Skocz do zawartości
Nerwica.com

Gonitwa myśli - jak sobie radzic ?!


Wombwell00

Rekomendowane odpowiedzi

Nie będe się duzo rozpisywał, bo uwazam, ze to tylko oddali od znalezienia rozwiazania. Poradziłem sobie z wiele aspektami swojej depresji, wciąż pozostał mi jeden, chyba najwazniejszy - wlasnie gonitwa myśli. Przez ostatni czas czułem się lepiej niż dobrze, czułem się całkowicie zdrowy, szczęśliwy, i nagle przyszedł pierwszy kryzys - miałem powazne spięcie ze znajomymi, tak powazne, ze doszło to naprawde powaznych oszczerstw, obelg i równiez i przemocy, w lzejszej formie, oczywiscie nic z tego nie z mojej strony.

 

Było mi cholernie przykro, poplakalem sie (1szy raz od bardzo bardzo dawna), jednak myslalem, ze poradze sobie z tym. Przeanalizowalem sytuacje, wyciagnalem wnioski, rozlozylem sytuacje na czynniki i myslalem, ze to juz mi starczy i to zrozumienie pozwoli mi o tym zapomniec. Jednak tak nie było. Jak tylko o tym pomyslę, wchodzę w głęboką gonitwe myśli, wyobrazam sobie jak ich zabijam czy krzywdze, uzalam sie nad soba, znow wraca to wszystko tak jak było, czuje znów to samo, jakbym nigdy z tego nie wyszedł. I tak po 3 miesiacach niejakiej 'wolnosci' jestem juz 3ci dzien w totalnej depresji, jak wczesniej. Nawet alkohol nie pomaga. Wystarczy przeblysk tego, ulamek sekundy i w chwili wracam. Nie wiem jak sobie poradzic. Medytuje na swój sposób, staram się trzymac czysty umysł, staram sie wychodzic jak najczesciej z domu a mimo to ciagle to wraca, juz mi sie śni nawet.

 

Pomozcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WojuBoju, Bardzo lękowo podchodzisz do tej sytuacji.

Czy były jakieś konsekwencje w związku z nią? Czy nie było, a myślisz, że będą? Dotknęły Cię w jakiś sposób zachowania Twoich znajomych?

Czy w przeszłości miałeś do czynienia z podobną sytuacją? Ze strony znajomych czy rodziców?

 

Bo tak się zastanawiam czy ta sprawa została już zakończona bo jeśli nie, to właśnie z tego powodu możesz mieć stan depresyjny.

Gonitwa myśli to w Twoim przypadku, w odniesieniu do traumatycznej sytuacji, snucie domysłów co teraz będzie. Lęk przed myślami, które możesz wprawić w czyn?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Konsekwencje? Po niej juz nie, boli mnie tylko jak ludzie ktorych jednak pare lat znam mogli tak sie w stosunku do swojego znajomego (czyt. mnie) zachowac, boli mnie to ludzie sa cholernie glupi, nic nie rozumieja, i wiem, ze nie bede mogl na nich w zaden sposob wplynac. Boli mnie bo wiem, ze nie jestem taki jakim powinnienem byc w realiach dzisiejszego świata, nie jestem silny, agresywny, jestem niekiedy idealna ofiara i wiem, ze ludzie beda to wykorzystywac. Nie moge przejsc obok sytuacji obojetnie, bylbym jak zona ktora bije maz a ona boi sie obejsc, nie wybaczylbym tego sobie, a z drugiej strony wiem, ze opor to tylko kolejne konflikty i wyrzeczenia, strata znajomych i podobne, nie ma tu dobrego wyjscia. Boje sie, ze ze swoja wrazliwoscia nie mam szans znalezc miejsca na tym swiecie, a co za tym idzie rozwiazaniem sie izolacja/samobojstwo a nie chcialbym zadnej z tej rzeczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WojuBoju, Nie wiem co Ci doradzić. Tak jak pisałeś, jesteś wrażliwy. Brakuje Tobie dystansu do tej całej sytuacji.

jestem niekiedy idealna ofiara i wiem, ze ludzie beda to wykorzystywac

Trzeba będzie to zmienić. Sam nie dasz rady. Tu trzeba profesjonalnej pomocy, jaką jest psychoterapia.

