Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nadopiekuńcza matka - toksyczna matka !


Rekomendowane odpowiedzi

Napiszcie jeśli macie taki sam problem jak ja:( Moja mama jest bardzo nadopiekuńcza, nie pozwoliła mi dorosnąć mimo, że mam już 24 lata. W dzieciństwie niemal nie mogłam wychodzić z domu sama, jak byłam natolatką nie było mowy o spotykaniu sie z przyjaciółmi, każdy telefon od znajomeo był ściśle przedyskutowywany, moje sprawy były zawsze na domowym piedestale, musiałam zwierzać się ze wszystkiego! Przy tym były urządzane straszne awantury, ze szlochaniem, waleniem pięściami w stół, wrzaskami i udawaniem zawałów serca. Mama z babcią (ojciec za nas zostawił) potrafiły zrobić piekło w domu gdy koleżanka chciała żebym wyszła z nią na herbate w środku dnia, czy gdy chciałam zaprosić kolegę do domu na chwilę. Powody częstycz awantur były błache (chęć skrócenia włosów, rozmowa nie z tym kolegą co by chciały) a czasmi zupełnie nie było powodu. Zawsze byłam uważana za wyrodną córkę, która napeno zostawi matkę na starość, za nawiedzoną, opentana przez szatana i chorą psychicznie. Powodów nie miały żadnych: nie paliłam, nie brałam narkotyków, alkocholu, nie należałam do żadnej sekty, nie uciekałam z domu, nie pyskowałam, byłam raczej cicha, zamknięta w sobie, nie miałam zbyt wielu znajomych, nie chodziłam na dyskoteki. W sumie tak mnie "obezwładniły" że nawet nie miałabym jak robić cokolwiek złego, więc byłam raczej łatwa w wychowaniu i bardzo posłuszna. Więcej przykładów opisuje w moim blogu, gdyby ktoś chciał poczytać to daje linka: http://toksycznamatka.blog.pl/

 

Nie potrafię nienawidzić ich za to, bo jednak było więcej takich chwil, kiedy była zgoda, było fajnie w domu, bezpiecznie, mama była pomocna. Nawet nie śmiałabym zażucic im (mamie, babci) wprost, że mam do nich żal, bo dla nich to co robiły było normalne, było przejawem opieki i troski...

A ja czuję się jak małe, nieporadne, trzęsoce się dziecko, mimo swoich 24 lat. Jestem niezaradna i strachliwa, nie potrafiłabym poradzić sobie w życiu sama, nawet gdybym sie postanowiła zbunować i wyprowadzić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj, ja mam identyczny problem jak Ty, jestem nawet w tym samym wieku... Również mieszkam z mamą i babcią, ojca brak. :? Zawsze to, co mnie dotyczyło było w centrum zainteresowania, nigdy nie pozwalano mi na samodzielność, w dzieciństwie bardzo mało kontaktów z rówieśnikami, a później było tylko gorzej... Zawsze koncentrowano się na moim zdrowiu fizycznym (jak na ironię ja wpadałam w różne choróbska, m. in. anoreksję) oraz moich osiągnięciach, nie dawano niestety ciepła, wsparcia psychicznego, nie przytulano... Ciągle wskazywano na niebezpieczeństwa jakie mogą na mnie czyhać poza domem, nie pozwalano dorosnąć. A ja - chciałam zadowolić wszystkich.... Przez to wszystko straciłam kiedyś siebie (nawet nie wiem kiedy :cry: ) i jestem typem osobowości niestabilnej emocjonalnie. Jestem na psychoterapii, chcę jakoś wyjść na prostą i nauczyć się żyć z ludźmi, bo choć chcę być częścią ich życia to nie mogę, niszczę siebie i tych, na których mi zależy, a najgorsze, że dlatego, by móc żyć... Nie jesteś sama, trzymaj się dzielnie, polecam Ci naprawdę psychoterapię, pomaga...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj dziewczynko

 

