Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

Ja do znajomości z kobietami podchodzę w ten sposób, że najpierw muszę je wyczuć, zaobserwować ich zachowanie, słucham tego, co mówia i jak się wypowiadają, czy mają coś dobrego w głowie, czy mają zainteresowania i mają powagę życiową. Jeśli tego nie mają, to już może być to znak, że nie odpowiadają mi do związku, ale koleżankami moga być, ponieważ ja potrafię akceptować ludzi różnych. A związek to już sprawa poważna, to jest bardzo wiele dla mnie i ja chciałbym mieć kobietę raczej podobną do mnie, myślącą tak samo jak ja i muszę być pewny, że taka kobieta jest dla mnie. Myśle, że to normalne, gdy tak uważam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chciałbym mieć kobietę raczej podobną do mnie, myślącą tak samo jak ja i muszę być pewny

Bonusze znalezieniem takiej mogą być problemy, może nawet takich nie ma, zresztą dla związku to nie jest najlepsze być takimi samymi tak samo jak zbyt duże rozbieżności, trzeba się raczej uzupełniać a nie klonować ;) .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teoria zawsze pozostanie teorią, nie można zmienić swojego charakteru "od tak"; nie ważne ile razy będę próbował coś osiągnąć w relacjach z innymi ludźmi(próbowałem już zagadać do wielu dziewczyn). Jestem po prostu nieatrakcyjny psychicznie i fizycznie chyba też, nic na to nie poradzę. To jest dla mnie po prostu nie możliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no ale jeszcze cos z tego musi wynikac. co to znaczy moge sie zmienic? co zmienic? swoją umieszczoną w swerze pojęć i idei kreacje? trzena zabic w sobie zle nawyki. trzeba zrobić, wykonac cos w rzeczywistosci... i z tego wynika ze w rezultacie inny obraz siebie. mozna zmienic dzialania i mysli czego nastepstwem jest to ze czujemy sie innymi ludxmi.

 

nawiazujac do tego com pisala o plastycznosci neuronowej. zeby zmienic swoje myslenie, swoje patrzzenie na swiat, czyli SIEBIE, trzeba być do tego w sensie biologicznym zdolnym i pobudzonym. jezeli ktos woli pozostac na NIE... nie wiem jak ma sie zmienic?

 

-- Śr paź 17, 2012 8:43 pm --

 

Teoria zawsze pozostanie teorią, nie można zmienić swojego charakteru "od tak"; nie ważne ile razy będę próbował coś osiągnąć w relacjach z innymi ludźmi(próbowałem już zagadać do wielu dziewczyn). Jestem po prostu nieatrakcyjny psychicznie i fizycznie chyba też, nic na to nie poradzę. To jest dla mnie po prostu nie możliwe.

ale jest 38 ponad milionow ludzi w polsce... na pewno nie jestes jedynym takim czlowiekiem i komus z tobą moze byc dobrze... a wyglad moze mozna poprawic... nie wiem z reszta

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale kurde. zycie jest długie a wszystko sie zmienia, proces, proces. tylko trzeba najpierw sie lepiej poczuc zeby moc nad tym zapanowac... a w depresji czlowiek sie dobrze nie czuje... i to jest dobna komplikacja... wiec jak zrobic zeby sie lepiej poczuc?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie twierdzę, że chcę spotkać kobietę taką samą jak ja, ale podobną do moich myśli, oczekiwań. Zawsze będzie tak, że ludzi coś będzie od siebie rózniło, ale jednak musi być wzajemne zrozumienie, akceptacja, szanowanie się i wspieranie w najtrudniejszych chwilach. Bo jak ludzie się nie dogadują i maja się w dupie! To na czymś takim nie zbuduje sie dobrych relacji, a to właśnie dobre relacje z drugą osobą są podstawą bliskiej znajomośći i potem związku. A często ludzie sie coraz bardziej nie dogadują i nie zależy im na dobrych relacjach między sobą.

 

-- 17 paź 2012, 21:37 --

 

A w miłośći ludzie muszą okazywać sobie wzajemnie uczucia i muszą tego samego chcieć od siebie, bo miłość jakoś w jedną stronę nie chce działać. Najgorsze jest to, gdy ktoś kocha bez wzajemnośći i od siebie daję wiele, poświęca się, a ta druga osoba tego nie widzi i jest obojętna na starania, a nazywa się to: "ulokowanie uczuć w niewłaściwej osobie". Bo ciężko jest spotkać kogoś, kto będzie oczekiwał takiej samej miłośći i ją odwzajemniał. A życie pokazuje, że tak dzieje się często.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Często jest tak, że dwustronne ulokowanie uczuć i dbanie o związek jest, ale na początku. Z biegiem czasu, gdy np. zaczyna wkraczać monotonia to jednej osobie coraz mniej się "chce" i wszystko zaczyna się sypać i aż ciężko uwierzyć, że kiedyś było zupełnie inaczej. Czasem też nie sposób znaleźć konkretnej przyczyny dlaczego coś się tak zaczęło psuć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale trzeba też pamiętać o tym, że nie każdy chce kochać i być kochanym. Są ludzie nie dający nic od siebie, żadnych starań, żadnego wkładu, co oznacza, że nie chcą kochać. Bo ja nie wierzę w to, że miłość dostaje się tak po prostu i ją się ma. Na miłość się zasługuje, zapracowuje, a robi się to staraniami, swoją pracą, bo już samo "staranie się" świadczy o tym, że komuś na tym bardzo zależy i chce tej miłośći. Podobnie jak zasługuje się na przyjaźn u kogoś i na zaufanie, bo na to, by ktoś postrzegał kogoś dobrze, by miał dobre zdanie o kimś, trzeba zasłużyć, a wielu chciałoby iść na łatwizne i dostać te wartości od razu, za darmo, a tak nie powinno być. Człowiek powinien znać swoje obowiązki i swój wkład pracy do czegoś, aby potem coś otrzymać w zamian. Teraz, gdy spojrzymy na związki, to ludzie są cwaniakami, bo jak nawiązują znajomości, czy to poprzez internet, czy w rzeczywistości, to zawsze oczekują znajomośći na miejscu i związku na miejscu, bo tak jest najwygodniej. Ale jeśli ktoś trafia się z daleka i mimo, że są mozliwości przyjazdu, to i tak jest to problem, bo odłegłość.

