Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobia społeczna!


Pustka

Rekomendowane odpowiedzi

Gdybym był z Poznania mógłbym zostać Twoim ochroniarzem bo podobno groźnie wyglądam ;) i nigdy nie bałem się chodzić nocą nawet po niebezpiecznych miejscach( może dlatego że mi zbytnio na życiu nie zależy) za to nie lubię chodzić po miejscach gdzie mogę spotkać starych znajomych, czy śmiejące się dzieci bo myślę że się ze mnie nabijają, taką mam dziwna ta fobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a wysoki jestes ;)? ja jestem niska , przy mnie w sumie kazdy jak ochroniarz :lol:

no te fobie to dziwne wszystkie..ja wlasnie zauwazylam, ze nie lubie masówek gdzie sa nieznani ludzie..wszystko wogole wole zalatwiac internetem, jak mam gdzies isc osobiscie zalatwic czy zadzwonic to juz gorzej. albo to dziecko internetu poprostu..

 

mam fobie jedna na pewno na żaby.masakra uciekac..moge wszystko dotykac, myszy, pajaki..jak widze żabe to mi slabo odrazu.i i to nie zaden smieszny wymysl..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

194 i 100 kg ale w życiu się nie biłem ale przynajmniej wielu gabarytami odstraszam. Też nie lubię masówek dużych koncertów czy spędów ludzi, przytłacza i męczy mnie to. Też chciałbym wszystko przez internet załatwić, mam problemy z dzwonieniem zwłaszcza do nieznanych mi ludzi ale nawet do znanych mam problem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 lata temu chodzilam na terapie to pamietam co mi stwierdzili i na terapi i w szpitalu, dlatego wpisałam .. ;)

to ok. ja chodziłem kiedyś na terapie psychodynamiczna a tam należało unikać takiego klasyfikowania na choroby, zaburzenia trzeba było uważać się za zdrowego i normalnego. Mi to stwierdzono zaburzenia lękowo- depresyjne ale w pewnym momencie to mi psychiatra powiedział że właściwie to jestem zdrowy tylko potrzebuje dziewczyny i pracy. A te wszystkie fobie społeczne, dystymie, osobowość unikającą i prokrastynacje to se sam wynalazłem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja do psychiatry dluzej chodzilam niz do psychologa. u niej bylam tylko na 5 wizytach. pozatym kazała mi lotkami rzucac w fazie odreagowywania zlosci..nie wiem dziwne rzeczy mi kazała robić. poźniej uznalam sama że wyzdrowiałam i przestałam chodzic. ale jak widac wraca to wszystko :(

 

psychiatra ci tak powiedzial ;)? z reguly rzadko znalezc dobrego chyba. jak ja chodzilam to milej traktowali panie kolo 70tki niz mloda dziewczyne, bo przeciez okaz zdrowia na pierwszy rzut ok a w glowie jej jakies wizyty u psychologa czy psychiatry ;):shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja może z 10-12 razy byłem u terapeutki chodziłem prywatnie to szkoda mi było kasy a efektów nie widziałem bo w sumie za krótko było. Twoje problemy mają chyba typowo biologiczne źródło skoro pojawiły się po chorobie u mnie to raczej moja wypaczona osobowość i myślenie które miałem od dzieciństwa i z wiekiem się nasilało. Zawsze byłem inni niż reszta( i w moim mniemaniu gorszy) a wcale taki nie chciałem być i stąd wiele moich problemów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich,

 

Terapeuta do którego chodzę kilka miesięcy zdiagnozował u mnie fobię społeczną (chyba dość silną). Chociaż stopniowo mi się poprawia to mam duże zastrzeżenia do jego organizacji pracy (opuszczanie wizyt, notoryczne przekładanie ich, jeżdżenie za nim po całym mieście, brak kontaktu, ciągłe zapominanie o różnych rzeczach itd.) i noszę się z zamiarem zmiany terapeuty, bo już mam dość ciągłej niepewności i marnowania mojego czasu.

W związku z tym mam kilka pytań: czy wydaje się wam, że w takim przypadku jak mój, zmiana jest uzasadniona? To mój pierwszy terapeuta, więc nie wiem czy w mniejszym lub większym stopniu nie spotkam się z czymś takim też u innych... Czy jeżeli zmieniam psychoterapeutę to ponownie ponoszę wszystkie koszty diagnozy psychologicznej itp.?