Ojciec was zostawił tak? Moja mama po rozwodzie też bardzo o mnie dbała nie pamietam za badzo bo miałam 4lata jak się rozwiedli ale przez pierwsze 3lata bardzo się o mnie troszczyła. Pamietam każde nasze wakacje..co wieczur jak kłądła mnie i moje rodzeństwo spać to klękała przy naszym łóżku i się z nami modliła czytała nam książki lepiła bałwana...była zawsze choć miała wiele zajęć praca studia i trójka dzieci...O Ciebie mama sie przesadnie troszczyła zapewne chciała Ci zastąpić ojca chciała być i mamą i tatą a tak się nie da moja też próbowała ale po tych 3latach samotnie wychowując małe dzieci się wypaliła...Zrobiła się zgorzkniała. Najgorsze jest to że ona dba o mojego braciszka i siostre pewnie dlatego że są młodsi...ale wypaliła się wstosunku do mnie. Nie rozmawiam z nią normalnie już od wielu lat. Wściekam się na nią bez powodu albo raczej powodem jest każde jej słowo które mnie zraniło a ja zawsze ją bardzo szanowałam i nigdy nie pokazałam jak bardzo mnie rani nigdy nie pokazałam jak płacze nigdy nie wydarłam się na nią że mam jej dość..A miałam wiele razy ochote to zrobić. Tyle że teraz już jej nie szanuje. Nie ufam jej już od dłuzszego czasu a wczoraj miałam straszny wieczur bo zdałam sobie sprawe że jest o wiele za pozno na naprawienie naszych stosunków chciałam napisać do niej list ale cokolwiek tam napisze to wiem poprostu wiem że ona nie zmieni swojego zachowania...Jest za bardzo zgorzkniała ale i boje się że będe kiedyś taka jak ona. Boje się że będe tak samo zakłamana wredna i zgorzkniała....

Porozmawiaj z mamą jeśli dasz rade..Może po rozmowie z tobą zda sobie choć w minimalnm stopniu sprawe

że to co przez całe życie robiła wcale Ci nie pomogło choć przyznam szczeże że oddałabym wszystko żeby moja matka taka była...Strachu można się z czasem pozbyć a zaradność przyjdzie sama musisz być cierpliwa. Postaraj się podemować decyzje sama jesteś dorosła i już czas wyjść spod skrzydeł mamy co napewno będzie dla niej bardzo trudne ale z czasem zauważy że nie jesteś już małą dziewczynką...Zrozum ją ma tylko ciebie. Samodzielności się można nauczyć ja nad tym pracuje od kilku lat...Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Joaśka to bardzo niedobrze, że akurat anoreksja, powiem szczerze, że jak chodziłam na psychoterapie, to terapeutka niemal wmawiała mi anoreksje (jestem nienaturalnie chuda) ale ja wiem, że normalnie jem i nie mam tego problemu. Bardzo współczuje, z tego co wiem, to to paskudne choróbsko :(( Ja z kolei wpadłam w coś w rodzaju dysmorfofobii- nienawidze swojego ciała, swojego wyglądu, ciągle się do kogos porównuje, zazdroszcze niemal każdej dziewczynie urody, mam obsesje na punkcie swojej brzydoty, choć inni mówią że nie powinnam mieć z tym problemu. Na psychoterapie niestety mnie nie stać, byłam na sześciu czy tam pięciu wizytach i pieniążki się skończyły :(

Mama z babcią są tak przesiąknięte strachem i niepokojami, przez całe dorastanie i dzieciństwo słuchałam tylko o ich problemach, codziennie się nawzajem do siebie tylko użalały, bały się dosłownie wszystkiego... I tak jest do dziś. Z tym że w odróżnieniu do Twojej mamy , moja była bardzo ciepła i przytulała mnie, nawet się denerwowała że jako nastolatka nie czułam juz potrzeby sie do niej przytulać, co wydaje mi się normalne w takim wieku... Dobrze, że jesteś na psychoterapii, wierze, że uda ci się wyjść z tego przykrego bagna :(

 

Iryss, moja mama tez jest "wypalona", zniszczona życiem, nigdy nie znalazła sobie mężczyzny, nawet nie miała romansu, jej życie to tylko chodzenie do pracy i po bułki do sklepu, nie miała znajomych, nie wychodziła... Przez kilkanaście lat siedziała tylko z matką (moja babcią) i użalała się nad sobą. Dzis jest juz trochę lepiej, czasem gdzieś wychodzi z koleżankami, ale nadal jest taka stęchła, niezdrowa atmoswera; kobieta powinna mieć swoje życie, faceta, a jak nie to chociaz mieć jakieś zainteresowania, ona nie ma nic, tylko matką. No i mnie. Tak samo jak ty boje się, że będe robiła to co moja mama robiła ze mną i z tatą... Że jak będe miała męża, to stanę się komiczną histeryczką, a moje dziecko wyrośnie na taka samą niedołęge życiową jak ja :( Piszeszesz, że zaradność przyjdzie sama... Jeśli nie nauczysz dziecka chodzić do czwartego roku życia, ono już nigdy się tego nie nauczy... ( to oczywiście przykład- umiem chodzić ;P) Proces przygotowywania sie do życia samodzielnego trwa od wczesnego dzieciństwa, kiedy rodzice nakładają na ciebie odpowiednie do wieku obowiązki, pozwalają samodzielnie robić proste czynności, mobilizuja do starań, pozwalają rozwijać pasje... Nie da się ot tak obudzić jednego dnia i zacząć się uczyć samodzielności.