Skąd u Ciebie taki syndrom się wziął?

Jesteś DDA?DDD?

opor to tylko kolejne konflikty i wyrzeczenia, strata znajomych i podobne, nie ma tu dobrego wyjscia.

Niekoniecznie.

Można być asertywnym , mówić "nie", mieć swoje zdanie i mieć dobre relacje ze znajomymi.

Nie wiem skąd u Ciebie to przekonanie, że straciłbyś znajomych.

Przecież znajomi nie są tylko wtedy kiedy jest dobrze.

Boje sie, ze ze swoja wrazliwoscia nie mam szans znalezc miejsca na tym swiecie, a co za tym idzie rozwiazaniem sie izolacja/samobojstwo a nie chcialbym zadnej z tej rzeczy

Na świecie dużo jest ludzi podobnych do Ciebie.

Ci, którzy sięgnęli już przysłowiowego dna szukają pomocy.

 

Leczysz się?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro jest gonitwa myśli, to powstaje pytanie dlaczego gonią? Przed kimś uciekają? Kogoś same gonią (a ten ktoś ucieka?)?

 

Sprawdź intencję tych myśli - może chcesz je kontrolować i uciekają ;) Pogadaj z nimi, zapytaj czemu się nie zatrzymają. To taka metaforyczna rozmowa z tymi aspektami siebie, jakich jeszcze nie rozumiesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z całym szacunkiem do psychoterapii i podobnych, ale nie wierze w takie rzeczy. Napewno wielu ludziom one pomagaja, ja narazie nie znalazłem nikogo kto potrafiłby do mnie głębiej trafić. Tłumacze to sobie bardzo nieskromnie, ze jestem za mądry żeby móc przyjmować jakieś banały od takich ludzi.

Zresztą nie mam pieniędzy na takie rzeczy, wole już kupić książkę o podobnej tematyce i ją przeanalizować, myslę, że samemu mogę z niej sie dużo więcej nauczyć.

 

Nie jestem DDD ani DDA, jestem po prostu wrazliwy, w nie swoim świecie, tak poetycko ujmując. Gonitwę mysli miałem od zawsze, czyt. od poczatku deprechy, to ona była zawsze głównym czynnikiem tego stanu, reszta się z niej jakoby rozwineła.

 

Z tymi znajomymi to troche inaczej. To znajomi, nie przyjaciele, to własnie sa ludzie na dobre a nie na złe. Po prostu nie wyobrazam sobie dalszej znajomości z takimi ludzmi, ktorymi się brzydze, przy których wiem, że nie mam szans na wyjscie z tego, poddałbym się ich destrukcji. To sa tylko jednostki, w całęj grupie jest więcej naprawdę życzliwych osób, ale sam/a pewnie dobrze wiesz jak to w grupie wygląda.

 

!!!!! CZYTAJCIE TU !!!!!!

 

Jak mówiłem, zagłębilismy sie w problem i to tylko oddalilo mnie od rozwiązania. Spójrzmy może czysto teoretycznie, jako chłodny obserwator, człowiek niezaangazowany.

Gonitwa myśli - jak zatrzymać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z całym szacunkiem, ale ja nie wiem jak.

A teoretycznie to sobie można więcej krzywdy zrobić niż pożytku.

Ja nie jestem na tyle kompetentna, żeby Ci powiedzieć "Nie idź chłopie do psychologa i do psychiatry, bo to konowały. Stosuj to i to, czytaj to i tamto, wykonuj autoterapię polegającą na... etc".