I pytanie dodatkowe: czy polecacie jakichś dobrych specjalistów, którzy się znają na takich przypadkach jak mój, zwłaszcza z okolic Mokotowa (przystępna cena mile widziana ;) )?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

otóż mój problem polega na tym, że strasznię boję się publicznych wystąpień (boję się przeczytać coś na głos przed całą klasą, kupić bilet w autobusie, powiedzieć dzień dobry lub dobrywieczór nie którym osobą, boję się cokolwiek zapytać kogoś w sklepie np. o cenę bluznki, poprosić o coś, zapytać o godzinę, boje sie też wypierdzieć moje imię i nazwisko przed osobą, która pyta się mnie o nie). dodam, że w tych sytuacjach mam suchość w gardle, nadmierne pocenie się, drżenie ciała i przyspieszenie bicia serca, czuję, że zaraz zemdleję. ludzie pytają co mi jest a ja odpowiedam im, że się po prostu boję i wstydzę. dodam, że w dzieciństwie jąkałam się, chodziłam do logopedy i wyszłam z tego... w podstawówce normalnie mogłam wyjść na środek klasy i powiedzieć wierszyk z pamieci, przeczytać coś... teraz jestem w technium i boję się panicznie powiedzieć ''jestem'' gdy Pani czyta moje nazwisko. moja babcia tak miała w moim wieku, chrzestna jest a teraz przyszła kolej na mnie... nie radzę sobie z tym... wstydzę pojechać się do mojego chłopaka bo nie potrafię powiedzieć jego tacie ''dzien dobry''... nie potrafię wykrztusić z siebie ani jednego słowa. moja mama twierdzi, że wmawiam sobie to wszystko i tak się dzieje... od 5 listopada zaczynam praktyki w hotelu... panicznie boję się stać na recepcji bo nawet nie będę potrafiła przywitać gościa czy rozmawiać z nim... wolę myć gary i sprzątać pokoje niż ciągle się stresować... chciałabym móc wreszcie normalnie rozmawiać z ludzimi, czytać na głos bez obawy, że się zatnę czy też nie wykrztuszę żadnego słowa. proszę bardzo o pomoc. czy może być to lęk społeczny?

 

dziękuje z góry za pomoc!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

doma7656, niestety przez Internet nikt nie stwierdzi, co Ci dolega. Najlepiej, byś udała się do lekarza psychiatry, który mógłby postawić trafną diagnozę i zaproponować odpowiednie leczenie. Objawy, o których napisałaś, mogą świadczyć o lęku społecznym, np. socjofobii, ale niewykluczone, że jesteś po prostu skrajnie nieśmiała. Z całego serca zachęcam Cię do konsultacji u specjalisty!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 lata temu zdiagnozowano u mnie fobię społeczną. Problem zaczął się już od czasów gimnazjum. Uchodziłam za taką cichą myszkę, więc inne koleżanki, klasowe gwiazdy zaczęły mi dokuczać. W liceum było jeszcze gorzej. Rywalizacja, 0 przyjaciół. Miałam wrażenie że wszyscy o mnie plotkują, dokuczają mi i śmieją się ze mnie. Po zdaniu matury przesiedziałam w domu nic nie robiąc. Uciekłam od świata, nawet nie próbowałam zdawać na uczelnię. Jednak po roku się zdecydowałam. Dostałam się fuksem na wymarzony kierunek artystyczny, bo ktoś zrezygnował z miejsca a ja pod kreską byłam. Zaczynało być fajnie, jednak gdy spotkałam tam swoje "koleżanki" z liceum które były już na 2 roku, problem powrócił i chyba jest jeszcze gorzej.

Nie mam przyjaciół, nigdy nie miałam chłopaka i nawet się nie całowałam a mam już 22 lata. Brzydka nie jestem, ale gdy mam gadać z jakimś facetem od razu się denerwuję i jąkam jak idiotka.

Nie widzę sensu w życiu. Nic dobrego mnie nie czeka. Jedynie malarstwo zapełnia tą dziurę. Czlowiek-porażka :!::brawo:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

franklin2 myślę że wszystko zaczęło by się układać lepiej i stałabym się pewniejsza siebie gdybym odeszła spod skrzydeł rodziców. Dorosłą babą jestem, a czuję się jak dziecko.

Jednak to nie takie proste. Moi rodzice są strasznie zadłużeni więc nawet mi pomóc nie mogą. Ojciec się z tymi długami przed nami ukrywa. Wczoraj się dowiedzieliśmy że zus mu drugie konto zajął. Oszczędzać nie potrafi. Maskra jakaś. :bezradny:

A z kolei gdybym się wyprowadziła teraz to byłoby tylko na moją szkodę. Postanowiłam że pierw przeboleję jeszcze te 2 lata studiów. Później praca i wyprowadzam się z domu. Takie tam marzenia :(

 

A co do tego psychologa to przedtem chodziłam, ale teraz już przestałam bo krucho z pieniędzmi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Można chodzić do poradni, ja tak chodziłem prze jakiś czas, a jak się ma szczeście to można trafić na dobrą osobę która będzie ci potrafiła pomóc. Ja też w sumie trochę jak dzieck się czasami czuje, szczególnie jak się ma gorsze dni ale do studiów mam jeszcze mature czyli jeden rok, na razie chodze na terapie i jakies postępy są, nie wiadomo co będzie w przyszłości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam przyjaciół, nigdy nie miałam chłopaka i nawet się nie całowałam a mam już 22 lata. Brzydka nie jestem, ale gdy mam gadać z jakimś facetem od razu się denerwuję i jąkam jak idiotka.
niektórzy do 30-tki tacy pozostali( bez pocałunków, chłopka-dziewczyny seksu itd) ale nie polecam tego ;)

Dobrze że chociaż masz to malarstwo ja nie mam żadnej odskoczni od swojego beznadziejnego życia poza tym jeszcze młoda jesteś i wszystko możesz zmienić tylko trzeba działać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Anneroth co u Ciebie? Jak sobie radzisz?