Moim zdaniem miłość rodziców jest nam potrzebna, owszem, ale skoro mówisz że nie rozmawiasz z nią normalnie od kilku lat... Poprostu niektórzy ludzie sa tacy, że nie można z nimi rozmawiać... Chcesz pisać list- jest ci to aż tak potrzebne? Jeśli tak, to staraj się jak możesz naprawić wasze relacje, ja bym poprostu przeszła nad tym do porządku dziennego, tak jak to zamierzam zrobić z moją mamą. Przyjęłabym do wiadomości, że nie z każdym można sie dogadac i jeżeli nie dzieje się nikomu krzywda, to może lepiej nie próbować układać wszystkiego pod sznureczek, żeby było idealnie, tylko żyć dalej... Uwierz mi, że ja nieraz tlumaczyłam mamie i babci takie proste rzeczy, że nie robie nic złego, że nie jestem nawiedzona, że potrzebuje trochę więcej prywatności niż mi dają, czułam się nieraz jakbym gadała do głupiego albo tłumaczyła że nie jestem wielblądem... Grochem o ścianę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja matka jak już napisałam wypalona jest tylko w stosunku do mnie. Ma przyjaciół i odkąd się przeprowadziliśmy to dużo czasy spędza z sąsiadkami kiedyś poznała kogoś on się jej oświadczył był z Francji ale moja matka odrzuciła zaręczyny bo nie chciała nas zabierać do obcego kraju..On nie mieszkał w polsce.

 

Dokładnie mam takie same obawy ale najabrdziej boje sie że ja też będe raniła swoje dzieci czego bym nie zniosła!

 

Może masz racje z tą zaradnością ja już od lat musze robić sama wiele rzeczy nikt nie podaje mi niczego na tacy a czasem wręcz przeciwnie ale jesli spojrzeć na to jak tak jak Ty patrzysz to wnosek jest jeden : Już dla Ciebie za pozno na naukę zaradności a na takie rzeczy nigdy nie jest za pozno.

 

Co do listu to jeszcze do wczoraj miałam nadzieję że jak napisze list to coś w naszych stosunkach się zmieni..ale to była złudna nadzieja!

Myśle że każdemu jest potrzebna kochająca matka pozatym mam już dość tego napięca panującgo między nami.

Piszesz że niektoży są tacy że nie można z nimi rozmawiać..Nie zgodze się z tym bo uważam że na każdego człowieka jest jakiś sposób. Z każdym można się dogadać tylko trzeba wiedzieć jak rozmawiać i trzeba też przemyśleć czy jest jakikolwiek sens rozmawiać...z moją mamą nie ma co rozmawiać bo ona swojego postępowania nie zmieni.

 

Może poszukaj jakiejś książki która opisuje takie relacje matka-córka jakie macie wy i daj ją mamie. Może po przeczytaniu zauważy swój błąd.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ta rada z książką jest może całkiem sensowna, ale z moją mamą ciężko jest wygrać... Po pierwsze potwornie by się obraziła jakbym kazała jej czytać taką książkę bo to tak, jakbym zasugerowała jej, że robi coś źle i na tym etapie by się pewnie ów pomysł skończył, a nawet jakby jakimś cudem przeczytała, to uznała by to za stek bzdór! Ona już taka jest, ona ma racje, dzisiejsza psychologia to gówno, ona wie lepiej!

Jak kiedyś byłyśmy u lekarza to przed gabinetem wisiała taka tabliczka z wypunktowanymi "obowiązkami rodzica" czy coś w tym stylu. I jednym z punktów było, że dziecko ma prawo do spania we własnym łóżku. Ja do 18 roku życia spałam w łóżku z babcią (w MAŁYM łóżku!), choć ulice dalej miałam swój własny pokój w naszym domu, ale ona wolała mieszkać z mamusią. No i pokazałam jej tę tabliczkę i powiedzialam, że bardzo chciałabym żebyśmy chociaż na noc chodziły do nas, żebym się mogła pożądnie wyspać. Ona stwierdziła, że to głupoty piszą i ona wie lepiej... Żadne autorytety na nią nie działają.