 

Zdrówka życzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie podwazam twojej kompetencji, nic z tych rzeczy, tylko akurat w moim osobistym przypadku przesadna empatia przeszkadza niźli pomaga. Uwazam się za rozsądnego człowieka, sam wiem co jest dla mnie dobre, nie sądzę, żebym sprawił sobie krzywde, napewno nie w tym aspekcie.

 

Czekam na kolejne posty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uważam, że najbardziej bolesna prawda jest lepsza, i bardziej wyzwalająca od najpiękniejszego kłamstwa, więc będę wobec Ciebie szczery, choć nie zauważyłem byś był chętny na skorzystanie z tego, co niżej przeczytasz.

 

Po pierwsze masz konflikt pomiędzy 2 aspektami siebie - tą, która uważa siebie za lepszego i tą, która uważa się za gorszego. I dominująco żyjesz w tej, która uważa się za kogoś lepszego i starasz się wyprzeć drugi aspekt, co Ci się udać nie może.

 

miałem powazne spięcie ze znajomymi, tak powazne, ze doszło to naprawde powaznych oszczerstw, obelg i równiez i przemocy, w lzejszej formie, oczywiscie nic z tego nie z mojej strony.

 

Nie bierzesz pod uwagę, że za kłótnie jest się odpowiedzialnym wraz z osoba jaka się prowadzi kłótnie. Ponieważ tu wyparłeś część winy i gorszości, wróciły Twoje objawy.

 

boli mnie to ludzie sa cholernie glupi, nic nie rozumieja, i wiem, ze nie bede mogl na nich w zaden sposob wplynac.

 

Tu masz kolejne mysli aspektu pt. "jestem lepszy"

 

Tłumacze to sobie bardzo nieskromnie, ze jestem za mądry żeby móc przyjmować jakieś banały od takich ludzi.

 

Ponieważ masz przekonanie że wiesz lepiej jak rozwiązać swój problem (co nie może być prawdą, bo byś go już rozwiązał) to będziesz odrzucał propozycje rozwiązania, co już zacząłeś robić w tym temacie.

 

Spójrzmy może czysto teoretycznie, jako chłodny obserwator, człowiek niezaangazowany.

 

Z tej perspektywy możesz zrobić model problemu i rozwiązania, ale od czytania książek dzieci się nie robią.

 

akurat w moim osobistym przypadku przesadna empatia przeszkadza niźli pomaga

 

Wtedy zaczynasz czuć coś, co chcesz zagłuszyć - dlatego masz wrażenie, że Ci przeszkadza.

 

Uwazam się za rozsądnego człowieka, sam wiem co jest dla mnie dobre, nie sądzę, żebym sprawił sobie krzywde, napewno nie w tym aspekcie.

 

Nie zauważasz, że już sprawiłeś sobie krzywdę.

 

Jeśli będziesz chciał, bym kontynuował - napisz tu o tym. Jeśli nie chcesz iść tą drogą - życzę powodzenia na innej :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Szybka Zmiana

Rozumiem twój punkt widzenia, i go szanuje, jednak oceniasz jedynie na podstawie 2-3 postów które napisałem, automatycznie szukasz w nich jakich konfliktow natury psychologicznej i podobnych, ja jednak znam siebie całe życie, znam swoje doświadczenia, znam swoje wady i zalety i tak dalej i tak dalej. Ale ok, wytłumacze ci jak to wyglada u mnie.

 

Syndrom dwóch osobowosci - masz tu racje, mam cos takiego, pewna pozostałośc po dawnych czasach. Przez lata dominowała natura 'gorsza' co mnie nie zaprowadzilo nigdzie, aktualnie dominuje ta 'lepsza' i robie postępy jak nigdy wczesniej. Jednak nie jest to czyste intuicyjne zalozenie ("Jestem lepszy i nara") tylko potrafie to niejako udowodnic rozumowo. Wytlumaczenie tego zajelo by wiele czasu, na forum nie ma co tego poruszac. Przyjmij, że moge miec tu racje, nie oceniajac. Wiem, że takie założenie równiez jest błedne, ale dla mnie jest aktualnie 'mniejszym złem'. Staram sie jednak pracować na to by to zbalansowac, moze kiedys mi się uda.

