale słabszą od tej, którą darzy ją? Jestem załamana. Poświęciłam mu wszystko, zamieszkaliśmy razem, mieliśmy plany, związek rozwijał się wzorcowo. Dwa dni przed oświadczeniem mi swojej decyzji wyznawał mi miłość i deklarował, że jestem najważniejsza... Tworzyliśmy bardzo udany związek - przyznali to wszyscy, którzy nas otaczali. Dzieliliśmy się wszyscy radością i mocą naszego uczucia. On porzucił ten szlachetny kamień, a wybrał grudkę błota - zdradę, która może się powtórzyć, upokorzenie, niepewność. Co gorsza, zapewnia, że jest w stasnie zmienić się dla tej, która go zdradziła. Będzie żebrał i zabiegał tak długo, aż zechce go przyjąć?Dla takiej osoby... Jak mógł?

Nie wiem, jak sobie poradzić, moja samoocena spadła - to 2 związek, w którym jestem gorsza... Starałam się wprowadzić do jego życia sens, on to wiedział, czuł, ale nie chce docenić. Znam swoją wartość, ale tak bardzo boli to, że ktoś depcze wartościowe uczucie, bo nie wystarczy mu budowanie życia na wierności, odpowiedzialności, pewnym uczuciu i zaufaniu - musi je wznosić na zdradzie, ograniczonym zaufaniu, braku szacunku, czymś co trwało długo, ale było mniej warte od naszej relacji.

Swoją decyzją zabił nasze uczucie, nie dał mu się do końca rozwinąć, zburzył namiastkę domu i rodziny, którą razem stworzyliśmy...

Jestem jeszcze u niego, twierdzi, że mnie nie wygania...zaczynam szukać nowego lokum...cierpię ogromnie, jest obok mnie, a nie mogę go nawet przytulić. Żyję nadzieją na to, że doceni, ale wiem, że nie teraz. Bardzo go kocham i chciałabym, by zechciał zainwestować w nasze uczucie, w pewną osobę, którą jestem, w osobę, która nie jest mu obojętna, a do niedawna była dla niego wszystkim...

Nie potrafię tego przyjąć, nie wierzę w tę decyzję...z minuty na minutę umieram z żalu

Przepraszam za długość posta, ale liczę na to, że ktoś życzliwy go przeczyta i coś poradzi...

 

Zapomniałam dodać, że poprzedni jego związek zakończył się jakieś pół roku przed początkiem naszego. To on zerwał, dowiedziawszy się o zdradach przypadkowo, a teraz również on chce prosić o odbudowę tego związku, zmieniać siebie gdy zajdzie taka potrzeba...

 

Dziś dowiedziałam się, że ona zgodziła się wrócić do niego - napisała wiadomość, którą rozpoczęła od wyznania miłości...zauważyłam to ukradkiem. Właśnie wróciłam z pracy, ze łzami w oczach i bólem w sercu, tak jak myślałam, nie zastałam go i zapewne zobaczę dopiero po pracy. Jestem pewna, że pojechał do niej..., więc raczej się nie ocknie i nie zatęskni za mną.

Jeżeli idzie o mnie...mam honor, a związek nie zaczął się od łóżka i wspaniale rozwijał. Nie mogę uwierzyć, że wszystko to mogło być nieszczere...choć podjęcie decyzji o zostawieniu mnie w dwa dni jest bardzo dziwne...Co do niego...nie sądzę, żeby miał honor, skoro do takiej osoby wraca, choć dane mu było spotkać kogoś wartościowszego. Kieruje się uczuciem...które jest może przejściowym impulsem, wspomnieniem, ale nie chce słuchać, że w tworzeniu stabilnej relacji na życie liczy się nie tylko uczucie, ale też wartości, argumenty rozsądku - poczucie bezpieczeństwa, wierność, zrozumienie i odpowiedzialność...tego zaś raczej w wielu momentach poprzedniej relacji mu zabrakło. Miał to przy mnie, sam przyznał, ale dodatkowo miał też szczerą miłość, którą - wydaje mi się - zawsze odwzajemniał, nawet w większym stopniu. Jest tylko jedna różnica - gdy byliśmy razem, nikt nie szargał jego godności zdradą, nie oszukiwał, nie był perfidny...

Nie rozumiem tego postępowania, a żałość jest we mnie równie wielka jak uczucie do niego, niestety czułam od samego początku, że jest tą osobą i zawsze - choć niedługo - patrzyliśmy w tym samym życiowym kierunku...nie pozwolił dalej rozwijać się uczuciu.

 

Proszę o radę, ta sytuacja mnie wykańcza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm...

 

 

Stałaś się pocieszycielką..

 

Mogę jedynie przypuszczać jak jest Ci źle, jak boli , jak to jest kiedy tracisz kogoś najważniejszego , wiesz , że nie "jest" już "Twój".. mimo, ze jest obok..

 

Ech.. ciężka sprawa..

 

Moim zdaniem to ostateczny koniec.

Nie łudź się dziewczyno ponieważ to jego wybór, jest człowiekiem dorosłym , dojrzałym więc myśli świadomie rzekomo "uczuciami" ciekawe..

 

Jego wybór .. pozwól mu odejść..

Nie był Ciebie wart..

 

Spójrz na to tak.. skoro raz coś takiego zrobił dobrze wiedząc w co ponownie sie pakuje to na tym to się kończy.. Zranił cię...

 

Wróci może kiedyś i co??

Chciałabyś być znowu jego pocieszeniem ?? Gdy tamta go ponownie zrobi w "rogi"...

 

Bedzie w stanie ponownie Cie porzucić bo znowu zacznie kierować się "uczuciami"..