 

A może to napięcie tylko ty odczuwasz? Może ona myśli że między wami jest okej? Na każdego człowieka jest sposób? Zazdroszczę ci optymizmu ;P Naczytałam się już wiele historii i z moich obserwacji wynika, że na toksycznych sposobu nie ma. Nie wiem jaka jest Twoja mama, ale sposobu na zadowolenie mojej poprostu nie ma... Zawsze jej będzie źle :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczynko24:

Joaśka to bardzo niedobrze, że akurat anoreksja, powiem szczerze, że jak chodziłam na psychoterapie, to terapeutka niemal wmawiała mi anoreksje (jestem nienaturalnie chuda) ale ja wiem, że normalnie jem i nie mam tego problemu. Bardzo współczuje, z tego co wiem, to to paskudne choróbsko :((

 

Na szczęście wyszłam z anoreksji, choć nastąpił nawrót, to wyszłam z tego także i po raz drugi. U mnie anoreksja była jak się okazało metodą niszczenia siebie, co robię do dziś w różny sposób :roll:

 

Na psychoterapie niestety mnie nie stać, byłam na sześciu czy tam pięciu wizytach i pieniążki się skończyły :(

 

A może byś spróbowała na NFZ? Wtedy nic nie musisz płacić, a taka terapia naprawdę jest bardzo pomocna, warto o tym pomyśleć...

 

Mama z babcią są tak przesiąknięte strachem i niepokojami, przez całe dorastanie i dzieciństwo słuchałam tylko o ich problemach, codziennie się nawzajem do siebie tylko użalały, bały się dosłownie wszystkiego... I tak jest do dziś.

 

Skąd ja to znam :( Jakbym czytała o mojej mamie i babci... Ciągle tylko narzekanie, biadolenie, co to będzie, jak to będzie...

 

Iryss, moja mama tez jest "wypalona", zniszczona życiem, nigdy nie znalazła sobie mężczyzny, nawet nie miała romansu, jej życie to tylko chodzenie do pracy i po bułki do sklepu, nie miała znajomych, nie wychodziła... Przez kilkanaście lat siedziała tylko z matką (moja babcią) i użalała się nad sobą. Dzis jest juz trochę lepiej, czasem gdzieś wychodzi z koleżankami, ale nadal jest taka stęchła, niezdrowa atmoswera; kobieta powinna mieć swoje życie, faceta, a jak nie to chociaz mieć jakieś zainteresowania, ona nie ma nic, tylko matką. No i mnie.

 

I tu także Cię rozumiem doskonale :(

 

Proces przygotowywania sie do życia samodzielnego trwa od wczesnego dzieciństwa, kiedy rodzice nakładają na ciebie odpowiednie do wieku obowiązki, pozwalają samodzielnie robić proste czynności, mobilizuja do starań, pozwalają rozwijać pasje... Nie da się ot tak obudzić jednego dnia i zacząć się uczyć samodzielności.

 

Dokładnie! To nie tabliczka mnożenia - nie da się tego wykuć na pamięć, a stracony czas jest bardzo ale to bardzo trudno nadrobić. Nauczyć się samodzielności, w wieku 24 lat - to nie jest proste, znam to z autopsji :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Napiszcie jeśli macie taki sam problem jak ja:( Moja mama jest bardzo nadopiekuńcza, nie pozwoliła mi dorosnąć mimo, że mam już 24 lata. W dzieciństwie niemal nie mogłam wychodzić z domu sama, jak byłam natolatką nie było mowy o spotykaniu sie z przyjaciółmi, każdy telefon od znajomeo był ściśle przedyskutowywany, moje sprawy były zawsze na domowym piedestale, musiałam zwierzać się ze wszystkiego! Przy tym były urządzane straszne awantury, ze szlochaniem, waleniem pięściami w stół, wrzaskami i udawaniem zawałów serca. Mama z babcią (ojciec za nas zostawił) potrafiły zrobić piekło w domu gdy koleżanka chciała żebym wyszła z nią na herbate w środku dnia, czy gdy chciałam zaprosić kolegę do domu na chwilę. Powody częstycz awantur były błache (chęć skrócenia włosów, rozmowa nie z tym kolegą co by chciały) a czasmi zupełnie nie było powodu. Zawsze byłam uważana za wyrodną córkę, która napeno zostawi matkę na starość, za nawiedzoną, opentana przez szatana i chorą psychicznie. Powodów nie miały żadnych: nie paliłam, nie brałam narkotyków, alkocholu, nie należałam do żadnej sekty, nie uciekałam z domu, nie pyskowałam, byłam raczej cicha, zamknięta w sobie, nie miałam zbyt wielu znajomych, nie chodziłam na dyskoteki. W sumie tak mnie "obezwładniły" że nawet nie miałabym jak robić cokolwiek złego, więc byłam raczej łatwa w wychowaniu i bardzo posłuszna. Więcej przykładów opisuje w moim blogu, gdyby ktoś chciał poczytać to daje linka: http://toksycznamatka.blog.pl/

 

Nie potrafię nienawidzić ich za to, bo jednak było więcej takich chwil, kiedy była zgoda, było fajnie w domu, bezpiecznie, mama była pomocna. Nawet nie śmiałabym zażucic im (mamie, babci) wprost, że mam do nich żal, bo dla nich to co robiły było normalne, było przejawem opieki i troski...

