Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy to są objawy nerwicy?-WĄTEK ZBIORCZY


mysia

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, czkam na nowego psychiatre i chcialbym zebyscie mi troszke podpowiedzieli. Lekarz stwierdzil depresje lekowa, a mi moje objawy wygladaja na nerwice. Moj glowny problem to nerwy, napiecie miesni, problemy z zasnieciem. Objawy to: nadmierna potliwosc, drzenie konczyn, napiecie miesniowe glownie nog, wypieki na twarzy, bicie serca, ktore slysze, niespokojny plytki sen, rozmazany obraz. Dodam, ze objawy te pojawily sie po zapaleniu marihuany, pomagal wczesniej seronil, ale po odstawieniach problem wracal po kilku miesiacach.ciekawe jest tez to, ze kiedy lekarz probowal rozne leki to po pierwszym dniu pomoglo mi od razu relanium, a zupelnie fatalnie czulem sie po zalascie, imipraminie oraz afobamie. Seronil pomaga ale po bardzo dlugim czasie, a jest antydepresantem - niweluje lek, ale glownie pomaga w depresji. Stad moje watpliwosci bo skoro objawy mam bardziej pasujace do nerwicy - jestem permanentnie zestresowany - moze dlatego tak dlugo musze czekac na efekt. Przy nerwicy jednak duzo piszecie o naglych atakach paniki, leku przed smiercia, kluciem w klatce, dusznoscia, natomiast ja tego nie mam. Ten lęk nie jest niczym uzasadniony, nie przezylem nigdy zadnej traumy - ot zapalilem marihuane i jestem non stop spiety. Ciekaw jestem jakie wy mieliscie leki na nerwice i jak sie ona u was objawia.

Takie objawy masz tylko jak zapalisz maryski? Kiedys jak palilem cos mocniejszego tez mialem podobne objawy po zapaleniu sparalizowane nogi, serce walilo jak mlot ale to po paleniu. Probowal ktos palic maryche przy nerwicy? Ma to jakis wplyw na leki? Ja to boje sie nawet piwa napic:) odkad zaczela sie nerwica z atakami paniki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ponoć trawa wzmacnia odczucia nerwicowe. Alkohol na drugi dzień po piciu takoż. Sam się przekonałem (mówię o alku bo zielska nie jaram). Miałem takie jazdy na kacu, że standardowo chciałem pogotowie wzywać bo przecież zawał miałem co 5 min. Teraz mnie to bawi. Pojawia się jednak nowy problem. Ogólnie na nerwicę "zapadałem" pod koniec listopada zeszłego roku, oczywiście miałem jazdy z sercem. Badania porobiłem - serce zdrowe, więc zacząłem się leczyć psychiatrycznie. Od kwietnia zaczęło być dobrze, od czerwca bardzo dobrze. Powoli wydawało mi się, że pokonałem tę "dziwkę" jednak jest pewno ALE. Zbliża się jesień wielkimi krokami i rocznica pierwsze napadu. Rzecz jasna zaczynam znów lekko świrować. Znów zacząłem troszkę częściej miewać stany derealizacyjne. Znów częściej wsłuchuję się w serce. I co najgorsze - śnią mi się ataki paniki. Właściwie w moich snach odczuwam jakiś dyskomfort w sercu i chodzę po lekarzach. Paranoja. Boję się nawrotu, ktoś już przerabiał nawrót i jazdy w trakcie snu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja po alkoholu to samo mialem:) non stop dzwonilem na pogotowie zeby mnie ratowali:) wtedy nie wiedzialem ze to nerwica, oczywiscie badania wszystkie zaraz robilem i wszystko w porzadku. Lepiej nie mysl o nerwicy tylko bierz dalej leki. Nawrot mialem ale krotko sie leczylem i nie wiedzialem co to za cholerstwo ta nerwica, po miesiacu brania lekow odstawilem je bo myslalem ze sie wyleczylem i po tygodniu wszystko wrocilo na nowo ataki paniki, dzwonienie na pogotowie bo myslalem ze umieram:) Narazie opanowuje nerwice biore dalej leki, jakis czas mam spokuj z atakami .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już skończyłem brać leki. Od sierpnia jestem "czysty" :P. Poprzedni post pisałem pod wpływem silnych emocji, bo akurat się na godzinkę zdrzemnąłem i śniły się te jazdy które wyżej wymieniłem :D. Z całą resztą drobnych lęków, które znów zaczynam miewać poradzę sobie silną wolą i sztuczkami, których nauczyłem się podczas terapii poznawczej :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szybkie odwrócenie uwagi i zajęcie się czymś naprzykład. Wiadomo bardzo ciężko coś zrobić bo boisz się że lekki nawet wysiłek Cie zabije ale tego nie zrobi :)

Te uczucie za silne jest zeby bez lekow opanowac, nie moge zlapać oddechu zaraz mi dretwieja rece i nogi, i juz po mnie jest:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siemka.

