Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nieustanne podważanie swoich myśli i uczuć.


Gość Keji

Rekomendowane odpowiedzi

Dla przykładu: Powiedzmy, stwierdzę sobie, że lubię Pana X. Zaraz pojawią się wątpliwości. Czy naprawdę go lubię? Może nie powinnam? Może mi się wydaje? Może Pan X jest jakiś toksyczny i dlatego mnie do niego ciągnie? Zacznę wywyższać jego wady. Wiadomo, po takim "wywiadzie" pozytywne uczucia maleją i najlepiej, gdybym stwierdziła, że rzeczywiście, nie miałam z tym lubieniem racji.

 

Założę, że pasjonuje mnie fotografia. Czy na pewno? Zacznę grzebać w mózgu. Może to tak naprawdę wcale mnie nie kręci?

 

Albo, nie wiem, obracam się w towarzystwie osób o różnych orientacjach seksualnych. Zawsze byłam przekonana, że nie mam problemu z akceptacją gejów, lesbijek, biseksualistów etc. Ale nie. Musi pojawić się jakaś myśl, że pewnie tak naprawdę ich nienawidzę, mam coś do nich, tylko to ukrywam. I tyrada.

 

Ba, proste sytuacje typu "Czy podoba mi się ta bluzka?"

 

Zupełnie nie jestem w stanie wierzyć w to, co czuję, szukam jakichś ukrytych znaczeń na siłę, podważam wszystko jak można i ile można, żeby tylko nie czuć się dobrze. Jestem względem siebie podejrzliwa jak nikt. A najlepsze, że to rzeczywiście psuje humor, osłabia pozytywne uczucia. I męczy strasznie, bo ile można prowadzić ten wewnętrzny konflikt?

Przypuszczam, że to może mieć coś wspólnego z tym, że zawsze negowano to co czuję i myślę, wzbudzając poczucie, że jest to jakieś wypaczone.

Spotkał się ktoś z czymś takim?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam bardzo podobny problem, jednak bardziej dotyczy on mojej sfery duchowo-etycznej, i raczej nie dotyka innych części mojego życia.

 

lecze się na nn związaną z myślami o powołaniu. jestem raczej otwarty na świat, nie mam nic przeciwko związkom partnerskim, homoseksualistom, uważam na przykład, że rozwód za porozumieniem stron to nic złego. ale podczas ataków, gdy próbuję sobie wytłumaczyć, że kościół to nie miejsce dla mnie, zaraz pojawiają się myśli zaprzeczające moim poglądom. zaczynam sobie wyobrażać, że bez problemu mogę się zmienić, że tak naprawdę nie akceptuję gejów, że moje poglądy nie są moje.

 

i to samo - zły nastrój, czasem wręcz strach przed samym sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niepewno-t38043.html

Czyżby podobne rzeczy?

 

Nie do końca, tak myślę.

 

niechce, bardzo podobnie. Tak, to pewnie kwestia braku zaufania do siebie, choć często mam ochotę posądzać się już o jakieś konstruktywne zaburzenia osobowości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurczę, ja z pewnym kwestiami mam podobnie. Np na terapii dowiadując się, że moi rodzice wpoili mi jakieś błędne przekonania czy obraz siebie zaczęłam się nad tym zastanawiać. Niby wszystko już wiem, wszystko rozumiem, mam tego świadomość. Nie chcę powielać i chce być sobą. Ale powracają do mnie pytania co tak naprawdę w moim życiu jest moje. Czy robię coś bo na prawdę sama tego chcę. Czy podejmuje własne decyzje. Jakbym gdzieś szukała siebie, ale nie jestem pewna czy właściwie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ufff, zatem cieszę się, że nie jestem sama.

 

-- 31 sie 2012, 03:48 --

 

Tylko co z tym zrobić...Skąd wiedzieć, które odczucia są naszymi? A może trzeba zintegrować jakoś i część osobowości, która jest na nie i tą ,która jest na tak? Jakie to wkurzające. Żeby nawet uczuć i myśli nie mieć na własność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystkie są naszymi...

 

Przypuszczam, że to może mieć coś wspólnego z tym, że zawsze negowano to co czuję i myślę, wzbudzając poczucie, że jest to jakieś wypaczone.

Spotkał się ktoś z czymś takim?

Nawet nie tyle negowano, wystarczy ciągła krytyka od ważnych osób. Jak ktoś stale słyszy "jesteś głupia, nie znasz się na tym, ja wiem lepiej, nie decyduj sama, źle zrobiłaś, niemądrze, powinnaś się była zapytać" to logiczne, że w koncu straci wiarę we własny osąd. Jak do tego dodać skłonności do przesadnej analizy

 

Co robić... Powiem Ci jak analityk analitykowi. ;-)

 

Ja bym po pierwsze każdy przypadek brała osobno.

Po drugie najpierw zastanowiła się, jak poważne konsekwencje mi grożą, jak zaryzykuję.

Po trzecie jak mi wyjdzie że nie aż tak poważne, to bym ryzykowała.

Po czwarte trzymała na możliwie największy dystans osoby, co krytykują i negują.

 

Przykładowo: podoba mi się ten chłopak.

Czy może być jakiś groźny, jest dilerem, jest 3 razy starszy, może mnie zgwałcić itd?

Tak/nie.

Jak tak, to bym nie ryzykowała, bo mogę za wiele stracić w razie pomyłki, jak nie - ryzykowała, bo nie stracę tak wiele, a sporo mogę zyskać (fajnego chłopaka, kolegę w najgorszym wypadku).

 

Z tymi orientacjami tak samo.

Co ryzykuję jak się od nich odwrócę? Sporo dobrych kolegów, których mi będzie trudno w razie czego odzyskać.

Co ryzykuję jak jednak się nie odwrócę? W sumie nic, bo odwrócić się zawsze zdążę.

 

Itd itp. ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×