Skocz do zawartości
Nerwica.com

Brak miłości w dzieciństwie emocjonalnym bagażem na całeŻyci


Rekomendowane odpowiedzi

spragniona, pisząc wdruki wychowawcze często towarzyszą nam przez całe życie, chociażby nie wiem co robili i jak się starali, by się ich pozbyć i o nich zapomnieć , chciałam zwrócić uwagę, jak wielki wpływ na dzieci mają ich rodzice, ich styl wychowawczy. Ale to nie żaden determinizm. Przecież jeżeli o naszym życiu decydowałby tylko "dom" i środowisko, w jakim się wychowaliśmy, to z domu z problemem alkoholowym wychodziłyby dzieci-przyszli dorośli alkoholicy, a wiadomo, że tak nie jest. Z tzw. "dobrych domów" wychodzą psychopaci, osoby dyssocjalne albo alkoholicy, a z "domów alkoholowych" - osoby, które diametralnie zmieniły swoje życie, odrzuciły alkohol, mają szczęśliwe rodziny i zrobiły świetną karierę zawodową. Każdy człowiek ma możliwość pracy nad sobą i swoim rozwojem osobistym. Nie jest tak, że dzieciństwo determinuje dalsze życie człowieka i nic z tym nie można zrobić. Człowiek świadomy swojego bagażu z dzieciństwa może podejmować pracę nad sobą. Jesteśmy decydentami we własnym życiu i zwalanie wszystkiego na dzieciństwo bez podejmowania pracy nad zmianą jest unikiem. Rzeczywiście to, co dostaje się w dzieciństwie staje się w dużej mierze bazą na przyszłość z kapitałem potencjałów albo ciężkim bagażem.

I to jest do dupy. Rodzina, genetyka, środowisko, rzeczy o których nie decydujemy ma taki wielki wpływ na to jak mamy mieć w życiu. A potem człowiek z tych rzeczy o których nie miał możliwości decydować ma zyski albo straty, jest oceniany, itd.

Niech płonie świat!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie miałem jakiegoś strasznego dzieciństwa. Miałem oboje rodziców, nikt nie pił, nie znęcał się nade mną. Niczego szczególnie mi nie brakowało. Ale emocjonalnie jestem na poziomie niemowalaka. Tylko z nimi potrafię się dogadać. Przestałem szukać jakieś pełni miłości i akcepracji u drugiego człowieka, bo przecież to tylko człowiek. Tylko się z powrotem poranię. Przestałem zagłębiać się tak w wirtualny świat (właściwie to stwierdziłem że nie powinienem). Ale dalej odczuwam te potrzeby, ale nie chcę nimi obarczać drugiej osoby, zwłaszcza dziewczyny, z resztą i tak jestem społecznym kaleką jeśli chodzi o poznawanie innych ludzi. Śpię przytulony do łóżka i do poduszki. Właściwie jeśli nic nie mogę otrzymać od drugiej osoby, to w ogóle niespecjalnie jestem nią zainteresowany. Przerabiam to (też) na terapii, ale nie wiem czy wiele się posunąłem do przodu w tym względzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

vifi, ja też pochodzę z normalnej w sumie rodziny, żadnej przemocy, picia, w sumie wszystko co chciałam to miałam. Zabrakło tylko miłości, rodzice zabiegani nie mieli dla mnie za dużo czasu a ten który mieli poświęcali bardziej siostrze która ma taką naturę, że ciągle gada i ściąga na siebie uwagę świata. Ja raczej nieśmiała, wycofana, potrzebowałam więcej zainteresowania, jakiegoś wysiłku z ich strony żeby do mnie dotrzeć i poznać. Mama mówi, że zawsze myślała, że ze wszystkim sobie dobrze radziłam skoro nie zgłaszałam żadnych problemów, a ja zapadałam się w swojej samotności. I tak wyrosłam z gigantycznym głodem i potrzebą miłości, które pchają mnie w dziwne relacje i związki z których nie potrafię się wydostać. Sama myśl o tym, że ktoś może mnie zostawić wzbudza we mnie taki strach, że fizycznie nawet nie jestem zdolna do normalnego funkcjonowania:/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Różne są potrzeby emocjonalne ludzi ale czasem nadmierna uwaga rodziców skupiona na dziecku ,kontrolowanie go na każdym kroku chuchanie i dmuchanie na dziecko robi więcej szkody niż olewanie dziecka .Rola rodziców sprowadzać powinna się do dyskretnej kontroli a jednocześnie pozwolenie dziecku się sparzyć w różnych sytuacjach .Jedynie w sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia rodzice powinni chronić .W praktyce gdy dziecko wchodzi na okno na parterze powinno mu pozwolić sie wypaść z okna , analogicznie jeśli jest to piętro rodzice powinni wkroczyć .I tak w każdej dziedzinie życia.Nie żadna czynność w dosłownym sensie a pamięć emocjonalna i w połączeniu z naszą wyobrażnią tworzy duet będący pożywką dla nerwic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Różne są potrzeby emocjonalne ludzi ale czasem nadmierna uwaga rodziców skupiona na dziecku ,kontrolowanie go na każdym kroku chuchanie i dmuchanie na dziecko robi więcej szkody niż olewanie dziecka .Rola rodziców sprowadzać powinna się do dyskretnej kontroli a jednocześnie pozwolenie dziecku się sparzyć w różnych sytuacjach .Jedynie w sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia rodzice powinni chronić .W praktyce gdy dziecko wchodzi na okno na parterze powinno mu pozwolić sie wypaść z okna , analogicznie jeśli jest to piętro rodzice powinni wkroczyć .I tak w każdej dziedzinie życia.Nie żadna czynność w dosłownym sensie a pamięć emocjonalna i w połączeniu z naszą wyobrażnią tworzy duet będący pożywką dla nerwic.