Nie wiem od czego zacząć... Może po prostu od początku.

Od zawsze byłam osobą wrażliwą na negatywne komentarze, zawsze długo analizowałam swoje wypowiedzi i to ktoś o mnie powiedział. Od paru lat mam problemy ze snem. Jednak prawdziwe rodeo zaczęło się w moim życiu jakiś rok temu. Dowiedziałam się, że najbliższa mi osoba jest śmiertelnie chora. Nie byłam w stanie jeść, pić ani normalnie funkcjonować. Do tego doszedł jeszcze kryzys w związku moich rodziców i to że zrobili sobie ze mnie mediatora plus pół roku nieprzespanych nocy poświęconych opiece i nasłuchiwanie czy ludek którym się opiekuję jeszcze żyje. Psychicznie nie wytrzymywałam i przestałam chodzić na zajęcia czego efektem było wywalenie mnie ze szkoły. Zaraz po tym ukochana mi osoba zmarła. Załamałam się totalnie. Nie mogłam jeść, wymiotowałam, kręciło mi się w głowie i w nocy zaczęłam dostawać takich jakby "ataków" nie mogłam się ruszyć ani oddychać, robiło mi się gorąco i mega niedobrze. Postanowiłam wziąć się w garść i złożyłam jeszcze raz podanie na studia. Wyjechałam na drugi koniec Polski. Ale te ataki wróciły ze zdwojoną siłą plus dodatkowo drętwieją mi nogi i ręce. Jeżeli się czymś zajmę w ciągu dnia to jest jeszcze nawet spoko, ale co mam zrobić w nocy? To mnie wykańcza. Jeszcze nie mogę jeść przez co mi się wydaje, że naprawdę w końcu zasłabnę. Czy to może być nerwica? Co powinnam z tym wszystkim zrobić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Musisz iść na psychoterapię, wieczorami zażywaj sobie relanium na zaśnięcie maksymalnie tydzień 1-2 tabletki oczywiście w odstępach czasowych do tego dużo melisy. Pamiętaj, że takie leki jak relanium uzależniają.

 

Ja wczoraj miałem dziwny atak:

 

Cały dzień siedziałem w domu, potem wieczorem pojechałem z dziewczyna do kina, jak wracalismy poczułem nagle jakis dziwny skok cisnienia w głowie podczas którego absolutnie nie mogłem odechać tzn sam wdech i wydech mogłem zrobic ale jakby mi sie cos wewnętrznie zablkowało co mnie strasznie dusiło. Skokciśnienia przesuwał się w dół do klatkii piersiowej gdzie myślałem, że mi rozerwie serce i samą klatke, potem zeszło po plecach aż do stup. Strzszliwie się tym wystrzaszyłem choć to trwało zaledwie kilka sekund. Potem chodziłem wystraszony przed ponownym atakiem ale już potem był spokój. Strasznie mnie to osłabiło, a w nocy nie mogłem prawie wcale spać do tego dostałem strasznych szumów usznych. Rano było już w miare ok.

Dodam tylko, że jestem 3 dzień na nowym antydepresancie Lafactin które mnie mocno osłabia. Niewiem czy to była nerwica czy coś neurologicznego. Niewiem czy powinienem iśc do lekarza? Ktos miał coś podobnego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwica lekowa...please help

 