A ja czuję się jak małe, nieporadne, trzęsoce się dziecko, mimo swoich 24 lat. Jestem niezaradna i strachliwa, nie potrafiłabym poradzić sobie w życiu sama, nawet gdybym sie postanowiła zbunować i wyprowadzić...

być może to żadna pociecha, ale 24 lata, na taką świadomość jaką się dzielisz, to nie jest tak późno, ale emocje jakie przekazuje twoja mama, to coś co i tak "masz w sobie", to jest problem, bo może się okazać, że reagujesz podobnie do niej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I właśnie to jest najgorsze, że "reaguje podobnie do niej". Ze wszystkich sił starałam sie nie dopuścić do bycia czepialską furiatką, ale średnio mi to wychodzi. jednak przecież dzieci alkocholików potrafią w niektórych przypadkach nie powielać tych schematów, to skoro im się udaję, to liczę na to, że mnie może też się uda...

 

Nie wiem co miałeś/łaś na myśli Mp1 z tą świadomością, czy chodziło ci o to, że skoro zdaje sobie sprawę z tego jakie procesy zachodziły w mojej rodzinie, to jest jeszcze dla mnie szansa? :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Joaśka na NFZ jest chyba tylko psychiatra i leczenie szpitalne, psychoterapii jako takiej nie ma z tego co się orientuje, chociaż może się mylę. A nawet jak, to jakby to potem wyglądało w papierach? I matka by sie dowiedziała bo przecież ubezpieczenie mam na nią... Zresztą postanowiłam prowadzić sobie sama taką prywatną psychoterapię, na psychologii troszeczkę się znam a i wiem co na mnie działa (słowo pisane- bardzo działa), piszę więc bloga, a jeszcze bardziej osobiste pamiętniki i myślę że kiedyś sama się wyciągne. Może nie będe miała stanowiska kierowniczego ale myślę, że z pracą np. kelnerki czy sprzątaczki sobie poradzę, wtedy może coś wynajmę i będe sobie sama mieszkać :smile:

 

No i z niszczeniem siebie też miałam kilka epizodów: cięcie rąk, raz na tyle, że się nie chciało zrosnąć i musieli mnie zszywać, wtedy jakby matka miała chyba trochę wyżuty sumienia, bo pamiętam, że kupiła mi jakiś drobiazg i powiedziała że " to w ramach tego... no wiesz" (miała na myśli tego, że musiałam się przez nią ciąć, ona wiedziała co jest pięć, chociaz nakłamałam jej, że kroiłam bułki i to niechcąco).

Teraz to już tego nie robie, ale wydaje mi się że niszcze siebie w jakis inny, mniej bezpośredni sposób.

 

Zadziwiające jak podobne są nasze historie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj ja do psychologa chodziłam bezpłatnie przez 2 lata i do psychiatry też, i nie przejmuje sie tym jak to będzie w papierach wyglądało depresja, zaburzenia lękowe itd to choroba jak każda inna, a choroby się leczy od tych jest akurat psychiatra :smile: ja też mam troche nadopiekuńczą matkę,kóra często mnie wyręczała no i czuje sie jak dzieciak nieporadny ( mam 22 lata) a babcia to już w ogóle nie idź tam, tam nie jedź bo wypadki, nie pływaj bo sie utopisz nie jedź na rowerze bo Cie potrącą, na dyskotekach gwałciciele.... teraz zapisałam sie znowu na terapię no i analizuje tam sytuację rodzinną, dowiedziałam sie rzeczy które nie przyszłyby mi wczesniej do głowy, terapeutka poleciła mi książkę " Toksyczni rodzice" Susan Forward, przeczytałam troche zrozumiałam, jest tam ciekawa rzecz o przekonaniach..., powiedziałą mi też coś takiego: pani ma głowie taki chip - matkę i ten chip będzie w pani nawet po jej śmierci, celem mojej terapii jest więc też uwolnienie się od matki, wiem też że w ogóle są specjalne takie terapie separacyjne..., mogę polecić Ci tez poczytanie o asertywności, asertywność pomagała mi w nietłumieniu gniewu, bo ciągle chodziłąm podminowana i zła na matkę i jedyne na co mnie było stać to jakaś złośliwość, ale zaczęłam próbować reagować na jej zaczepki np. ona: Daj ja to zrobie bo ty sobie nie poradzisz dziecko, ja odpowiadam: mamo, jestem zła jak tak mówisz jestem dorosła i umiem to zrobić sama, może to banał ale powietrze chociaż troche schodzi bo gdy reagujesz sobie tylko w myślach a nie wyrażasz tego na zewnątrz to sie kumuluje

moim zdaniem powinnaś poszukać psychologa i sobie pomóc szkoda twojego życia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zadziwiające jak podobne są nasze historie...

