Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak i gdzie znaleźć partnera/rkę będąc chorym?


Gość R2D2

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć, nie znalazłam pasującego wątku, więc zakładam nowy. Chciałabym dowiedzieć się, jak Waszym zdaniem znaleźć partnera, mając problemy emocjonalne i osobowościowe. Utrzymanie relacji to kolejne wyzwanie, ale chodzi mi o sam proces szukania, zainteresowania kogoś swoją osobą. Jestem ciekawa Waszych doświadczeń i przemyśleń.

 

Zacznę od przedstawienia swojej sytuacji. Byłam wychowywana przez samotną matkę (ojciec porzucił ją zanim się urodziłam) i relacje z mężczyznami od zawsze były mi obce i trudne do rozgryzienia. Mimo, że koleżanki mówiły mi, że jestem atrakcyjna, od zawsze miałam wrażenie, że żaden mężczyzna się mną nie interesuje. Jestem po 30-tce, a do tej pory byłam tylko w jednym związku i to wiele lat temu. Objawy somatyczne nerwicy pojawiły się półtora roku temu i moim zdaniem mają bardzo duży związek właśnie z brakiem mężczyzny, związku, bliskości i wszystkiego, co normalny człowiek potrzebuje. Chodzę na psychoterapię od prawie roku, gdzie terapeuta tłumaczy mi, że aby być w związku nie trzeba spełnić żadnych konkretnych kryteriów, w związki wchodzą ludzie ładni, brzydcy, biedni, bogaci, bez nogi, na wózku inwalidzkim. Generalnie, nie ma żadnych testów, egzaminów, warunków, które należy spełnić, aby być w związku. Wiem o tym, ale mimo wszystko moja samoocena jest bardzo niska, mam wrażenie, że naprawdę nikt się mną nie interesuje i zawsze będę sama. Przyglądam się reakcjom mężczyzn w moim otoczeniu i mam wrażenie, że nikt mnie nie zauważa, a wręcz powiedziałabym, mężczyźni mnie nie lubią. Wiem, że na pewno często jestem smutna i nie potrafię budować relacji z mężczyznami, bo nikt nigdy mnie tego nie uczył (mama po rozstaniu z ojcem całe życie była sama). Mimo wszystkich problemów, braku umiejętności budowania relacji z facetami, niskiej samooceny, objawów nerwicowych i lekkiej fobii społecznej, bardzo chciałabym być w związku z kimś, kto zaakceptowałby mnie taką, jaka jestem. Jeżeli ktoś jest w stanie zaakceptować człowieka na wózku inwalidzkim, to czemu nie miałby zaakceptować takich problemów, jak moje. Tylko czas upływa, a ja nie wiem, gdzie szukać. Mam wrażenie, że w"normalnym" świecie, ze swoimi problemami, nie mam żadnych szans. Konkurencja wśród "zdrowych" dziewczyn jest tak duża, że z moją niską samooceną przegrywam w przedbiegach. Na razie stosuję tylko psychoterapię, bez leków.

 

Jak Wy szukaliście partnera i pokonywaliście stres, fobię i objawy somatyczne? Czy szukaliście partnera/rkę w codziennym życiu - w pracy, na studiach, czy raczej w kręgach osób, które mają podobne problemy? Czy przyznawaliście się do swoich problemów, brania leków, gdy wchodziliście w nową relację? Czy zgodnie z Waszymi doświadczeniami jest szansa poznać kogoś bez brania leków, czy trzeba być uśmiechniętym od ucha do ucha i super pewnym siebie, aby ktoś zwrócił na nas uwagę? Z góry dziękuję za wszelkie osobiste doświadczenia, przemyślenia w tym zakresie :) :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

R2D2, osobiście uważam, że w pierwszej kolejności należy rozwiązać swoje problemy, a nie wchodzić z nimi w potencjalny związek. Również jestem zdania, że związek dwojga osób mocniej zaburzonych na 99% nie przetrwa. Jednak jeśli upierasz się na docieranko niczym pierwszowojenne batalie okopowe i chcesz iść na żywioł to Twoja rzecz.