jestem tu nowy przepraszam, jesli lamie jakies przepisy forum...potrzebuje po prostu pomocy...od jakiegos czasu nie potrafie spac, palpitacje serca, dreszcze, pocenie sie, itp czyli typowe objawy.jestem zdrowy, chodze na silownie ogolnie wsz poprawnie...ale musze wstawac o 3 rano do pracy...nie potrafie od 2 tal ogarnac tej zmiany, jestem niewyspany mam konwulsje, szef i majster mi ciagle cisna zebym jeszcze wiecej robil...ostatnio byl przelom. W poniedzialek nie poszedlem do pracy bo sie tak zle czulem, glowa mnie bolala, serce dygalo za szybko...i szefostwo stwierdzilo ze skoro w ost czasie czesciej mi sie to zdarza to sciemniam...i podejrzewam ze to jest powodem dlaczego od poniedzialku nie spie...serce mi kolata, szum w glowie, probowalem jakichs herbatek itp ale to nie pomaga...po prostu chce wiedziec co o tym myslicie, bo jesli naprawde mam nerwice robie termin i zaczynam sie leczyc bo dluzej juz tak nie pociagne...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I leki i terapia mogly by pomóc a im szybciej tym lepiej .O ile nie stwierdzi lekarz innych przyczyn może to byc nerwica .Sytuacja wskazuje na to że w pracy masz za duże obciążenia i buntujesz się przeciw temu .Bardzo niezdrowa sytuacja , inaczej ujmując jak porządku z tym nie zrobisz to psychika tak cię urządzić może że przez coraz gorsze objawy zmusi cię do zmian.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heloł. Lekarz stwierdził u mnie nerwice/depresje. Bardzo irytuje mnie problem ze wzrokiem, trudno mi skupić wzrok na 1 punkcie, czasem dochodzi do tego rozmazane widzenie lub podwójne. Mam też skłonności do zawieszania się, tzn. mogę robić coś , zapomnieć o tym na kilka sekund. Po tym czasie powraca świadomość i okazuje się, że robiłem coś automatycznie O_O ale tak jakbym tego nie widział. Niepokoi mnie to zwłaszcza, gdy jadę samochodem. Jadę sobie, nagle się zamyśle/zawiesze i nagle okazuję się, że przejechałem przykładowo kilkadziesiąt metrów w ogóle nie zdając sobie z tego sprawy. Mam wrażenie, że mózg nie jest w stanie odpowiednio szybko i sprawnie przetworzyć tego co widzę. Jest to normalne? Bo znowu nachodzą mnie lęki, że ma jakieś inne problemy poza 2 wymienionymi dolegliwosciami...znowu się zdołowałem. Dodam też, że mam derealizację i gdy mam przebłyski normalności, to wszystko widzę wyraźnie, bez spowolnień/zamuleń. Te objawy są tak niesamowite, że po prostu logika i zdrowy rozsądek podpowiada, iż to musi być coś innego. No, wyżaliłem się chyba ;p

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziwne objawy

 

Mam nerwice lękową - duszności w trawmajach, kolejkach co ja będe opisywał każdy wie o czym mowa.

 

Póki siedziałem w domu czułem się ok. Może czasami odczuwałem przygnębienie, zmęczenie przez siedzenie cały dzień

przed kompem i nie robienie nic ciekawego. Rutyna monotonia. Fizycznie jednak czulem sie normalnie.

 

Od jakiegoś czasu (ok 2 tyg) po przebudzeniu odczuwam silny stres i jestem pobudzony. Nie pracuje w sumie nic nie robie

siedze na garnuszku u rodziców więc nie mam czym sie stresować.

Jest to bardzo nie przyjemne uczucie. To tk jak budzicie sie rano i czujecie wewnątrz ciala takie dziwne uczucie po ktorym się

musicie przeciągnąć i ono znika. U mnie nie czuje sie tak caly dzien.

 

W dodatku jak np pobiegne do wc za potrzeba to gdy sie zatrzymam serce mi mocno bije i mam lekka zadyszke. Nigdy tak nie mialem (chodzilem przeciez na silownie nie dawno)

 

Zauwazylem, ze pomaga mi trzymanie moczu w pcherzu heh. Nie wiem no gdy czuje potrzebe fizjologiczną to wypiera ona

ten dziwny "stres"

 

Druga rzecz bardzo dziwna to zawsze po przebudzeniu mialem wielką chęc no wiecie na co. Gdy nie miałem aktualnie partnerki

to zaspakajałem się sam. Orgazm poranny byl zawsze inny taki bardziej odprężający ale przyjemny.

Obecnie to jest masakra. Zamiast czuć narastającą przyjemność, czuję narastający stres i to dziwne uczucie a jak dojde to jest na tyle silny orgazm, że marze o tym by już sie zakończył.

 

Ogólnie jestem pobudzony, nie moge patrzeć na łądne kobiety podniecać się bo jest to spotegowane, że az nie przyjemne.

 

Byłem u psychiatry opowiedziałem o tym, może po za watkiem seksualnym i biore chlorprothixen 15mg i doxepin 10mg

Jestem po tym strasznie senny i pobudliwość nie co ustepuje ale gdy rano się obudze i leki nie trzymają to jest to samo.

 

Czy ktoś ma/miał coś podobnego?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej.Worciłam tu po kilku tygodniach.Bo dzisiaj przezyłam cos straszenego.A mianowicie siedziałam sobie w pracy i przyszła do mnie kolezanka ktorą widziałam rok temu.Staneła przede mna zaczeła bujac sie z nogi na noge i mowi mi ze leczy sie w szpitalu psychiatrycznym.Nie chciał mi powiedziec dlaczego tam sie znalazła.Wygladała okropnie.I ja sobie juz wkreciłam ze moze ja mam cos takiego jak ona i ze tez bede lezała w szpitalu:( nie byłam dawno u psychologa.Moja nerwica trwa juz rok,opisywałam mojeobjawy pare stron wczesniej.Błagam pomozcie:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć wszystkim!