 

Antagonista, Nadmierna uwaga skupiona na dziecku jest niedobra, ale brak miłości i akceptacji, brak poczucia bezpieczeństwa jest jeszcze gorsze.

Dzisiaj mamy książki, internet, gdzie można znaleźć wiadomości na temat wychowywania dziecka, jego potrzeb emocjonalnych.

Brak programów tv na ten - bardzo ważny - temat. Zdrowe dzieci to zdrowi dorośli.

 

"Being unwanted, unloved, uncared for, forgotten by everybody - I think that is a much greater Hunger, a much greater poverty than the person who has nothing to eat " / Mother Teresa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie potrafie sie zgodzić z teorią agonista, rodzice jedynie w sytuacji zagrożenia życia powinni ingerować? A gdzie jakieś uczucia, poczucie bezpieczeństwa, ważności, czegokolwiek?? to takie pójście na łatwiznę, będe miała dziecko ale zbytnio sie nie wysile, po prostu dopilnuje żeby dożyło do 18 i już??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że dziecko nie powinno bać się mówić o tym co myśli i czuje. Trzeba nauczyć dziecko ponosić zdrowe konsekwencje za swoje czyny. Np.

 

Jeśli Andrzej zapomni kanapek do szkoły i obwinia mamę za to, że był głodny w szkole. To ta zamiast drzeć się na niego lub przyznawać mu rację powinna dać mu do zrozumienia, że on odpowiada za to, że zapomniał tych kanapek i poniósł konsekwencję(czyli był głodny). A w przyszłości dzieciak nie zapomni swoich kanapek, bo nauczył się odpowiedzialności za swój błąd.

 

Podobnie jest jak dziecko się wywróci podczas biegu to nie którzy rodzice biją brawo lub mówią ładnie bardzo ładnie(robią sobie podśmiechujki) i obwiniają dziecko patrz co zrobiłeś/aś. Zamiast dać dziecku do zrozumienia, że każdy człowiek potrafi się potknąć i okazać mu troskę.

 

Nie wspominając o przemocy fizycznej, psychicznej i seksualnej, bo o tym można napisać pracę.

 

Jak obserwuję społeczeństwo to czasem słabo mi się robi. Ludzie mają głowę, a w ogóle z niej nie korzystają, tylko kierują się schematami emocjonalnymi lub działają pod presją innych osób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja doskonale wiem coś o tym, gdyż ja też nie zaznałem miłości w dzieciństwie od rodziców. Właściwie to prawie niczego od rodziców nie miałem, ale jakoś poradziłem sobie z tym i mimo tego jestem normalnym i dobrym człowiekiem, a mogłem zbłądzić i wybrać złą droge w życiu. Bo jeżeli nie ma w rodzicach wszystkich dobrych wartośći, jakie być powinny i nie przekazują tego dzieciom, do tego są rodziny rozbite, pijackie, patologiczne, wtedy takie dzieci szukają pocieszenia wśród znajomych, a często nie jest to dobre towarzystwo, tylko mające zły wpływ na zachowania. Tak właśnie było z moim bratem, który w tej chwili przebywa w wieźieniu i to nie pierwszy raz za kradzieże i nne sprawy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moi rodzice jak sięgam pamięcią, wiecznie się kłocili, ojciec jak byłam mała robił sobie ze mnie podsmiechujki ,kiedy się przewróciłam albo przedrzeźniał jak płakałam czy porównywał mnie do innych dzieci jak jechaliśmy pociagiem czy dzieci sąsiadów, które były lepsze ode mnie. Wyrastając w takim "dowartościowywaniu" i braku poczucia bezpieczeństwa w domu niewątpilwie wpłynęło to na moje niskie poczucie wlasnej wartości i ujawnienie się nerwicy i depresji w życiu dorosłym.