 

-- 18 paź 2012, 09:59 --

 

Uważam, że nie zawsze odległość między ludzmi musi być problemem, bo jak się chce i jest możliwość pokonać tą odległość, to można. Ja miałem takie problemy z kobietami, że trafiały mi się z daleka, a że ja mieszkam w nędznej dziurze, do której nawet nie wiadomo jak dojechać i gdzie ona się znajduje, to na tym tylko traciłem, gdyż im nie pasowała znajomość na odległość. Może nie był to jedyny powód, ale jeden z wielu. Także, mieszkając tutaj nie można liczyć na znajomośći poważne, bo nikt nie chciałby tu przyjeżdżać z daleka, tracić przy tym litry paliwa, pieniędzy na bilety, by się tylko raz na jakiś czas z kimś widywać, a to nie bardzo się opłaca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze myślałam, że kiedy przyjdzie właściwa osoba, której będzie na mnie zależeć i która będzie dla mnie wsparciem, pozbędę się wszystkich moich problemów, ograniczeń, barier. Zniknie ze mnie to co mnie niszczy, a zostanie to, co najlepsze. To tak nie działa. Wrzucamy w drugą, nota bene - ukochaną osobę swoje śmieci, a ona nie może nam pomóc, choć tego właśnie podświadomie oczekujemy. Tu rodzi się dopiero dramat - poczucie osamotnienia, głębsze niż wtedy, kiedy byliśmy sami. Pretensje, żal, ból - to wszystko się pogłębia. Dlatego, choć związki wydają się doskonałym panaceum na wszystko, nie są nim, jest właściwie dokładnie odwrotnie. Tak jak powiedział M18 wcześniej - samotności musimy pozbyć się najpierw w sobie. Być osobą, z którą chcemy żyć. Najpierw sobie musimy wyznać najlepsze uczucia, zanim wyznamy je komukolwiek innemu.

 

I tak. Wiem, że większość z Was jest tego świadoma. Ja też mam świadomość - ale nie mam wyników. Myślę, że paradoksalnie ta wiedza jest ograniczeniem. Wiesz i myślisz, że to wystarczy. Nie wystarcza. Pustka to straszna bestia - zrobi wszystko, by Cię połknąć i byś skończył z myśleniem o aktywnym naprawianiu własnego wizerunku w swoich oczach. Będziesz wiedział, że jest Ci źle. Będziesz wiedział dlaczego. Będziesz widział drogę ewakuacyjną... i usiądziesz w swojej pustce, czekając na cud, który nigdy nie nadejdzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lęk przed tym, że może nie znaleźć się osoba, która zechce brać to, co mamy jej do zaoferowania i sama dawać z siebie... Ten lęk sprawia, że odsuwamy się jeszcze bardziej od ludzi. Paraliżuje nas myśl o utracie wiary w taki "cud", jakim jest to, czego tak nam brakuje. Niepokój i niepewność sprawiają, paradoksalnie, że jeszcze bardziej unikamy bliskości, w myśl zasady, lepiej nigdy nie poznać, nie mieć, niż stracić to, co najpiękniejsze.

 

Nasze potrzeby to nasze słabości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szukanie na siłę kogoś raczej jest takie desperackie i wariackie, bo nawet jeśli szuka się bliskości w drugiej osobie i robi się to na siłę, to można nie uzyskać rezultatów w szukaniu, a i inne osoby będą miały gdzieś to, że ktoś szuka, bo komuś bardzo zależy na bliskośći. Ale skoro komuś na tej bliskośći nie zależy, to po co się komuś narzucać i marnować przy tym swoje nerwy...Szkoda tego. To jest daremne i nie dostrzegane przez innych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiya. Oczywiście, że nie chcesz. Musiałabyś do tego wykonać pewien wysiłek. Bo strata kogoś bliskiego wymaga zmian. Musimy przeanalizować swoje życie, znaleźć w nim przestrzeń, w której będziemy tylko my - bez wspomnien, żalu i cierpień, które też są potrzebne - są zupełnie naturalne. Nie znam dokładnie Twojej sytuacji. Nie wiem bez kogo i w jakich okolicznościach straciłaś. Ale zawsze łatwiej bez tej osoby po prostu nie chcieć żyć.

 

Zechciej. I wykonaj pracę, by dostosować swój świat do życia bez tej osoby. Możesz to zrobić. I kiedy to zrozumiesz - zechcesz żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo strata kogoś bliskiego wymaga zmian. Musimy przeanalizować swoje życie, znaleźć w nim przestrzeń, w której będziemy tylko my - bez wspomnien, żalu i cierpień, które też są potrzebne - są zupełnie naturalne.

Lubov, pięknie napisane... Tylko ja właśnie nie wiem jak się za te zmiany zabrać... Zupełnie nie mam pojęcia...

 

sleepwalker, nie chcę, tyle już postów na ten temat napisałam... Jeśli będzie Ci zależało - znajdziesz, ja nie mam siły znowu tego opisywać... A skrótowo nie opisywałoby dobrze sytuacji, bo była dość skomplikowana...

 

Napisałam "była"... Czy to jakiś "pierwszy krok" ku zmianom? :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×