Jestem tu nowa i bardzo przepraszam jeżeli niepotrzebnie zaczynam kolejny temat z cyklu "co mi jest?" podczas gdy mogłabym przeczytac inne posty i juz. Niestety mam tak dziwne, przerozne objawy nietrzymajace sie całości ( a moze tylko pozornie ). Nie wiem nawet czy dobry watek wybrałam, ale naprawde nie wiem co mi jest jednak mysle, że z nerwica może mieć to coś wspólnego.

 

Wypisze wszystkie dreczące mnie objawy, może być to troche chaotyczne, dlatego, że jak powiedziałam niezbyt sensowne one w sumie razem sie wydaja, ale mam nadzieje, że ktoś będzie potrafil mi pomóc ;-)

 

Na wstępie dodam, że robilam już wiele badań przede wszystkim pracy serca, EKG itd. , badanie krwi, moczu, kału. I Wyszło, że teoretycznie zdrowa jak ryba podczas gdy ja czuje sie zupełnie inaczej.

 

Dodam, że większość objawów dokucza mi od około roku, niektóre były już wcześniej, ale na tyle słabe lub rzadkie, że wtedy nie zwracałam na nie większej uwagi. Natomiast największe nasilenie wszystkiego co opisze odczuwm od kilku miesięcy i jest to juz tak bardzo dokuczliwe, że naprawde źle mi z tym ;-(

 

Dobrze, do rzeczy:

przede wszystkim kołatanie serca, odczuwanie jakby bardzo szybkiego lub bardzo mocnego jego bicia, tak, że praktycznie przez cały czas odczuwam jego bicie w tak dużym stopniu, że poporstu mi to przeszkadza. Dodam, że nie istotne czy właśnie wchodziłam po schodam czy leże w łóżku, czy jestem poddenerwowana czy spokojnie ogladam telewizor. Towarzyszy temu uczucie jakby ciasnoty w klatce, tak, że raz na czas musze brać bardzo głęboki oddech, bo mam wrażenie jakby brakowało mi tchu. A do tego gdy faktycznie jestem chociaż troche zdenerwowana to wtedy serce wali jak oszalałe, mam wrażenie duszności, bardzo bardzo ciężko mi oddychać, co oczywiście ne jest adekwatne do wielkości stresu.

Poza tym uczucie ciagłego nieuzasadnionego niepokoju, nie jest to jakiś lęk paraiżujący ale jest bardzo uciążliwy, nie jest to lęk przed czymś konkretnym tylko raczej taki delikatny wewnetrzy jakby częściowo podswiadomy... On prawie cały czas siedzi we mnie, nawet jak jestem spokojna, śmieje się ze znajomymi to mimo wszystko jak na chwile się wycisze to czuje to. No i zdarzają się takie jakby napady tego lęku, nie jest to panika, ani strach przed jakimś niebezpieczeństwem czy coś takiego tylko taki wzmożony lęk, coś jakby...hmm.. porównała bym to do uczucia jakie sie ma powiedzmy 2 godziny przed egzaminem, nie jest to jakiś otwarty strach tylko bardzo nasilony lęk, stres aczkolwiek niczym konkretnym nieuzasadniony no i oczywscie nie musze chyba dodawać, że przy tych "niby Napadach" wydaje mi sie, że serce wli tak jakby miało wyskoczyc... Naprawde bardzo nieprzyjemne ;(

Następne to to, że czasami odczuwam takie dziwne drżenie i tak jakby uczucie zimna, mimo, że zimno nie jest...czasami jak z kimś rozmawiam przy czym nie jest to jakaś stresująca, oficjalna rozmowa tylko np z rodzicami na luźny temt... ale też czasami nie podczas rozmowy tylko tak normalnie jak sobie poprostu siedze... nie wiem czy inni widza to drżenie, bo nie jestem nawet pewna czy tak to wyglada w rzeczywistości w kązdym razie moje odczucie jest takie jakbym cała dygotała.