 

Skoro na obecną chwilę nie masz rwania to po prostu przejmujesz inicjatywę. Określ typ jaki Cię interesuje. Upiększ się. Udaj w miejsce, gdzie owy typ może bytować i atakuj. Jak masz jakieś akcje ze strachaniem to po prostu podejdź i wręcz numer telefonu - delikatnie uśmiechając się przy tym, a i z pewną dozą figlarności w oczach. Zadzwoni to zadzwoni, nie to nie. Nie on jeden na tym świecie.

 

O jazdach psychicznych nie mówisz dopóty, dopóki nie zrobi się całkiem zobowiązująco!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja szukam tylko online, tylko zaburzonych, zawsze mówię o chorobie i lekach (oni też zwykle coś biorą). Nie lubię ludzi w czasie swoich depresji, więc w moim wypadku leczenie się jest konieczne do poznawania. Jeśli jesteś imprezowa i masz duży krąg znajomych, to poznawaj na żywo, tak jest szybciej, ja nie mam takiej możliwości, bo jestem dość aspołeczne. więc tylko online. Też kiedyś miałam zaniżone poczucie własnej wartości, ale właśnie randkowanie z mężczyznami pomaga mi to zwalczyć. Zawsze przed spotkaniami wychodzę z założenie - jeśli będzie kiepsko, to trudno, nic nie stracę, najwyżej zyskam. No i polecam leki, skoro sama terapia nie daje rady.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mimo wszystkich problemów, braku umiejętności budowania relacji z facetami, niskiej samooceny, objawów nerwicowych i lekkiej fobii społecznej, bardzo chciałabym być w związku z kimś, kto zaakceptowałby mnie taką, jaka jestem.
Dla mnie to jest bardziej zaleta niż wada, a raczej odstraszają ludzie pewni siebie, szczęśliwi i cieszący się życiem.
Czy zgodnie z Waszymi doświadczeniami jest szansa poznać kogoś bez brania leków, czy trzeba być uśmiechniętym od ucha do ucha i super pewnym siebie, aby ktoś zwrócił na nas uwagę? Z góry dziękuję za wszelkie osobiste doświadczenia, przemyślenia w tym zakresie :) :great:

Wielu facetów i to niekoniecznie zaburzonych lubi takie nieśmiałe, zagubione kobitki którymi trzeba się zaopiekować gorzej chyba w druga stronę. A co do brania leków to ja tylko jak je brałem miałem jakieś relacje z kobietami choć na pewno nie związki, bo bez nich brakuje mi śmiałości choć z drugiej strony one zabijają zwykle libido.
Mam wrażenie, że w"normalnym" świecie, ze swoimi problemami, nie mam żadnych szans. Konkurencja wśród "zdrowych" dziewczyn jest tak duża, że z moją niską samooceną przegrywam w przedbiegach. Na razie stosuję tylko psychoterapię, bez leków.

Bez przesady z ta konkurencją, no chyba że celujesz w przystojniaków albo nadzianych, na wszelkich portalach randkowych jest zwykle dużo więcej aktywnych facetów jak kobiet. Poza tym faceci to wzrokowcy i jeśli jesteś w miarę atrakcyjna fizycznie to bardziej się Tobą zainteresują niż pewną siebie brzydulą z nadwagą. Mówię o zainteresowaniu a nie tworzeniu związków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozgranicze moja odpowiedz:

Dla zdrowych facetów liczą sie:

-cycki,

-cycki,

-cycki,

-..........................

..........................

............................

-cycki,

-jedzenie,

-zeby miala jakies swoje pieniadze, zeby nie musieli non stop placic,

-brak uwieszania sie na nich, jeczenia, itd.

..................................

.................................

..................................

-cycki,

-sprzata, pierze

..............................

-intelekt.

