Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy miłość jest przereklamowana? Nie istnieje?


Gość Strzyga

Rekomendowane odpowiedzi

ale przeciez czuje się to w stosunku do kogos z kim niekoniecznie mialo sie jeszcze szanse pojsc na te kompromisy...

ja jednak mysle ze wedle logiki ona jest... ale nie idealna ani zadna transcendentna, nieskonczona blablabalbalablaba.

jakies cos co czlowiek czuje... jest od niego cholernie zalezny od dnia urodzenia minus 9 miesiecy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no bo stawiasz wydaje mi sie znak rownosci między uczuciem milosci a zwiazkiem. tak jakby milosc byla ponad dwojgiem ludzi i ich wiązała. ja patrzę na nią jako na cos co zaczyna się w czyjejs głowie i jest.. a co dalej? jaka ma wartosc itp? interpretacja

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

majaks, sam nie wiem. Z mojej strony to była miłość, choć pewnie byłem zaślepiony na pewne sprawy i nie zauważałem niektórych rzeczy (albo raczej nie chciałem). Ona też mnie pewnie kochała ale "miłość" to pojecie dość względne i przelotne. A Ty jakbyś to nazwała?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zastanawiam się właśnie nad tym. Gdybym miała zdefiniować miłość pojawiłyby się tam określenia niezmienności i ciągłości, a coś co przeminęło nie mieści się już w tych pojęciach. Wizja romantyczno-idealistyczna przez co zapewne nierealna. Myślę, że nazwałabym to bardziej pragnieniem miłości? Jakąś nadzieją, obietnicą, czymś co jak miłość wygląda ale nie ma jej trwałości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wychodzę z założenia, że prawdziwa miłość przetrwa naprawdę wiele. Tymczasem poczułem się oszukany, zmanipulowany, a wszystko poszło o to, że mój świat nie kręcił się tylko wokół niej. Poczułem się zmarginalizowany, byłem przez nią wyśmiewany, obrażany i raniony. Ja bym jej tego nawet w największym wzburzeniu nie zrobił...

Owszem to była miłość ale stała się czymś skrajnie innym pod koniec mojego związku... Czy jest więc sens z dzisiejszej perspektywy nazywanie tego miłością? To już nie ma znaczenia, to tylko słowo, semantyka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

majaks, niestety nie udaje się. Co jakiś czas temat do mnie wraca jak bumerang. To miało wielki wpływ na moje życie i ona zapewne nie zdaje sobie z tego nawet sprawy. Ostatnio dochodzę wręcz do wniosków, że chyba nie będę potrafił sprawdzić się w związku. A jakie jest to dla mnie trudne wiem tylko ja i moja terapeutka. Jutro mam zresztą wizytę i cieszę się z tego powodu. Szczere rozmowy oczyszczają w pewnym sensie. Lepszego sposobu na razie nie znam. A Ty znasz?

Istnieje chyba pewna różnica pomiędzy prawdziwą miłością a wykorzystywaniem drugiej osoby w związku. Jeśli to drugie zaczyna odgrywać dużą rolę a do związku wkradają się gierki to wszystko się sypie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę, że miłość jest taka jak my sami. Jeśli ktoś jest samolubny, nieuczciwy, to jego uczucie tez takie będzie. Nie wierzę, że manipulant albo narcyz może kochać kogoś bezinteresownie i bez gierek. Ale to nie znaczy, ze nie kocha - kocha na swoja miarę, tak jak potrafi :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

SadSlav, Niestety nie znam, z tymi szczerymi rozmowami też mam spory problem. Mam wrażenie, że pewne odpowiedzi mogłabym dostać tylko od Niego, a bez nich ciągle się miotam. Zastanawia mnie jak długo taki stan może trwać, czy czas faktycznie leczy rany czy przynosi tylko więcej pytań?

Co masz na myśli pisząc o sprawdzaniu się w związku?

To miało wielki wpływ na moje życie i ona zapewne nie zdaje sobie z tego nawet sprawy.

czułbyś się lepiej gdyby wiedziała?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wnikając w powyższe dyskusje chciałabym powiedzieć, że ja w miłość jak najbardziej wierzę.