 

Dokładnie, bardzo podobne są nasze historie... Wiesz, ja też bardzo długo pisałam, mówiłam, że sama sobie poradzę, wyciągałam słuszne wnioski, ale niestety radziłam sobie tylko w teorii, a w praktyce - w sytuacjach z ludźmi, życiowych problemach rozsypywałam się, było tylko coraz gorzej, coraz bardziej niszczyłam siebie fizycznie i psychicznie, w końcu zdecydowałam się na psychoterapię, sama nie dałabym rady sobie pomóc... Na terapii jest ciężko, ale robię postępy, pomalutku... Życzę Ci wytrwałości i dużo siły!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziewczynka24, faktycznie chora jest sytuacja w twoim domu!! Ja miałam tak (ja i brat) że się zbuntowaliśmy - od najmłodszych lat się buntowaliśmy i no jakoś dopięliśmy swego, mama przestała nas męczyć tak bardzo - chociaż pozostał między nami chłód. I tak chyba jest - albo im się poddasz ich manipulacjom, albo ograniczysz kontakt bo wygląda na to że "normalne" relacje nie są możliwe.

To jest twoje życie, które ty masz do przeżycia, a nie twoja mama czy babcia - ty jesteś już dorosła, i powinnaś absolutnie sama decydować o sobie! A jeśli potrzebujesz ich pomocy, to wystarczy poprosić, nie muszą się z nią narzucać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I właśnie to jest najgorsze, że "reaguje podobnie do niej". Ze wszystkich sił starałam sie nie dopuścić do bycia czepialską furiatką, ale średnio mi to wychodzi. jednak przecież dzieci alkocholików potrafią w niektórych przypadkach nie powielać tych schematów, to skoro im się udaję, to liczę na to, że mnie może też się uda...

 

Nie wiem co miałeś/łaś na myśli Mp1 z tą świadomością, czy chodziło ci o to, że skoro zdaje sobie sprawę z tego jakie procesy zachodziły w mojej rodzinie, to jest jeszcze dla mnie szansa? :D

no ze świadomością , to dokładnie to miałem na myśli :)

a poza tym, to pamiętaj, że jak bardzo chce się czegoś za wszelką cenę uniknąć, to wtedy ...tak się po prostu dzieje, chodzi o oswojenie tegoż ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej

 

Jestem jedynaczką, oczkiem w głowie mojej mamy. Wybierano mi znajomych, zabraniano wszystkiego, wpojono mi, że rodzice wszystko zrobią lepiej i szybciej.

 

Wyprowadziłam się z domu pięć lat temu. Wyjechałam na wakacje do Szkocji i nie wróciłam mimo, że na początku mi się tu nie układało. Byłam w bardzo złym związku z moim byłym. Przez rok robiłam w sklepie a później zmieniłam zawód i miałam dobrą robotę (i płacę). Teraz wszystko runeło z powodu mojej nerwicy i jelita drażliwego.

 

Niestety, dalej co wieczór muszę składać sprawozdania i rodzice (czytaj mama) są "przerażeni" moim życiem. Przez jakiś czas żyłam podwójnym życiem, ale mam dość. Niedawno, powiedziałam mamie, że spotykam się nadal z moim chłopakiem (rok temu mieliśmy problemy i się rozstaliśmy, ale udało nam się je rozpracować i znowu jesteśmy razem; powiedziałam, że zerwaliśmy, ale nie powiedziałam, że się zeszliśmy) i to doprowadziło do tego, że od tygodnia się do mnie nie odzywa, a z tego co widzę to w domu piekło ojcu robi.

 

Co dalej? Skąd brać siłę, żeby się ciągle im przeciwstawiać?

 

hal

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stawianie sobie za cel "przeciwstawianie się" matce jest celem, który nie doprowadzi Cię do uniezależnienia się od mamy. Mama przewyższa Cię biegłością w "tej grze" o 20 (?) 30 (?) lat życia. Zawsze na każdą Twoją próbę przeciwstawienia się ona zareaguje innym sposobem na "podporządkowanie" sobie Ciebie. A chyba nie chcesz, by tak wyglądało Twoje życie ?

 

Skoro mama się obraziła, raczej nie byłoby dobrym wyjściem gdybyś dążyła do zgody... bo ta zgoda odbędzie się na warunkach mamy (przez co jeszcze bardziej "skróci" Twoją samodzielność).

A gdy już dojdzie do kolejnej rozmowy (przy której pewnie będzie wywoływała w Tobie poczucie winy, że się nią nie interesujesz...), powiedz jej, że nie będziesz się z nią kontaktowała, dopóki ona nie zrozumie Twojej potrzeby życia po swojemu.