 

Dla chorych:

-wyglad w necie,

-relacja w necie zazwyczaj użalczo-podbudowujaca, czyli użalanie i wspolne podbudowanie swojego ego typu jestesmy chorzy itd itd,

-gadki na skype/gg

-zeby nie chciała kasy bo jak chory to nie moze pracowac.

 

I zdrowych i chorych znajdziesz w necie. Dostosuj sie do rad to bedziesz miec na peczki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja choruję wiele lat a nigdy z facetami problemu nie miałam, jednak sadze ze duzy wpływ miał na to własnie wyglad. Nie jestem pieknoscia, ale i nie brzydkim kaczatkiem. Tak to jest ze mężczyzni sa wzrokowcami i wizualnie albo im sie dziewczyna podoba albo nie. To jest pierwszy punkt do dalszych spotkań. Jestem tez bardzo niesmiała a nadrabiam to zawsze zachowaniem, czyli swobodnie sie wypowiadam,kwestia wypracowania pewnych zachowan. Z męzem poznałam sie przypadkiem, nie szukałam nikogo. Jak chcesz dopomoc szczesciu to załoz konto na portalu randkowym i nabierz wprawy chodzac na randki. Jak sie nie uda za pierwszym, trzecim razem to za piatym na pewno :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agusiaww, Co Ty z tymi cyckami, dla mnie one zajmują dalekie miejsce w urodzie kobiet, no chyba że pod nimi się kryje ogólnie wygląd, wtedy to racja z grubsza. A co do wymagań zdrowych i chorych, czy zaburzonych to one chyba się niewiele różnią może poza większą tolerancją na zaburzenia psychiczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agusiaww, Co Ty z tymi cyckami, dla mnie one zajmują dalekie miejsce w urodzie kobiet, no chyba że pod nimi się kryje ogólnie wygląd, wtedy to racja z grubsza. A co do wymagań zdrowych i chorych, czy zaburzonych to one chyba się niewiele różnią może poza większą tolerancją na zaburzenia psychiczne.

Wg mnie trudno życ w jakimkolwiek zwiazku z drugim cżłowiekiem z uwagi na obecne czasy przede wszystkim a z chorym/zaburzonym to podwojnie ciezko. Co co cyckow to troche taka ironia (typu liczy sie serce nie wyglad :mrgreen: -serce pod klatka piersiowa byle na klatce było co trzeba ;)), faktycznie z grubsza chodzi mi o wyglad/moga byc dla jednych cycki dla innych usta/oczy itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja choruję wiele lat a nigdy z facetami problemu nie miałam, jednak sadze ze duzy wpływ miał na to własnie wyglad.

Ładna buzia i ciało u kobiety to dla samca największy bat . W dodatku jak doda sie do tego choć krztę ogłady , uroku osobistego ,,, większość facetów jest zakręcona jak głupie baranki wokół soczystej trawy. "Myślą" wnętrzem spuchniętego rozporka wedle maksymy "kiedy ku-tas pęczniej mózg miękczeje " . Cóz każdy z większości facetów woli piękno , grację , urok niż super-inteligencję na wózku inwalidzkim .

Leca samce na kobiecy urok( cipapajdę + zgrabne nogi +... bardziej niz muchy do gówna .Libido rządzi !

Nie ma co sie oszukiwać , oszukuje nas natura , wzrok , a może nie oszukuje . Może piękno dla u samców w wyborze panny jest tak bezcenne ,że warto w nim spłonąc dla kilku chwil orgazmu z pięknością drugiej przeciwnej płci . W dodatku dochodzi do tego wyobrażnia , masturbacja i koktajl wybuchowy gotowy do przedłużenia gatunku ,,,dobrze pierdollllę ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Authentic,

---ale ja pytam Ciebie i Ciebie Tutaj ,,,

 

"Tak, jakby główną wartością, jaką kobieta może wnieść do jego życia jest młode ciało, reszta go nie interesuje."

- rozumiem ,że TU Cię swędzi najbardziej ;)

Pozdrówka ,, idę obierać ziemniaki , boo pięć lat młodsza Żona przyjdzie z pracy i będzie chciała-zjeść-romantyczne -jajko sadzone z gotowana byliną.

