Skocz do zawartości
Nerwica.com

o czym zapominaja chorzy na depresje i przez to choruja


vegge

Rekomendowane odpowiedzi

Ja mam problem i to poważny z punktem 2 i 3 szczerze pisząc :( ktoś mi powie cos nie miłego przykrego co jest skierowane do mojej osoby i jesli nawet zrobi to pod wplywem chwili nerwów emocji to ja juz biore to sobie do serca i wbija mi sie do głowy :cry: a co do punktu 3 to przez rok czasu poswieciłam sie dla pewnej osoby cała sie oddałam tej osobie,wszystkie swoje plany zainteresowania odlozylam na bok a wrecz dalek odsunelam,przestalam sie realizowac w tym co lubie przestalam spelniac swoje ambicje.Poswiecilam sie dla jedenj osoby przez rok chcialam zbudowac pewien"segment"/"piętro"tak aby ono zostało juz na zawsze i nigdy sie nie wyburzyło.Własnie dlatego wiele rzeczy ktore lubie robic i swoich zainteresowac odsunełam na bok i zrezygnowałam z realizowania swoich ambicji i spełniania sie :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

u mnie depresja jest bez zadnego powodu przyszla od tak sobie i sie zagoscila w mojej duszy i ani jej rusz!!!! Po prostu istnieje kilka odmian depresji i nie kazda musi byc spowodowana ''czymś'' , u mnie to nie przeszlość nie terazniejszosc wiec co?przyszlosc..? po prostu brak mi neuroprzekaznikow lub mam niski pozim estradiolu w organizmie bo depresja to po prostu choroba! Dopada tak samo jak grypa czy inna choroba i wcale nie musi byc spowodowana jakims czynnikiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A umnie??? Czy jest depresja? Nie wiem, ale czuję się tak jakbym ją miała i jeszcze do tego nerwicę, ale to tylko gdzieś tam w środku... Na zewnątrz staram się brnąć do przodu i czasem ten przymus bycia zewnętrznie silną jest nie do zniesienia... Zmyliłam trochę nawet, może nie do końca psychiatrę na pierwszej wizycie, w każdym razie idę na terapię. Wiecie co chciałabym się już posypać i na zewnątrz, ale nie umiem nawet...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4.ciagle myslimy o tym co bylo, zyjemy przeszloscia

 

myslimy ze trudno jest stlumic te mysli, a wystarczy sobie zaplanowac choc 1 maly cel i do niego dazyc :)

 

Mi się wydaje, że to nie jest dobra rada, żeby tłumić negatywne myśli, wspomnienia.

W moim wypadku to się nie sprawdziło - bo one ciągle we mnie są, i wiem, że jeśli im się nie przyjrzę dokładnie, nie zrozumiem ich, to któregoś pięknego dnia mnie dopadną i rozłożą na łopatki.

 

Oczywiście rozpamiętywanie i pogrążanie się w żalu też nie jest dobre. Ale po jakimś czasie można się nad tym zastanowić z dystanse, żeby lepiej zrozumieć siebie - takie jest moje podejście :)

 

A poza tym, świetny post! :)

 

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

soulfly89,

 

Ja wciąż rozpamietuję przeszłośc. Nie umiem sie od niej uwolnić.Żałuję tego o się stało, zamiast brnąć do przodu. Mam poczucie,ze przegrałam szczęsliwe zycie,że juz nic nie będzie tak jak kiedyś kiedy to budząc się poprostu żylam, normalnie funkcjonowałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika, moja mama zmieniła swoje życie o 180 stopni kiedy miała 37 lat i widzę, że wyszło jej to na dobre. Inna praca, inny mężczyzna (czasem się o niego kłócimy bo ja za nim nie przepadam) ale ogólnie widzę, że jej się teraz żyje lepiej. Dopóki grasz nie przegrałaś. Ja w to wierzę :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4.ciagle myslimy o tym co bylo, zyjemy przeszloscia

myslimy ze trudno jest stlumic te mysli, a wystarczy sobie zaplanowac choc 1 maly cel i do niego dazyc :)

Ze swojego podwórka powiem, że ciągle tkwię w sprawach jakoś niedokończonych bo czuję, że okazje do ich dokończenia zmarnowałem. I też nie umiem się uwolnić od rozmyślania, jakby to teraz było, gdybym w niektórych sytuacjach coś zrobił inaczej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest właśnie najgorsze zastanawiać się "a co by było gdyby cośtam cośtam..."

Mnie za bardzo wkurza taka niepewność, więc zazwyczaj po godzinie takich myśli chwytam za telefon albo piszę mejla żeby się tego dowiedzieć ;) O ile się da oczywiście. Ale najlepiej nie dawać sobie czasu na takie dywagacje bo one nic nie wnoszą. Trudno, bo trudno, ale to da się zrobić. Problem w tym, że czasami taki pogrążanie się w melancholii jest przyjemne. Ale to też do niczego dobrego nie prowadzi, więc ja takie masochistyczne skłonności w sobie zwalczam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Staram się żyć tak, aby nie gdybać.. gdybanie donikąd prowadzi. Piszesz zlasu, że chęci i ich pewność to wystarczy :?: ech, jestem chyba zbyt wymagająca - moje problemy tkwią w osobowości źle ukształtowanej - chęci mam potężne - możliwości marne... to tak jakbym próbowała z psa zrobić kota...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2Proof : Nie, że wystarczy, tylko że może być niezbędne - o ile po prostu nie jest. Sam często w działaniach się wykładam na tym, że nie jestem pewien ich celu, a jak coś mi się udaje, to tylko wtedy, gdy wiem, że tego na pewno chcę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie to tak się zastanawiam, parę miesięcy temu zdałem prawko, za szóstym razem. Oblewałem zwykle za pierdoły, więc za każdym kolejnym razem do egzaminu podchodziłem mocno spięty, w końcu na jazdach szkoleniowych jakoś sobie jednak radziłem. Za szóstym razem w końcu stwierdziłem, że jeśli moje umiejętności rzeczywiście nie są wystarczające, to ok, jakoś przełknę kolejną porażkę, dalej będę brał jazdy i ćwiczył. Ale jeśli są, to niech to (do cholery) wreszcie zdam. A właściwie to się tak pomodliłem. No i udało się, choć nie bez paru błędów i spięcia z egzaminatorem :mrgreen: To w skrócie tyle w temacie wiary we własne siły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm, wiecie, ja to nie mam ani wiary w moje możliwości ani pewności co do celów, robię wiele spraw na zasadzie: "a nuż widelec coś z tego będzie" :)

 

Chociaż jak się zastanowię, to mam jeden cel, chociaż mało konkretny: nie być życiową ofiarą i obciążeniem dla moich bliskich. To mnie motywuje chyba do wszystkiego.

 

A poza tym to bardzo pomaga mi wyluzowane podejście do wszystkiego co robię, a jestem zwykle bardzo nerwowa i dopiero kiedy nie spinam się za bardzo to sprawy mi wychodzą. To chyba tak jak z tym Twoim prawkiem zlasu :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakoś szczególnie wyluzowany to nie byłem :) Za to w ciągu tamtego roku z kolejnymi egzaminami sporo mi dała rada, którą usłyszałem kiedyś od terapeutów, żeby w dążeniu do celu skupiać się na tym co chcę osiągnąć, a nie na tym, czego chcę uniknąć, żeby nie uciekać przed porażką, tylko dążyć do sukcesu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×