Także zarówno postawa rodziców nadmiernie opiekuńcza, chroniąca źle wpłynie na dziecko i wyrosnie na człowieka lekliwego i z niskim poczuciem własnej wartości, tak samo bardzo źle wpływa brak akceptacji i poczucia bezpieczeństwa w domu, gdzie dziecko jest biernym członkiem rodziny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi zaszkodziła nadmierna opiekuńczość a nie brak miłości. No i to że ojciec formalnie niby obecny ale mentalnie nie był obecny w procesie wychowawczym wszystko spadało na matkę, brak wzorca męskiego i dlatego jestem taki nie męski i ciapowaty przynajmniej częściowo. No i mimo ze mam ponad 30 lat matka traktuje mnie jak małe dziecko nadal a mi wygodnie z tym i się nie przeciwstawiam choć mojemu życiu to bardzo nie służy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Złego dzieciństwa już się nie zmieni i nie cofnie się tego, można tylko lepiej żyć w przyszłości, ale i tak urazy, jakie zostały z dzieciństwa, pozostaja już do końca życia i z tym trzeba zyć. Takiego dzieciństwa nie da się zapomnieć i pozostał wielki żal, złość do rodziców, którzy zniszczyli tym dzieciom dzieciństwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi zaszkodziła nadmierna opiekuńczość a nie brak miłości. No i to że ojciec formalnie niby obecny ale mentalnie nie był obecny w procesie wychowawczym wszystko spadało na matkę, brak wzorca męskiego i dlatego jestem taki nie męski i ciapowaty przynajmniej częściowo. No i mimo ze mam ponad 30 lat matka traktuje mnie jak małe dziecko nadal a mi wygodnie z tym i się nie przeciwstawiam choć mojemu życiu to bardzo nie służy.

Mi też prawdopodobnie zaszkodziła nadopiekuńczość matki. Ojciec pił, więc matka starała mi się wynagrodzić jego zachowanie.

 

Ja też niestety mam tendencję do zatracania siebie w bliskich relacjach i wbrew pozorom też czuję głód miłości. Ciągle wydaje mi się jej za mało. Że za mało jej dostaję i za mało sama daję:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam w sobie dużo miłośći, dużo uczuć, mimo że miałem zmarnowane dzieciństwo i wtedy nikt mi nie dał tych wartości, ale też wiele się nauczyłem w życiu, wiele zrozumiałem i mam w sobie ogromne pragnienie miłośći, bliskośći do drugiej osoby i wiem to, że jestem w stanie tym obdarzyć drugą osobę, ale też nie byle kogo, kto stanie na mojej stronie. Nie ma się co dziwić, że skoro w dzieciństwie nie miałem miłośći, to potrzebuje jej teraz, ale kto mi ją da...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma się co dziwić, że skoro w dzieciństwie nie miałem miłośći, to potrzebuje jej teraz, ale kto mi ją da...

tak z nieba samo nic nie spada, nie przyjedzie królewna na białym koniu i nie powie żebyś został jej królewiczem, w życiu mało co się dostaje, trzeba zdobywać, walczyć itd sam tego nie robię ale wiem że tak trzeba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj dawno mnie tutaj nie było. Ja już przestałam się ciskać. Zaakaceptowałam fakt, że kochana nigdy nie będę i mojego dzieciństwa naprawić się już nie da. Mieszkam wciąż z rodzicami, bo w naszym pieknym kraju nawet zmiana pracy na lepszą nie gwarantuje pójścia na "swoje". Mam chwilami momenty załamania, brak mi czułości, zrozumienia. Zaczynam się z tym godzić. Pisałam ostatnio w innym wątku, ze mam znów faceta, który mnie tylko wykorzystuje. Zerwałam znajomość i postanowiłam być sama. Tak jest mi lepiej. Wciąż biorę leki. Ostatnio kiedy czekałam na wizyte u psychiatry dostałam po raz pierwszy swoją kartę "do łapy" i przeczytałam takiego oto newsa: rok 2010 diagnoza - zaburzenia adaptacyjne, rok 2011 diagnoza - zaburzenia lęku uogólnionego, rok 2012 diagnoza - dystymia. Pozostaje mi tylko "podziękować" moim rodzicom i dalej z tym żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja nie tęsknie za nikim, bo nie mam za kim i to jest jeszcze smutniejsze. Ja nawet nie znam tego uczucia...nie wiem, co to znaczy tęsknić. Wprawdzie miałem kiedyś koleżankę, do której trochę się przywiązałem, ale to była żadna tęsknota. A wiadomo, nie tęskni sie za zwykłymi koleżankami, a takie właśnie miałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×