 

Kiedy czytałam Twoją historię to czułam się jak bym czytała o sobie. Łącznie z kłopotami finansowymi rodziny - u mnie to samo. A już pod zdaniem "Dorosłą babą jestem, a czuję się jak dziecko." to podpisuję się obiema rękami. Chciałabym zacząć niezależne życie, ale teraz gdy lęki w natarciu chyba niestety zaczynam się emocjonalnie uzależniać od rodziców. Myślałam, że rok przerwy od świata dobrze mi zrobi. Na początku cudo czytanie książek oglądanie filmów, własne projekty cudo. Ale nagle tak dobrze zrobiło mi się w domu, że problemem okazało się wyjście do sklepu. To doprowadziło do kompletnej stagnacji. Nie jestem w stanie czytać na niczym się skupić. Zasypiam o 6 rano, budzę się w południe. Nie mogę się przestawić na normalny tryb. Koszmar!

Zastanawiałam się nad moją nieumiejętnością nawiązywania relacji z facetami i doszłam do wniosku, że na tym etapie to może i dobrze. Gdybym się z kimś teraz związała to uwiesiłabym na nim wszystkie swoje lęki, a nie mam do tego prawa. Najpierw trzeba zrobić porządek ze sobą.

Oby do wiosny udało mi się ogarnąć. Wtedy mam egzaminy na wymarzone studia. Gdybym się dostała to myślę, że tak bym się skupiłam nad realizacją własnych projektów i tempem studiów, że wszystkie lęki by odpłynęły. Tak już w lepszych momentach bywało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od jakiegoś czasu boje się wychodzić z domu (o wystąpieniach nie wspominam), cholernie unikam kontaktu z jakimikolwiek ludźmi. Skąd się to bierze? Sam nie potrafie sobie odpowiedzieć na to pytanie.. Przeraża mnie rozwój tego..

 

To początki agorafobii. Miałem podobnie. Leżałem pod kocem w dzień, bojąc się gdziekolwiek wyjść. Ba! Nawet bałem się rozmawiać z moją mamą w drugim pokoju.

 

Musisz coś z tym zrobić. Podjąć terapię u specjalisty, albo autoterapię.

 

-- 20 lis 2012, 12:38 --

 

Anneroth co u Ciebie? Jak sobie radzisz?

 

Kiedy czytałam Twoją historię to czułam się jak bym czytała o sobie. Łącznie z kłopotami finansowymi rodziny - u mnie to samo. A już pod zdaniem "Dorosłą babą jestem, a czuję się jak dziecko." to podpisuję się obiema rękami. Chciałabym zacząć niezależne życie, ale teraz gdy lęki w natarciu chyba niestety zaczynam się emocjonalnie uzależniać od rodziców. Myślałam, że rok przerwy od świata dobrze mi zrobi. Na początku cudo czytanie książek oglądanie filmów, własne projekty cudo. Ale nagle tak dobrze zrobiło mi się w domu, że problemem okazało się wyjście do sklepu. To doprowadziło do kompletnej stagnacji. Nie jestem w stanie czytać na niczym się skupić. Zasypiam o 6 rano, budzę się w południe. Nie mogę się przestawić na normalny tryb. Koszmar!

Zastanawiałam się nad moją nieumiejętnością nawiązywania relacji z facetami i doszłam do wniosku, że na tym etapie to może i dobrze. Gdybym się z kimś teraz związała to uwiesiłabym na nim wszystkie swoje lęki, a nie mam do tego prawa. Najpierw trzeba zrobić porządek ze sobą.

Oby do wiosny udało mi się ogarnąć. Wtedy mam egzaminy na wymarzone studia. Gdybym się dostała to myślę, że tak bym się skupiłam nad realizacją własnych projektów i tempem studiów, że wszystkie lęki by odpłynęły. Tak już w lepszych momentach bywało.

 

Ja się z Tobą nie mogę w pełni zgodzić. Myślę, że druga osoba właśnie od tego między innymi powinna być - od wspierania Ciebie. Oczywiście nie powinno to działać w jedną stronę, tylko w obie. Takie gadanie, że "muszę się sama ogarnąć, dopiero wtedy będę mogla kogoś poznać" sprawia, że zaczynasz w to wierzyć, przyjmować to jako prawdę i przez to może okazać się w Twoim przypadku prawdą. A to tylko przekonanie. Ja znam osoby, które poznały partnerów w momencie, gdy "same jeszcze nie były ogarnięte". I to zaprzecza Twojej "prawdzie". Staraj się przyjmować takie przekonania, które będą dla Ciebie budujące, a nie ograniczające. Jeśli jakieś przekonanie jest ograniczające, to je kwestionuj, racjonalizuj, dawaj mu przykłady na to, że nie musi być "prawdziwe".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×