Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

tahela, w samotności źle, z kimś też źle, czy Wy też tak macie ?

ja się źle czuje z własnym umysłem i nieważne jest czy ktoś obok mnie jest czy nie. Z kim może i jest raźniej ale też trzeba czasem udawać że się jest normalnym i się dostosowywać.

Ja jednak z własnym umysłem potrafię być wobec siebie bardziej destrukcyjna niż, gdy jestem wśród innych ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy szukamy sensu życia, chcemy żyć dla kogoś, szukamy miłości, uczucie staje się to coraz większe im dłużej go nie ma.

Lecz kiedy uczucie to się pojawiło? Przecież jako dzieci nie myśleliśmy o tym by nadać taki sens życiu, żyliśmy dla siebie i byliśmy szczęśliwi.

Wszystko wydawało się proste i czyste. Teraz jest ciężko i wszystko jest niejasne. Czy to właśnie jest dorosłość? Zatraciliśmy pewną część szczęścia z dzieciństwa, podświadomie staramy się ją odzyskać i to uwidacznia się w postaci potrzeby miłości, życia dla kogoś. Natura jest naprawdę okrutna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja dzisiaj definitywnie zakończyłam znajomość już ze swoim ex.... Gówniane uczucie. Nie mam przyjaciół, nie mam znajomych, tylko praca trzyma mnie przy zyciu, chociaż z kazdym dniem czuję się tam coraz bardziej obco...Ostatnio zaczęłam ponownie psychoterpię. Pani psycholog stwierdziła, że ona nie wie gdzie ja chowam te problemy, bo stwarzam wrażenie osoby niezwykle silnej i pewnej siebie. Taa.... Powiedziała również, że powinnam słuchac swojego wewnętrznego głosu, bo sami wiemy najlepiej co dla nas najlepsze. Więc posłuchałam i zerwałam znajomość. Wyrzuciałm wszystko, co leżało mi na sercu. Czy jest mi z tym lepiej? Może trochę lżej, bo zrzuciłam z siebie blast od dawna kłebiących się emocji, ale nie, nie jest mi dobrze. bo wiem, że teraz nie będę miała do kogo geby otworzyć. Niby zaakceptowałam samotność. Niby ją nawet lubię. Niby tylko samotność i brak zrozumienia znam od dzieciństwa. I niby nic się nie zmieniło od tamtego czasu. Każdy widzi, że coś ze mną nie tak. Każdy z kim mam do czynienia. Ostatnio zaprzyjaźnilam się z koleżanką z pracy i wiecie co? Od 2 listopada zmienia pracę! Jakie to żałosne! Jakie moje życie jest żałosne! Kiedy znajduję człowieka, który może być moim przyjacielem, kiedy zaczynam kochać osobę, której, jak mi się wydaje bardzo na mnie zależy oni wtedy wszyscy odchodzą. I znów zostaję sama na placu boju. Znów samotnie idę przez życie. Psychoterapeutka powiedziała mi ostatnio mądre zdanie, które niby już znałam, ale potrzebowałam, żeby ktoś obcy, kompetentny mi to powiedział prosto w oczy. Powiedziała, że nikt, nigdy w życiu, choćbyśmy nie wiem jak się starali nie odda, nie zrównoważy nam braku miłości w dzieciństwie. Więc po co szukać miłości? Po co się starać? Ja akurat nie mam za dużego wyboru, bo nie mam nikogo. Poprostu straciłam wiarę, że kiedyś będzie lepiej. Że kiedyś, pewnego dnia usiąde z moim ukochanym, dzieckiem na kolanach i z całą moją rodziną do kolacji wigiljnej. Niby takie bardzo proste, prozaiczne marzenie. A jednak w moim wypadku niemożliwe do zrealizowania. Ludzie, którzy to mają, nie doceniają, jaką to ma wielką wartość.... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MalaMi1001, też tak się kiedyś czułam. Po rozwodzie najpierw niesamowita ulga, poczucie wolności i szczęścia.

Potem praca-dom-dziecko, nie było czasu na rozmyślanie o pierdołach. Choć oczywiście wciąż słyszałam: jak możesz być sama, taka fajna kobita z ciebie, POWINNAŚ znaleźć sobie faceta. Jakby bez tego życie nie miało sensu...

Kiedy córa podrosła i już nie wymagała tyle opieki, bywały chwile, że brakowało mi kogoś, z kim mogłabym pogadać o czymś innym niż z dzieckiem. Facet, znajomi z pracy, przyjaciółka.....Nikogo nie było.

Ale ponieważ nie ustawiała się kolejka chętnych, przyjęłam, że jest, jak jest i to moje życie. Lubiłam je takim. Spokój, stabilizacja, pewność na czym stoję.

Nigdy nie uważałam, że bycie z kimś będzie LEPSZYM życiem, tylko INNYM. Więc biorę życie, jakim jest. Oczywiście pomijając obecny stan, czyli to goowno, które mnie dopadło

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego tak mi źle?

Przecież byłam przyzwyczajona do samotności.

Nawet w związku byłam samotna.

Dlaczego teraz czuję się, jakby samotność rozsadzała mnie od środka?

 

Dlaczego?

Dlaczego?

Dlaczego?

Dlaczego?

 

Murzyn z długim pytongiem byłby chyba panaceum na Twoje obecne bolączki. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

shinobi, starasz się mnie zdenerwować? Jak nie podobają Ci się moje posty, to się do nich nie odnoś.

 

sleepwalker, może... A może samotność zawsze jest. Tylko może być duża, większa lub ogromna :roll: Wiem, że teraz mogłabym być jeszcze bardziej samotna. Gdybym nie miała siostry i znajomych. Mogłabym naprawdę nie mieć do kogo się odezwać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A może samotność zawsze jest
Jakaś jest. Może rosnąć z czasem (mówi się, że czas leczy rany to może chyba też zwiększać uczucie samotności i pustki w około). Tak samo, gdy widzi się jak wszyscy dookoła są w związkach, ciągle coś robią, są otoczeni wieloma osobami. Albo, gdy po prostu mamy trudniejszy okres w życiu i nie ma u kogo znaleźć wsparcia czy nawet zwykłej świadomości, że ktoś przy nas będzie... wtedy można odczuć narastającą samotność, mimo że jakaś już wcześniej była, tyle że mniej odczuwalna :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×