Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mój dzisiejszy dzień


daablenart

Rekomendowane odpowiedzi

Dzień dobry :-)

 

ja się mam nawet dobrze. W ogóle to ja nie biorę tabletek. Byłem kilka dni temu u psychiatry, przepisała mi tabletki, w moim przypadku Lexapro, ale mam ich nie kupować, jeśli uważam, że wytrzymam i dam sobie radę bez nich. Na razie recepta siedzi w portfelu :) A w środę zaczynam terapię analityczną z psychologiem. Wierzę, że mi pomoże doszukać się przyczyny moich nerwów. Psychicznie czuję się dobrze. Fizycznie ciut gorzej. Mam tak spięte mięśnie ramion i karku, że jak się napinam to się trzęsę .... i to mi się nie podoba, ale mówię sobie, że to jest efekt moich głupich nerwów i miliona myśli i że kiedyś to przejdzie jak się ogarnę z tą terapią.

Wszystkim życzę SPOKOJNEGO dnia i idę na placki ziemniaczane :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzisiaj średni, może wstałem lewą nogą

Objechałem ze znajomymi na cmentarz, moja pierwsza tak podróż samochodem 25 km w jedną stronę i rekord prędkości, to fajne. Takie korki na mieście i trudno się jechało. Później na chwile do restauracji a teraz już siedze w domu. I znowu ten niepokój, uciekające myśli ale jakoś daje rade, od 2 miesięcy biorę jakieś leki może pomagają. sam nei wiem chyba mam dzisiaj poprostu gorsze samopoczucie jak każdy. Mam jeszcze dzisiaj sporo matmy do zrobienia.

 

To pozdrowienia.... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie

jestem tu nowa, ale podczytuję Was już od jakiegoś czasu. Zaglądam wtedy gdy mam pogorszenie, gdy się boję i czuję się chora. Z nerwicą zmagam się już bardzo, bardzo długo. Kilkakrotnie byłam leczona antydepresantami ale gdy odstawiałam leki po jakimś czasie TO zawsze wraca. Nie wiem - albo mam tak kruchą konstrukcje psychiczną albo dziwnym zbiegiem okoliczności zawsze gdy wydaje mi się, że już mocno stoję na nogach - w moim życiu wydarza się zawsze coś, co znów ściąga mnie na samo dno ...

Na początku to były stany nerwicowo - depresyjne, potem dołączyła hipochondria.

Poczucie bycia chorym i paraliżujący lęk z tym związany NISZCZY MOJE ŻYCIE i niestety chyba tak już pozostanie. Nie pomogły nawet psychoterapie ( w sumie jakieś ponad 2 lata, nawet nie chcę myśleć ile kasy w to władowałam i nic ) znów wróciło !!! W tej chwili po prostu mnie już na to nie stać finansowo, zresztą już nie wierzę w możliwość wyleczenia. Chyba tak już mam. Czuję się z tym fatalnie bo jakbym się nie starała nie jestem w stanie tego pokonać. Wogóle ostatnio czuję się fatalnie. Już sama nie wiem czy to wogóle mozliwe mieć jednoczesnie nerwicę lękową, depresje i hipochondrie. Ale tak właśnie się czuje ... Mam poczucie tkwienia w sytuacji bez wyjścia. Niestety sama nie potrafię nic zrobić. Mam przeraźliwie niskie poczucie własnej wartości, czuję się bezradna i żałosna. Nikt nie traktuje mnie już poważnie. Mój mąż ma mnie, moich problemów i chorób poprostu dosyć. Chociaż moim zdaniem niewiele zrobił aby mi pomóc. Reszta rodziny ma mnie głęboko w dupie.

co Nie pracuję, siedzę z najmłodszym dzieckiem w domu i myślę, że trwa to już zdecydowanie za długo i pogarsza tylko mój stan. Być może możliwość wyjścia z domu, kontaktów z innymi ludźmi, zajęcie się czymkolwiek mogłoby mi pomóc ale . No właśnie zawsze znajdę jakieś ALE. Po prostu jestem święcie przekonana, że nie znajdę pracy bo nie mam studiów i nikt mnie nie zatrudni, że zostane wyśmiana, poniżona bo zbyt długo siedziałam w domu i nic nie potrafię. Mieszkam w takim miejscu, że wszędzie jest daleko a ja nie mam prawa jazdy ( chociaż bardzo się starałam i próbowałam je zdać wiele razy ). Ale ja nie wierzę w siebie i z roku na rok jest coraz gorzej. Wciąż porównuję się do innych i wypadam fatalnie. Ludziom jakoś się udaje i u mnie wciąż NIC. Miałam kilka zrywów, gdy próbowałam COŚ zrobić i zmienić swoje życie ale nigdy mi się nic nie udało. Wciąż jest tak samo - siedzę z dziećmi w domu i wyję .Czuję się jak w pułapce.