Do tego od około roku mam bardzo duże problemy z nauką. Od razu mówie, że nie wynika to z lenistwa bo zdałam super mature, chodziłam na dodatkowe lekcje itd... dostałam sie na medycyne i z powodzeniem jak dotad przeszłam wszystkie egzaminy... niby wszystko ok ale od jakiegoś czasu kosztuje mnie to ogromna ilośc wysiłku. Nie tyle fizycznie poswieconego czasu, snu itd co poprostu psychicznie nie wyrabiam bo dziwne rzeczy mnie drecza mianowice brak ambicji i motywcji, taki jakby natrętne myślenie, ale nie sa to mysli jakies zle, straszne, ktore by byly dla mnie problemem same w sobie... sa to normalne mysli typu co bede jutro robic, co mam do zalatwienia, cos tam o znajomych, co sobie jutro ubiore, ale ze zrobie pranie, co ogladne w telewizji, czego sie mam nauczyc, co ktos mi powiedzial bla bla bla no poprostu normalne codzienne myśli tyle, że w takim natłoku, że prawie sie od nich opedzic nie moge.nie jestem pewna czy je kontroluje.. może to dziwnie brzmi ale naprawde nie wiem czy mysle o tym bo chce to czy owo przemyslec czy bardziej jest tak ze te mysli do mnie przychodza i musze sie nad tym rozwodzic bo inaczej nie odejda ode mnie... szczerze mówiac bardzej to drugie i rzychodzi to wtedy gdy probuje sie skoncentrowac, wyciszyc, wyłaczyc.... jak mi sie uda to naprawde graniczy to z cudem.

Poza tym mówie do siebie.... to mnie przeraza... wiem, że mowienie do siebie to nic zlego ale u mnie przybralo juz jakas dziwna postac. Tzn. prowadze monologi,albo wyobrazam sobie ze cos komus opowiadam, wymyslam jakies sytuacje, ale odtwarzam te ktore byly tylko np zmieniam to co mowiłam itd. nie odpowiadam sobie i kontroluje to, w zupelnosci zdaje sobie z tego sprawe i robie to tylko gdy jestem sama takze napewo nie jest to cos psychotycznegoo, jednak mimo to ta moja kontrola nad tym wydaje mi sie czasem troche złudna bo.. az wstyd powiedziec ale czasem potrafi mowic do siebie kilka godzin... niby wiem ze mowie ale jak juz zaczne gadac to czasami nie moge wychamowac... zdarza sie, że patrze na zegarek a tu 3-4 godz minely nie wiem kiedy... oczywiscie snuje tez na glos plany mowie sobie po kolei co bede robic itd.

Od jakiegos czasu tez rozwinelo sie u mnie takie dziwne natrectwo w postaci liczenia stron do nauczenia. Ok wiem ze to nic zlego a nawet dobrze przeliczyc ile stron w stosunku do ilosci czasu na nauke i to rozplanowac. Tak, wiem. Ale w skrajnych przypadkach potrafe zrobic to kilkanascie a nawet kilkadziesiat razy dziennie, czasami juz wiem na pamiec ile dane rozdzialy maja tych stron a mimo to dalej licze, nie wiem dlaczego ;( zawsze zanim zaczne sie czegos uczyc musze przeliczyc bo inaczej nie bedzie mi to dawalo spokoju i dam rady sie uczyc dopoki nie sprawdze.

Czasami zdarza sie dzien kiedy siedze nad ksiazka 8 godzin i staram sie uczyc i nagle budze sie ze jest prawie wieczor i okazuje sie ze caly dzien spedzilam na liczeniu, sprawdzaniu, planowaniu, mysleniu nad tymi rzeczami ktore mi bez przerwy biegaja po glowie no i mowieniu do siebie. i Chyba naprawde nie do konca to kontroluje kiedy okazuje sie, ze siedzialam caly dzien przy stole nad ksiazka a nie leniłam sie np ogladajac telewizor, a mimo to nie wiem jak to sie stalo ze nic sie nie nauczylam i nie mam pojecia kiedy minelo tyle godzin ;(

Do tego jeszcze od kilku miesiecy mam taka sklonnosc do planowania, mimo, ze nie jestem perfekcjonistka praktycznie w niczym, to musze codziennie przynajmniej w glowie miec ulozony plan kazdego dni co bede robic od tej do tej bo inaczej nie bede mogla nic efektywnie zrbic, ale chyba nie musze dodawac, że ze wzgledy na to co opisalam wyżej rzadko kiedy ten plan wykonuje tak jak sobie ustalilam no a wtedy to juz katastrofa, jak moj plan przesunal sie o godzine to juz musze to robic od nowa bo znowu sie nie skupie no i tak to sie nakreca ;(