A tak w ogóle nudne to życie jak przerucha-na nieatrakcyjna rozdęta opasiona i biedna jednowymiarowa prostytutka. I tak sobie myslę -a miałem dziś wolne w robocie -że nawet ,,,"najciekawsze" jest siedzenie na dupie w domu . Ech, ach , och .

Żonie :

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja choruję wiele lat a nigdy z facetami problemu nie miałam, jednak sadze ze duzy wpływ miał na to własnie wyglad. Nie jestem pieknoscia, ale i nie brzydkim kaczatkiem. Tak to jest ze mężczyzni sa wzrokowcami i wizualnie albo im sie dziewczyna podoba albo nie. To jest pierwszy punkt do dalszych spotkań. Jestem tez bardzo niesmiała a nadrabiam to zawsze zachowaniem, czyli swobodnie sie wypowiadam,kwestia wypracowania pewnych zachowan. Z męzem poznałam sie przypadkiem, nie szukałam nikogo. Jak chcesz dopomoc szczesciu to załoz konto na portalu randkowym i nabierz wprawy chodzac na randki. Jak sie nie uda za pierwszym, trzecim razem to za piatym na pewno :)

 

I chyba właśnie w tym tkwi problem, że nie posiadam takich umiejętności, jak Twoje, czyli swobody bycia wśród mężczyzn, a to wielki atut.

 

Zgadzam się z tym, że faceci skupiają swoją uwagę głównie na wyglądzie i ogólnej prezencji, ale moim zdaniem na nią składa się także pewność siebie, wyprostowana sylwetka, pewny chód, swoboda bycia, uśmiech, flirt, których nie posiadam. Trudno mi określić, jak wyglądam, bo widzę w sobie głównie wady i niedobory, ale na studiach okazjonalnie pracowałam jako fotomodelka i otrzymywałam zlecenia od fotografów, więc chyba najgorszej nie jest. Na pewno od studiów straciłam część swojego uroku, ale chyba jednak głównie straciłam pewność siebie, uśmiech, swobodę bycia, entuzjazm i być może to sprawia, że nikt się mną nie interesuje. Jedyny czas, kiedy czułam, że mam powodzenie u mężczyzn, to czas, kiedy byłam w związku, jedynym, jaki do tej pory miałam. Chyba towarzyszyła mi wtedy aura bycia kochaną i akceptowaną i może to działało na facetów. Przez resztę życia, mam wrażenie, że byłam dla nich niewidzialna lub wręcz ignorowana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

trochę luzu człowieku...

 

-dobrze człowieku , postaram się .

Żeby być wyluzowanym musiałbym się dobrze najarać i to mocną trawą( żeby mnie co-najmniej-wgniotło w fotel ) , a niestety człowieku obiecałem Bogu ,że przez rok czystiutki .Tak więc sama widzisz , mogę tylko sypać jak z rękawa takim autenticom jak Ty swoje wypociny . Efff, fafafafa,żona młodsza i jeszcze syn młodszy o 37 lat , pasuje ? :tel::blabla:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja choruję wiele lat a nigdy z facetami problemu nie miałam, jednak sadze ze duzy wpływ miał na to własnie wyglad. Nie jestem pieknoscia, ale i nie brzydkim kaczatkiem. Tak to jest ze mężczyzni sa wzrokowcami i wizualnie albo im sie dziewczyna podoba albo nie. To jest pierwszy punkt do dalszych spotkań. Jestem tez bardzo niesmiała a nadrabiam to zawsze zachowaniem, czyli swobodnie sie wypowiadam,kwestia wypracowania pewnych zachowan. Z męzem poznałam sie przypadkiem, nie szukałam nikogo. Jak chcesz dopomoc szczesciu to załoz konto na portalu randkowym i nabierz wprawy chodzac na randki. Jak sie nie uda za pierwszym, trzecim razem to za piatym na pewno :)

 

I chyba właśnie w tym tkwi problem, że nie posiadam takich umiejętności, jak Twoje, czyli swobody bycia wśród mężczyzn, a to wielki atut.