W tej chwili jestem na etapie zakrzepicy i chorób kobiecych. Gdy tylko zaboli mnie noga, panikuję, że mam zakrzep. Późnym wieczorem oglądam sobie po kilka raz w lustrze i porównuję czy nie jest grubsza i spuchnięta. Oglądam żyły i ciągle pytam męża czy coś widać - a on reaguje złością o odsuwa się się coraz bardziej. Wogóle zauważyłam, że to chyba nasila się gdy czuję się własnie ODRZUCONA I KOŁO SIĘ ZAMYKA ....

U ginekologa bywa, że jestem co miesiąc, a nawet częściej. Dokucza mi uczucie dyskomfortu, chociaż lekarz twierdzi, że wszystko jest w porządku - infekcji nie widać. Cytologie i posiewy wychodzą prawidłowo a ja cierpię. Ostatnio gdy po raz kolejny moja gin. powiedziała, że ginekologicznie nie ma się do czego przyczepić - co zrobiłam - poszłam szukać innego lekarza i tylko sobie zaszkodziłam. Nowa lekarka gdy usłyszała o wszystkich prawidłowych badaniach i moich narzekaniach, że boli, ze cos jest nie tak chciała w szpitalu porobić mi wycinki sluzówki i szukac przyczyny. Wymysliła jakąś chorobę, która po przeczytaniu w necie wpędziła mnie w jeszcze większe lęki i paranoję. Na całe szczęście nie dałam sobie nic zrobić i wróciłam do swojej gin. która uspokoiła mnie, że zna mnie tyle lat, i jest pewna, że nie jestem na tamto chora. A to co czuję niestety jest w 99% na tle psychicznym. Uwierzyłam jej, wróciłam do domu i poczułam się lepiej - objawy zniknęły... do następnego dnia - po nieporozumieniu z męzem WRÓCIŁY bo POCZUŁAM SIĘ ODRZUCONA.

NIE WIEM CO DALEJ. Chociaż od kilku dni noga nie boli wczoraj wieczorem tyle naczytałam się o zakrzepicy, że znów umieram ze strachu. Siedzę tu i piszę a moje dziecko musi się zająć w tym czasie same sobą - taka ze mnie matka - zresztą i tak wszystko jest bez sensu.

Przepraszam, że Wam zawracam głowe

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haha impreza dla nerwicowców i ambulans pod domem na zamówienie jako główna atrakcja ;p

 

(...) Kupimy sobie skrzynkę KARMI, do tego jakiś horror obejrzymy, następnie dramat psychologiczny, później wspólny atak paniki ;-) no i bezsenność do rana... jeeeeeee...

 

biglol.gif

 

I od razu humor lepszy a to pomaga :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pralinka1, witaj, bardzo Ci współczuję. I chyba rozumiem, ale jestem w o tyle lepszej sytuacji, że mąż mnie wspiera. Ja jestem dopiero na początku swojej drogi, czekam na wizytę u lekarza, prawdopodobnie dostanę jakiś lek, później może psychoterapia. U mnie się "choroba" umiejscowiła w twarzy, głowie i jamie ustnej. Ciągle jakieś bóle, ciągle się głowię co to może być. Wymyślam już od neuralgii (chociaż na to chyba moje bóle są zbyt słabe) po jakieś straszne choroby kości. Zrobiłam jakiś czas temu rentgen, nic nie wykazało, o dziwo objawy na jakiś czas wtedy osłabły, niestety teraz wróciły. Dwóch laryngologów nic nie stwierdza.

Staram się być ostrożna z lekarzami, bo nie ufam im za bardzo i boję się właśnie takiej sytuacji jaka przydarzyła się Tobie, że jakiś lekarz wymyśli jakąś chorobę wedle swojej specjalności i będzie chciał leczyć.

I nie myśl tak proszę o swoim życiu, masz przecież dzieci, które Cię kochają, a to jest cudowna rzecz. Pozdrawiam serdecznie.

 

 

A ja dziś wracając do domu miałam ochotę się zagrzebać pod kocem z książką i tak resztę dnia spędzić. Ale zmobilizowałam się, robię obiad i piekę placka (jutro jadę do rodziny, a lubię im coś zawieźć). Jutro się nie zagrzebię, bo właśnie do rodziny. To nie wiem kiedy... a może to minie.

Pomysł z imprezą dla nerwicowców jest genialny ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×