Prawdopodobnie przy okazji usłyszysz, jak bardzo jesteś niewdzięczna, ile to mama dla Ciebie nie robiła... itd.

Jeśli nie będziesz konsekwentna w swoim postępowaniu, nadal będziesz zależna od matki. Jak długo będziesz reagowała na jej obrażanie się, wywoływanie w Tobie poczucie winy, tak długo nic się nie zmieni. Postaraj się konsekwentnie nie reagować na takie zachowania z jej strony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja mam taki problem z teściową. Mój ukochany też ma 24 lata a ona traktuje go jak by miał pięć.

Ostatnio zrobiła mu przez telefon awanturę o jakiś rachunek! Facet sam mieszka, sam na siebie zarabia a tu takie rzeczy, żeby mama dzwoniła z reprymendą .... I krzyczy na niego jak na 15 latka i w ogóle nie chce go słuchać. A jak w końcu on nie wytrzymuje i ryknie na nią to ona zaczyna płakać że on jej nie szanuje.... Boże, już mam dość tego. :evil: Lubię ją, ale ta jej nadopiekuńczość jest mordercza.

 

A co do mnie- długo byłam jedynaczką bez ojca, ale na szczęście moja mamcia to bardzo konkretna babeczka jest i nigdy sie tak nie zachowywała wobec mnie. Więc to że ktoś jest jedynakiem czy nie ma ojca to nie jest żaden wyznacznik.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej

 

God's Top 10 dzięki za radę. Masz absolutną rację.

 

Dziś dostałam list z ultimatum: albo wracam do Polski, albo się mogę więcej w ogóle nie odzywać. Tata dostał pozwolenie na kontakty ze mną. Kiepsko jest bo on teraz jest między młotem, a kowadłem i jest mi go żal ale w końcu to on sam sobie żonę wybrał. Zresztą po prawie 40 latach prania mózgu mała jest dla niego nadzieja, że coś się zmieni. Ździerżę to póki co, a później zobaczymy. Nie będę już przepraszać, że nie jestem profesorem na uniwesytecie z dwójką udanych dzieci i bogatym mężem (w moim wieku!).

 

Okazuje się też, że jeśli nie omawiamy moich problemów finansowych (i.e. kredytu na umeblowanie mieszkania, który spłacam bez problemu), mojego chłopaka (ach, myślałby kto że to sam diabeł) to nie mamy tak naprawdę o czym rozmawiać. Mój kot jest strasznie chory i się martwię o niego, ale się okazuje, że mama ma już dość słuchania o kocie i mam o nim więcej nie wspominać. Masz Ci los.

 

Dzięki za wsparcie.

 

PS Wczoraj oglądaliśmy film "Wszyscy mają się dobrze" z Robertem de Niro. Bardzo polecam. Wprawdzie jest to o ojcu, a nie o matce, ale koniec końców na jedno wychodzi. Nawet mojego chłopaka wzruszyło.

 

Trzymajcie się ciepło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Napisze tak jak matka (bo tez nia jestem). Nadopiekunczosc ze strony matki jest spowodowana jej przezyciami w zyciu im wiecej jej sie wydarzylo tym bardziej jest nadopiekuncza. Moze sprobujcie z tej strony na to spojrzec i troche postarac sie zrozumiec a jesli wam sie to uda to bedziecie mogli z poblazliwoscia na to popatrzec i nie bedzie was to az tak przesladowalo.

 

A do Magdalenybmw....jesli takie dobre uklady masz z mama, czy moge sie zapytac dlaczego wobec tego przed wczorajsza jej wizyta, 2 dni sprzatalas, balas sie , i mialas bole glowy....? Jesli nie chcesz nie musisz odpowiadac.

 

Nie wiem tez czy macie same dzieci. Ja jestem i corka nadopiekunczej matki i czasami jestem nadopiekuncza matka. Mam z synem umowiony sygnal gdy mu to za duzo jest i jak go dostaje to sie uspokaja z moja nadopieka. Bardzo proste jesli komunikacja funkcjonuje...on powiedzial co mu przeszkadza ja przypomnialam sobie jak to bylo kiedys u mnie w domu ...znalezlismy rozwiazanie.

 

Czy ktoras z was tak zupelnie na spokojnie pogadala z matka lub tesciowa aby jej wytlumaczyc co wam przeszkadza???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

HAL, może nie zgodzenie się na takie ultimatum będzie dla Ciebie korzystniejsze. Przy czym po jakimś czasie ze strony mamy niemal na pewno nastąpi próba kontaktu z pretensjami i wzbudzaniem w Tobie poczucia winy. :roll:

A przy okazji może będziecie się wzajemnie wspierali, Ty i tata, może znajdziecie wspólny język ze sobą, skoro macie podobne przeżycia.