 

Zgadzam się z tym, że faceci skupiają swoją uwagę głównie na wyglądzie i ogólnej prezencji, ale moim zdaniem na nią składa się także pewność siebie, wyprostowana sylwetka, pewny chód, swoboda bycia, uśmiech, flirt, których nie posiadam. Trudno mi określić, jak wyglądam, bo widzę w sobie głównie wady i niedobory, ale na studiach okazjonalnie pracowałam jako fotomodelka i otrzymywałam zlecenia od fotografów, więc chyba najgorszej nie jest. Na pewno od studiów straciłam część swojego uroku, ale chyba jednak głównie straciłam pewność siebie, uśmiech, swobodę bycia, entuzjazm i być może to sprawia, że nikt się mną nie interesuje. Jedyny czas, kiedy czułam, że mam powodzenie u mężczyzn, to czas, kiedy byłam w związku, jedynym, jaki do tej pory miałam. Chyba towarzyszyła mi wtedy aura bycia kochaną i akceptowaną i może to działało na facetów. Przez resztę życia, mam wrażenie, że byłam dla nich niewidzialna lub wręcz ignorowana.

Jako była fotomodelka nawet jeśli jak mówisz straciłaś część uroku to i tak pewnie wyglądasz co najmniej przyzwoicie. Ja tam wygląd mam przeciętny, jak na prawie 40 latka nie mam "brzucha" i łysiny to już coś :mrgreen: , gorzej z psychiką i ogólnie życiowym ogarnięciem a tu u faceta chyba najważniejsze. Ja może pierwsze wrażenie robię nie najgorsze, gorzej później jak dowiedzą się że mieszkam z rodzicem, nie mam auta i prawka, mam raczej kiepską pracę itd, itd. Moje zaburzenia psychiczne w połączeniu z lenistwem spowodował że nic w tym życiu nie osiągnąłem i to mnie najbardziej męczy i powoduje że nawet nie chcę mi się wchodzić w jakieś relacje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzę na psychoterapię od prawie roku, gdzie terapeuta tłumaczy mi, że aby być w związku nie trzeba spełnić żadnych konkretnych kryteriów, w związki wchodzą ludzie ładni, brzydcy, biedni, bogaci, bez nogi, na wózku inwalidzkim. Generalnie, nie ma żadnych testów, egzaminów, warunków, które należy spełnić, aby być w związku.

 

Daj mi numer do tego terapeuty. Choć wódka wyszłaby pewnie taniej.

;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzę na psychoterapię od prawie roku, gdzie terapeuta tłumaczy mi, że aby być w związku nie trzeba spełnić żadnych konkretnych kryteriów, w związki wchodzą ludzie ładni, brzydcy, biedni, bogaci, bez nogi, na wózku inwalidzkim. Generalnie, nie ma żadnych testów, egzaminów, warunków, które należy spełnić, aby być w związku.

 

Daj mi numer do tego terapeuty. Choć wódka wyszłaby pewnie taniej.

;)

 

 

Sęk w tym, że taka jest prawda, tylko ludziom zaburzonym trudno w nią uwierzyć. Osobiście znam inwalidów w związkach. Mam koleżankę ze stwardnieniem rozsianym, inną, która od lat walczy z guzem mózgu, który się odnawia. Obie mają fantastycznych facetów, którzy je kochają i wspierają. Znam biednych ludzi w związkach małżeńskich. Bywam od czasu do czasu na wsi, gdzie widzę ludzi bez zębów, mieszkających w drewnianych chatach, co mają partnerów, a mnie mam wrażenie nikt nie chce. Wydaje mi się, że jak sami siebie nie akceptujemy, chociażbyśmy byli idealni, nikt nawet na nas nie spojrzy. Chyba przede wszystkim trzeba roztaczać wokół siebie aurę pewności siebie, komfortu z samym sobą i pozytywnej energii. Z resztą, co ja tam wiem... :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że jak sami siebie nie akceptujemy, chociażbyśmy byli idealni, nikt nawet na nas nie spojrzy. Chyba przede wszystkim trzeba roztaczać wokół siebie aurę pewności siebie, komfortu z samym sobą i pozytywnej energii. Z resztą, co ja tam wiem... :)