Poza tym jeszcze ogromne zmiany nastrojow, moge byc szczesliwa a za pol godziny plakac bez powodu i oczywiscie jestem wtedy beznadziejna, glupi, brzydka, gruba itd itd... wiadomo. ogolnie rzecz biarac mam raczej niskie poczucie wlasnej wartosci nawet w "normalnych" stanach, za bardzo sie wszystim przejmuje, kiepsko radze sobie ze stresem, a np. chociaz to sie z tym gryzie to nie mam problemu z nawiazywaniem kontaktow, nie jestem niesmiala, chociaz swiadomosc tego, że przykladowo jutro mam isc poznac nowych ludzi prawie mnie paralizuje, no strasznie to wszystko dziwne i zle mi z tym ;(

Dodam jeszcze ze panicznie boje ie pajakow. Nie wiem czy ma to jakis zwiazek ale juz napisze wszystko co mnie dreczy. Jak zobacze nawet nie duzego pajak to wpadam w panike od razu przyspieszenie akcji serca, ogromna adrenalina, pocenie sie, slabo mi, duuszno i to wszystko praktycznie w sekunde sie dzieje. A najgorsze jest to ze ja nie boje sie ze on mnie ugryzie czy zrobi mi jakas krzywde tylko w panike wpadam przez mysl ze on moglby na mnie wejsc i byc na mnie. To jest dla mnie tak przerazajace ze natychmiast musze go zabic poki wiem gdzie jest bo jak mi zniknie z oczu to potem pol dnia bede przekonana ze siedzi na mnie i bede panikowac.

Dodam jeszcze, tez nie wiem czy ma to zwiazek jakis, ze cierpie na zaparcia bardzo duze, bole glowy praktycznie calymi dniami, nie jakies nieznosne ale caly dzien takie przycmienie odczuwam albo ucisk niezaleznie od stanu zmeczenia czy pogody, chociaz przy niskim cisnieniu sie to nasila. Czesto tez odczuwam swedzenie skory najczesniej nog ale takie duze ze czasem sie tak bardzo drapie ze potem mam slady. No i mimo, że jestem ogolnie "zmarzluchem" to czesto tez mam uderzenia goraca i tym bardziej to dziwne bo wszystkie podstawowe badania zrobilam no i nic ;-(

Przepraszam za ogromny chaos mojej wypowiedzi ijej dlugosc ale pisalam spontanicznie jak to odczuwam i co zdolalam sobie przypomniec i ubrac to w slowa.

mam nadzieje ze komus bedzie chcialo sie to czytac i bedzie umial mi pomoc.

Z gorz bardzo dziekuje za pomoc.

Natalia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc Natalia:)

Po pierwsze: nie przepraszaj:),nie masz za co:).

Najlepiej byłoby gdybyś o tym wszystkim powiedziałapsychiatrze który ocenił by,czy to nerwica...i do kardiologa,tak po prostu,żeby uspokoić się,że z sercem wszystko dobrze:)Mi to wygląda na nerwice,ale zdanie lekarza najwazniejsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Objawy somatyczne, ale czego?

Jak rozumiem, masz na myśli objawy nerwicy, tak?

 

Mam jeszcze pytanie, czy na taka psychoterapie, o której piszesz mogę się udać do psychologa czy konieczny jest psychiatra?

Wiadomo, że dla każdego "psychiatra" brzmi jakoś przerażająco :(

Sama studiuje medycynę i wiem, że chodzenie do psychiatry to nie powienien być, żaden wstyd, jestem świadoma, że to lekarz jak każdy inny i to nie nasza wina, że to czy tamto nam dolega, no ale wiadomo, że wszystko łatwo się mówi dopóki nie dotyczy to siebie samego.

 

Czy można sobie z tym poradzić samemu?

 

I chciałabym jeszcze zapytać kogoś dodatkowo o to moje liczenie kartek...

Czy jeżeli robie to tak często, mimo, że już doskonale wiem ile ich jest i właściwie sama nie wiem w jakim celu to robię... chyba, żeby mieć jakaś kontrolę czy coś... no nie wiem.

Najgorsze, że jak nie policze to mi to spokoju nie daje. Albo jak po chwili nie jestem pewna czy bylo 43 czy 44 strony to zaczynam cała zabawe od początku. Tak jakby ta jedna czy dwie strony były wogóle istotne.... :/

 

Myslicie, że jeśli to przybiera taka postać to jest to jeszcze dziwny nawyk czy juz przerodziło się w natręctwo?

 

-- 13 paź 2012, 06:14 --

 

Objawy somatyczne, ale czego?

Jak rozumiem, masz na myśli objawy nerwicy, tak?

 

Mam jeszcze pytanie, czy na taka psychoterapie, o której piszesz mogę się udać do psychologa czy konieczny jest psychiatra?