 

DLA MNIE TEN ZWIĄZEK JUŻ NIE ISTNIEJE!!

 

 

Nie wiem... To moje zdanie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziękuję za wszelkie odpowiedzi, czuję, wiem, że jest w nich sporo racji. Skoro jednak wciąż ją kochał, dlaczego inwestował w relację ze mną (bardzo się poświęcał i zabiegał o mnie). Widziałam jak dzięki temu uczuciu się zmienia - sam przyznał, że na lepsze, (np.rzucił nałóg). Mówił, że przy mnie dopiero poczuł coś, czego nie miał jeszcze nigdy, jedność uczucia i ciała, potrzebę przewartościowania swego życia, stworzenia harmonijnego związku. Mówił, że jestem jego największą miłością i zaklinał, że do starej nie ma już powrotu. Myślałam, że zrozumiał... :( Najgorsze jest to, że łudzę się, iż za mną zatęskni, że doceni te wartości, to co było między nami i może odważy się wrócić...? W jednej chwili życie straciło dla mnie sens - jestem sama, daleko od rodziny, wciąż nie mogę się zakorzenić, bo teraz on, a rok wcześniej inny mężczyzna, wyrzucili mnie ze swojego życia w podobny sposób. Ten kończący się związek był jednak znacznie bardziej ważny, choć krótszy...Nie wiem, co ze mną jest nie tak...Czy oni naprawdę nie oczekują od miłości wierności, poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji, czy nie cenią zaufania, rodzinnego ciepła i możliwości bezgranicznego polegania na drugim? Boże, jakie to jest trudne, nie mogę wytrzymać tej żałości...

 

-- 06 lis 2012, 07:43 --

 

Gdy zaczynaliśmy związek, zapewniał mnie, że jest do tego gotowy. Wiedział, jaką traumę przeszłam w poprzedniej relacji - gdzie facet z powodu nagłych wątpliwości (rzeczywiście innej kobiety )wyprosił mnie z domu po niemal 4 latach wspólnego bycia i wielu przejściach... Teraz czuję się jednak nieporównywalnie gorzej, znowu zostałam odtrącona,to bardzo boli, bo jestem osobą empatyczną i serdeczną, a w uczucia wkładam wszystko co mogę. Znowu nikt nie potrafi tego docenić...

 

-- 06 lis 2012, 07:46 --

 

dodatkowo mam poczucie, że tracę najbardziej wartościowego człowieka, jakiego poznałam, tego, o którym w pierwszym momencie spotkania mogłam powiedzieć i czułam, że będzie moim mężem, oparciem, ojcem dzieci. To przekonanie towarzyszyło mi przez cały związek i jest nadal...nie wiem czy to chorobliwa ułuda, czy pozostałość uczucia...ale skoro jest, to może warto jakoś zawalczyć? Tylko jak?:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brakodpowiedzi, rozumiem że Ci ciężko ,ale ciągle podkreślasz mówił powiedzieć

można wszystko,ważne jest czy te słowa mają pokrycie.Nie jest wart Twojego bólu,mysli ,cierpienia zastroszcz się teraz o siebie wyciagnij tez z tego wnioski na przyszłość,że zaufanie to czym możemy kogoś obdarzyć po pewnym sprawdzonym czasie.Może masz skłonność do wchodzenia w toksyczne związki tak mi się wydaje może poradż się psychologa skoro nie wiesz dlaczego tak się dzieje zródło jest w Tobie gdzieś tam ukryte w przeszłości warto by do niego dotrzeć by znowu nie popełnić tego samego błedu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to chyba oczywiste jest, że zdrada rodzi problemy? Tylko to też zależy od sytuacji, w jakiej nastąpiła zdrada. Niech koleżanka tutaj palnie się mocno w głowę i nie przeciąga struny!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brakodpowiedzi, Czytając Ciebie mam wrażenie ,że jesteś kobietą kochającą za mocno. Angażujesz się na 1000 % , świata nie widzisz poza facetem. To raczej nigdy nie kończy się dobrze :roll:

 

Bonus, Tak, to tak oczywiste jak to ,że woda jest mokra i dlatego nikt nie wpadłby na to ,żeby o tym pisać :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No jest to oczywiste. Tylko jeszcze raz to napiszę, że zdrada może mieć różny przebieg i jedni z tego powodu będą przeżywali, a inni mogą zabić. A co do wody, to raczej nie powiedziałbym, że ona jest mokra. Woda jest sucha i to zostało udowodnione przez naukowców. Mam Ci coś napisać prywatnie, MODERATORKO!! Wtedy już na pewno przestaniesz na mnie naskakiwać! Chcesz?!

 

-- 06 lis 2012, 13:54 --

 

Ty masz w ogóle rozum, dziewczyno, czy już go dawno nie masz?! O coś pytam??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale tekstów używasz, nie kulturalnie, jak na kobietę. Nie zwracam na to uwagi. I nie dryguj mną, bo nie masz takiego prawa!

 

-- 06 lis 2012, 14:05 --

 

Nawet Cię nie znam, dziewczyno. Skąd ja wiem, kim Ty jesteś, więc o jakim Ty straszeniu tu piszesz. Sama nakręcasz tą sytuację, jak też inni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś Ci się nie podoba w mojej pisowni, co? No to chyba Ty jej dobrze nie znasz, wiesz? Ja akurat cos o tym wiem, więc proszę bez takich uwag, tak?

 

-- 06 lis 2012, 17:11 --

 

Odczep się, natręcie Ty gramatyczny! Wiem o tym więcej, niż Ci sie tu wydaje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×