A przy okazji nie sugeruj, że ojciec sam sobie na to zasłużył, bo wybrał sobie taką żonę... choćby dlatego, ze to nie zawsze jest tak, że "widziały gały, co brały" ;) Poza tym skoro wychowałaś się w takim domu, niestety istnieje ryzyko, że będziesz powielała ten schemat. W związku z tym warto, byś nie ustawała w leczeniu swojej nerwicy.

 

BladeM, to prawda, że nadopiekuńczość ma swoje podłoże we wcześniejszych przeżyciach. Jednak równie prawdziwe jest stwierdzenie, że próba pomocy nadopiekuńczemu rodzicowi jest często skazana na porażkę, gdy ten rodzic nie chce takiej pomocy, wypiera się takiego problemu.

W tym konkretnym przypadku HAL w międzyczasie napisała, że w rozmowach z mamą, nie ma "prawa" mówić o tym, co dla niej ważne, tylko o tym, czego żąda jej mama. Więc chyba nie ma tu wielkiego wyboru. Niestety rozmowa w tym konkretnym wypadku nie służyłaby wymianie argumentów, próbie porozumienia się, tylko narzucaniu zdania przez matkę.

 

Gratuluję Ci Twojej pokory wobec roli matki :D

Większość rodziców niestety nie odebrałaby tak spokojnie i pozytywnie tego typu sygnału od własnego dziecka :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz ja popelnilam niesamowicie duzo bledow w wychowaniu mojego starszego syna (poczesci z nadopiekunczosci) i dzieki terapie i dzieki poznaniu siebie staram sie wobec mlodszego syna tych samych bledow nie robic.

A udaje mi sie to dzieki temu ze porownuje moja relacje z moja mama i nie chcialabym aby tak bylo miedzy moim synem a mna.

 

Tak jak napisales niektore matki nie dopuszczaja takowej rozmowy, moja tez nalezy do takich.

 

Ja wychowuje mojego syna z szacunkiem do niego i wiem ze jesli mi czasami cos zwrociu uwage to nie robi tego aby mi dokuczyc , wrecz przeciwnie jestem dla niego bardzo wazna i dlatego czasami tzeba szukac wspolnego jezyka.

 

Wydaje mi sie ze najwazniejszy jest szacunek nie tylko dziecka do matki ale i matki do dziecka, akceptacja jego indywidualnosci i niepowtarzalnosci jego osobowosci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz ja popelnilam niesamowicie duzo bledow w wychowaniu mojego starszego syna (poczesci z nadopiekunczosci) i dzieki terapie i dzieki poznaniu siebie staram sie wobec mlodszego syna tych samych bledow nie robic.

A udaje mi sie to dzieki temu ze porownuje moja relacje z moja mama i nie chcialabym aby tak bylo miedzy moim synem a mna.

 

Tak jak napisales niektore matki nie dopuszczaja takowej rozmowy, moja tez nalezy do takich.

 

Ja wychowuje mojego syna z szacunkiem do niego i wiem ze jesli mi czasami cos zwrociu uwage to nie robi tego aby mi dokuczyc , wrecz przeciwnie jestem dla niego bardzo wazna i dlatego czasami tzeba szukac wspolnego jezyka.

 

Wydaje mi sie ze najwazniejszy jest szacunek nie tylko dziecka do matki ale i matki do dziecka, akceptacja jego indywidualnosci i niepowtarzalnosci jego osobowosci.

Oby tak mądrych rodziców (ale i partnerów we wzajemnych relacjach) było jak najwięcej :D

Błędy (nawet ich duża ilość) mogą być bardzo pożyteczne, gdy prowadzą do wyciągania wniosków na przyszłość... o czym sama się przekonałaś ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzieki za mile slowa.

 

Jesli chodzi o temat posta , zrozumialam ze nie moge zmienic mamy i ze ona zawsze juz taka zostanie..dzieki terapie zrozumialam ze zwiazek moj z mama jest bardzo toxyczny i mimo milosci do nie i bolu z tego powodu, zdystansowalam sie do niej i niestety nie mam kontaktu. Ale juz nie mam tej zlosci do niej, jakos ja rozumiem, bo wiem ze mimo jej bledow , robila wszystko dla mojago dobra (z jej punktu widzenia). A co do bledow tez tak uwazam ze kazdy blad jest czyms bardzo kosztownym i cennym , ale tylko wtedy jesli nas czegos nauczy.

 

Moze jesli sie jest corka takich matek , to dzieki temu nie jest sie tez taka matka dla swoich dzieci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×