Wiadomo, że dla każdego "psychiatra" brzmi jakoś przerażająco :(

Sama studiuje medycynę i wiem, że chodzenie do psychiatry to nie powienien być, żaden wstyd, jestem świadoma, że to lekarz jak każdy inny i to nie nasza wina, że to czy tamto nam dolega, no ale wiadomo, że wszystko łatwo się mówi dopóki nie dotyczy to siebie samego.

 

Czy można sobie z tym poradzić samemu?

 

I chciałabym jeszcze zapytać kogoś dodatkowo o to moje liczenie kartek...

Czy jeżeli robie to tak często, mimo, że już doskonale wiem ile ich jest i właściwie sama nie wiem w jakim celu to robię... chyba, żeby mieć jakaś kontrolę czy coś... no nie wiem.

Najgorsze, że jak nie policze to mi to spokoju nie daje. Albo jak po chwili nie jestem pewna czy bylo 43 czy 44 strony to zaczynam cała zabawe od początku. Tak jakby ta jedna czy dwie strony były wogóle istotne.... :/

 

Myslicie, że jeśli to przybiera taka postać to jest to jeszcze dziwny nawyk czy juz przerodziło się w natręctwo?

 

Oj, przepraszam Moniko, nie doczytałam nagłówku i odniosłam to do siebie.

Chyba już poprostu za bardzo chce, żeby ktos wyjaśnił mi co ze mna jest nie tak

 

Coż, w każdym razie to co napisałam wyżej i tak aktualne.

Proszę o rady.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Swiadczy to o sporym poziomie lęku w sytuacji gdy nie masz nad czymś kontroli.Możesz zrobić eksperyment np polożyć materac na podłodze zamknąć oczy pochodzic tak trochę po pomieszczeniu i spróbowac przewrócić się na plecy . Możesz upaść na materac możesz na podłogę tego nie wiesz .O ile podczas upadku zaczniesz się bronic przed nim swiadczyć to będzie o tym o czym napisałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To chyba masz rację.

Sprobowałam (dobrze, że mam duży pokój, no i materac ;) ) i oczywisscie nie bylo takiej mozliwosci zebym to zrobila.

Nawet nie tyle, że broniłam się przed upadkiem co nie mogłam się zdobyć na przechylenie w tył i mimo chodem probowałam jakby "podgladac" ... kurcze...

 

Wogóle wcześniej pod tym katem o tym tak bardzo nie myslałam ale faktycznie z ta kontrola jest coś na rzeczy.

Pamietam, że zawsze w szkole na wfie panikowałam przed staniem na rekach, mostkiem ze stania, takie rzeczy byly dla mnie okropnym przezyciem, nie mowie juz o skoku przez kozla itd. Nawet przewrotu w tyl sie bałam i nie mogłam się nauczyc pewnie przez to, że się blokowałam a nie przez to że było to trudne.

jak tak pomyśle to nawet na basenie było tak samo. Mimo, że umiem pływać i nie boje się wody to nigdy w życiu nie wykonałm skoku do wody ze słupka. Nie wiem czego się bałam, bo ani nie wysokości, ani nie samej wody, ani nie tego, że nie wypłyne czy, że sie zakrztusze, utopie itd. Nic z tych rzeczy. Poprostu stając tam czułam jakaś blokade i za nic w swiecie nie byłam w stanie się odbic, jakbym była przyklejona.

Może to też może swiadczyc o tej potrzebie kontroli?

Może to jest tak, że czulam sie wporządku na tym słupku i w wodzie, ale bałam sie momentu odbicia i chwili kiedy bede w powietrzu...

 

A np. taka sytuacja, że planuję z chłopakiem wspolna niedziele, jakis wypad, cos w tym stylu bo mamy wolny dzien. On widzi to tak: rano wstaniemy jak sie wyspimy, pomyslimy co bedziemy robic, ubierzemy sie pojedziemy tam i tam a w trakcie pomyslimy gdzie jeszcze pojdziemy. No bo przeciez po co sie spinac i planowac dokladnie skoro mamy caly dzien wolny, nic nie musimy robic, no to chyba obojetne co i wjakiej kolejnosci zrobimy skoro bedziemy tak czy siak caly dzien ze soba.

 

I tu sie zaczyna problem bo ja musze juz dzien wczesniej miec zaplanowane. Wstajemy o tej, potem zjemy i sie ubierzemy, to bedzie godzina ta i ta, no to przykladowo na seans do kina pojdziemy na ta godzine, wiec z kina wyjdziemy mnej wiecej o tej no to jak w domu chcemy byc na ta to mamy jeszcze przykladowo 3 godz zeby gdzies jeszcze isc i ja oczywiscie od raazu sie domagam, żeby z gory zaplanowac gdzie.