Jestem romantyczką, ale taką w miarę rozsądną :mrgreen:

Nie wierzę w zjawiska takie jak miłość od pierwszego wejrzenia, przeznaczenie sobie nawzajem itp itd

W jakiejś książce psychologicznej przeczytałam, że kochamy kogoś nie za to kim jest, ale za to co nam daje. Brzmi to dosyć brutalnie, ale chyba tak właśnie jest. Nie pokochamy (przynajmniej zdrową miłością) kogoś, kto będzie wobec nas nie fair, nawet jeśli będzie wspaniałą osobą sam w sobie czy w stosunku do innych.

Ja w każdym razie uważam, że związek musi zaspokajać określone potrzeby i może być budowany na miłości albo wskutek niego miłość może się zrodzić.

 

I w sumie jeszcze jedno... Nie wierzę w to, że miłość jest uczuciem nieprzemijającym, jedna na całe życie i że jeśli się kogoś przestało kochać, to nie kochało się go nigdy.

Przed moim obecnym (i prawdopodobnie już ostatnim i na całe życie) związkiem byłam z dość sporą ilością facetów i jestem pewna, że dwóch z nich na prawdę kochałam (inna sprawa czy oni na to zasługiwali :? ). Z drugiej jednak strony teraz, kiedy wiem, że znalazłam osobę z którą chcę spędzić całe życie to uczucie jest trochę inne. (Swoją drogą z tamtymi też myślałam, że będę do końca życia i dałabym sobie rękę uciąć za to, że tak będzie. I teraz bym bez ręki chodziła :mrgreen: Teraz jednak to uczucie jest zupełnie inne, chociaż pewnie opisałabym je tymi samymi słowami, co wtedy).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miłość, ech, temat rzeka, ale istnieje niezaprzeczalnie.

L.E., ja wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, bo na własnej skórze jej doświadczyłam. Samo określenie "miłość" od pierwszego wejrzenia jest jednak nieadekwatne, bo trudno kogoś pokochać po pierwszym wejrzeniu. Bardziej tu chyba chodzi o intuicję, o przeczucie,że to właśnie ten, o odczucia jakie macie w pierwszej chwili, że bez rozmowy wiecie, że będzie Wam razem dobrze.

Gorzej u mnie jednak ma się postrzeganie miłości wieloletniej, bo czy po kilku(nastu) latach związku to jeszcze miłość czy już raczej przywiązanie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niewypowiedziana, z tym co piszesz to się akurat zgadzam. Można się kimś zauroczyć, ale żeby można było mówić o miłości potrzeba więcej czasu razem.

Ja wierzę, że lata bycia razem właśnie rozwijają miłość. A przywiązanie miłości nie wyklucza. Gorzej jak się jest razem przez "zasiedzenie". Znam jedną taką parę... Nic ich nie łączy, ale mieszkają razem, bo im tak wygodnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

SadSlav,Co masz na myśli pisząc o sprawdzaniu się w związku?

To miało wielki wpływ na moje życie i ona zapewne nie zdaje sobie z tego nawet sprawy.

czułbyś się lepiej gdyby wiedziała?

Ja się chyba nie nadaję do związków. Chciałbym, ale mam jakiś wewnętrzny uraz i w sumie się boję.

Czy czułbym się lepiej? Pewnie nie, ale to nadal boli. Nawet nie czuję się w pełni facetem po tym wszystkim...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

SadSlav, wiesz też mam teraz coś takiego, jak pomyślę o związku to jakiś strach mnie ogarnia. Nie czuje się jeszcze gotowa, nie wyleczyłam się z poprzedniego i wchodzenie w następny niczego by nie załatwiło. Ale myślę, że to przejściowe. Dojdę do siebie, zacznę żyć swoim życiem i pewnie wtedy pojawi się ktoś. Ja mam jakiś taki problem, że nie potrafię Mu wybaczyć, mam nadzieję że to kwestia czasu, bo jakoś czuje że bez tego nie moge pójść dalej.

Nie czujesz sie w pełni facetem bo nie dostrzegałeś pewnych kwestii?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×