A to ciekawe, bo 3/4 życia, jak nie więcej moja pewność siebie była na poziomie rowu mariańskiego, ostre zaburzenia bazujące na samoakceptacji nie są mi obce, a faceci zawsze się kręcili. I w pracy i na studiach, a nawet w sklepie, nie mówiąc o imprezach czy wypadach wakacyjnych. Faceci są prości - podoba im się kobieta to działają.

Prawda jest taka, ze mężczyznę przyciągasz wyglądem, a później zatrzymujesz charakterem. I jak się podobasz facetom, a do tego masz miłe usposobienie, da się z tobą pogadać i jesteś interesująca, to nawet jeśli chowałabyś się w ciemnej dupie, ktoś cię z tej ciemnej dupy wyciągnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że jak sami siebie nie akceptujemy, chociażbyśmy byli idealni, nikt nawet na nas nie spojrzy. Chyba przede wszystkim trzeba roztaczać wokół siebie aurę pewności siebie, komfortu z samym sobą i pozytywnej energii. Z resztą, co ja tam wiem... :)

A to ciekawe, bo 3/4 życia, jak nie więcej moja pewność siebie była na poziomie rowu mariańskiego, ostre zaburzenia bazujące na samoakceptacji nie są mi obce, a faceci zawsze się kręcili. I w pracy i na studiach, a nawet w sklepie, nie mówiąc o imprezach czy wypadach wakacyjnych. Faceci są prości - podoba im się kobieta to działają.

Prawda jest taka, ze mężczyznę przyciągasz wyglądem, a później zatrzymujesz charakterem. I jak się podobasz facetom, a do tego masz miłe usposobienie, da się z tobą pogadać i jesteś interesująca, to nawet jeśli chowałabyś się w ciemnej dupie, ktoś cię z tej ciemnej dupy wyciągnie.

 

 

Zazdroszczę takiego powodzenia, mimo niskiej samooceny. Najwidoczniej nie posiadam tych cech, które wymieniałaś :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bywam od czasu do czasu na wsi, gdzie widzę ludzi bez zębów, mieszkających w drewnianych chatach, co mają partnerów, a mnie mam wrażenie nikt nie chce.
Tylko te kobiety zwykle albo wyglądają mało zachęcająco albo ich poziom inteligencji czy zachowania pozostawia wiele do życzenia, oczywiście wyjątki się zdarzają. Może my mamy, albo przynajmniej ja za duże wymagania.

Ja np wiem że podobam się paru kobietom z pracy ale co z tego jak one mi się nie podobają, a te które mi się podobają to albo mnie olewają albo są zajęte, i tak cale życie mam, a może to jakaś forma lęku przed związkiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A to ciekawe, bo 3/4 życia, jak nie więcej moja pewność siebie była na poziomie rowu mariańskiego, ostre zaburzenia bazujące na samoakceptacji nie są mi obce, a faceci zawsze się kręcili. I w pracy i na studiach, a nawet w sklepie, nie mówiąc o imprezach czy wypadach wakacyjnych. Faceci są prości - podoba im się kobieta to działają.

Prawda jest taka, ze mężczyznę przyciągasz wyglądem, a później zatrzymujesz charakterem. I jak się podobasz facetom, a do tego masz miłe usposobienie, da się z tobą pogadać i jesteś interesująca, to nawet jeśli chowałabyś się w ciemnej dupie, ktoś cię z tej ciemnej dupy wyciągnie.

Ogólnie to bym się zgodziła... Ale co z tymi, które nie są specjalnie ładne, a jednak faceci na nie lecą? Albo z ładnymi, które nie mają adoratorów? (żeby była jasność - w obu przypadkach nie chodzi o mnie :P)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×