No jak na drugi dzien sie okaze ze z jakiegos powodu wyszlismy pol godz pozniej i np musimy isc na poniejszy seans a w zamian za to najpierw isc gdzie indziej no to dla mnie to juz jest nie to samo, bo cos caly czas bede czula ze jest nie tak, chodze potem poirytowana i nie raz bylo tak ze zepsulam nam przez to dzien :(

A i tez mam tak ze dzien wczesniej (conajmniej) musze wiedziec czym pojde ubrana (narawde nie wynika to z proznosci, nie jestem jakas paniusia, ktora sie przymierza pol dnia zeby wygladac lepiej od kolezanek, wierzcie mi) raczej to troche dziwne jest, no wiem w sumie, że kobiety tak maja i może wszystko byloby ok gdyby nie to, że jesli zaplanuje np jakies lekkie ubranie a rano sie okaze, że pada i musze sie przebrac w inne ubranie, ktore nie jest jakies brzydkie i poszlabym w nim np na nastepny dzien to ja i tak bede juz caly dzien czula sie zle i brzydko no bo "nie tak mialo byc" z jednej strony moze to smieszne ale z drugiej to...... naprawde nie chcielibyscie tak. Gdyby jeszcze bylo tak, ze w zwiazku z tym musze jakies lachmany zalozyc no to ok, ale j ide ładnie ubrana tylko nie tak jak zaplanowałam wiec jest tragedia odrazu.

Albo mam tak jak sie spoznie na tramwaj naprzykład. Sytuacja wyglada powiedzmy tak ze mam na 8. Zalozyłam sobie ze wyjade o takiej godzinie zeby gdzies tam byc za 15. I jak sie spoznie i sie okaze ze jestem za 5, wiec nic sie nie stalo bo sie nie spoznilam w dane miejsce, ani nic nie mialam wtedy zalatwic, z nikim sie nie umowilam i poporstu nie ma to zadnych konsekwencji to i tak zle sie z tym czuje no bo przeciez zaplanowane bylo inaczej...

Jezu, to masakra jakas, dopiero teraz widze, że moglabym takich przykladow wymieniac i wymieniac....

Dobrze, że ktos zwrocil mi uwage na ta potrzebe kontroli...

Naprawde cos ze mna nie tak, i to porzadnie...

 

Powiedzcie mi w takim razie, czy ktos wie co z taka nadmierna potrzeba kontroli mozna robic?

Jak sie tego pozbyc, bo to zatruwa normalne funkcjonowanie...

I skad sie to moglo u mnie wziac, jakie moga byc tego przyczyny?

 

-- 13 paź 2012, 11:48 --

 

Chociaż przyznam szczerze, że ta teoria o materacu i upadku wydaje mi sie troche dziwna, bo przeciez to raczej naturalny odruch czlowieka, żeby się chronic przed upadkiem. Równie dobrze mogę bać sie przewrocic, nie z potrzeby nadmiernej kontroli co poporstu z naturalnego strachu ze sobie krzywde zrobie, potluke sie itd. A to mi sie akurat wydaje normalnym odruchem ;)

 

Niemniej jednak i tak zwrocilo mi to uwage na jeszcze jeden rodzaj moich "odchyłow", więc tak jak napisałam prosze o rady co z tym robic i skad takie cos sie bierze. bede bardzo wdzieczna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam ! od roku zmagam się z zaburzeniami lękowo depresyjnymi . Pierwszy objaw miałam jeszcze w podstawówce . był bardzo krótki , ale cały czas pamiętałam ten okropny ból psychiczny jaki mi towarzyszył.w liceum znowu to wróciło i od roku trwa. Mój

ginekolog twierdzi , że lęki są spowodowane brakiem estrogenów , ale ja już nie mogłam wytrzymać i poszłam do psychiatry. Niestety był beznadziejny i kompletnie mi nie pomógł przepisał tylko paxtin. Przez rok zaciskałam zęby walczyłam jak lwica , z nikim o lękach nie rozmawiałam . Pojawiają się tylko czasem w sytacjach gdy muszę sie skupić albo jestem sama. w oncu podejlam meska decyzje i zaczełam ten paxtin brać. zaczelam rowniez szperac po forum i przeczytałam że erwica może być początkiem schizofrenii ! Moja mama cierpi na schizofrenię , też trochę się napatrzyłam i panicznie się tej choroby boję . Czy lęki ,a le takie typowe(paniczny strach przed śmiercią , przemijaniem , nic nie cieszy) mogą być początkiem schizy ? Błagam o szybką odpowiedź

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×