 

Przedstawie ci kłótnie w skrócie jak wyglądała, ocen sam czy się myle. Zostałem zaatakowany (pierw psychicznie, potem i fizycznie) przez trójke znajomych którzy byli pijani (chyba + dla mnie, co?), żadne argumenty do nich nie docierały, gdy skrytykowalem ich punkt widzenia, zostalem zaatakowany rowniez i fizycznie, po czym sie oddalilem, bo uznalem, ze klotnia nie ma sensu, kiedy dochodzi do argumentów siły. Punktem zapalnym całego zajścia było to, że kolega (inni niz ci pozostali) wsiadl po samochodu po pijaku, a ja by go asekurowac wsiadlem za nim, co zostalo odczytane jako 'wtorowanie', bycie jakims nasladowcą, cokolwiek. Sorry, nie widze tu nigdzie mojej winy, moze ty ją widzisz.

 

Spójrz na to z mojej strony, ZAWSZE staram się uzywac stosownych argumentów, nigdy nie uciekam do argumentu siły i innych drastycznych, staram się też nie powoływać na złudne subiektywne wrazenia i emocje. I mimo takiego modelu zachowania, czysto rozumowego, przystepnego dla kazdego człowieka, który chociaz odrobine myśli nie potrafie dojsc do porozumienia w wielu sprawach z ludzmi, którzy na piedestale stawiają swoje ego, a nie prawdę. Dlatego też uważam się za lepszego w wielu aspektach, tak podpowiada zwykły obiektywizm. Gdzie się myle?

 

Idąc dalej, widzisz, zagłębiamy się w problem, a rozwiązania wciąż nie ma. Takim sposobem zaczynamy uogólniac pewne rzeczy, dochodzac do niczego. To ma sens moze u psychologa, nie na rozmowie na forum.

 

Dziękuje, że wytykasz mi pewne rzeczy, rozumiem, tylko prosiłbym o pewne argumentacje i wnioski. Mówisz, że zrobiłem sobie krzywdę... i co? Gdzie ta krzywda?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Odniosę się niżej do tych fragmentów, które widzisz inaczej, by wyjaśnić Ci te rzeczy, o jakie pytasz i jakie blokują Cię przed otwarciem na rozwiązanie.

 

Przyjmij, że moge miec tu racje, nie oceniajac.

 

Jednym z elementów poczucia lepszości jest chęć udowadniania swojej lepszości - m. in. poprzez posiadanie racji. Nie zależy mi, by mieć rację. Zależy mi na rozmowie, która nauczy nas obu czegoś wartościowego - i jeśli się w czymś pomylę, to jestem otwarty by się z tego nauczyć. Gdy natomiast jestem nastawiony na udowadnianie swojej racji - jestem na przegranej pozycji, bo albo mogę pokazać że jestem lepszy, albo mogę się zdenerwować, że jestem głupszy....

 

Jednak nie jest to czyste intuicyjne zalozenie ("Jestem lepszy i nara") tylko potrafie to niejako udowodnic rozumowo.

 

No właśnie - tylko że udowadnianie swojej lepszości:

- wynika z kompleksu. Nie ma sensu udowadniać swojej lepszości jeśli nie czuje się gorszy. Jaki sens ma pokazywanie wszystkim "zobacz, mam 2 kolana!". Nie ma. Ludzie udowadniają swoją lepszość tam, gdzie czują się gorsi - i chcą to poczucie zabić pokazując coś na swój temat - np. majętność, wykształcenie, etc.

- niszczy relację. Jeśli Ty komuś udowodnisz, że jesteś lepszy, to on musi przyjąć, że jest gorszy. Czuje się źle, i tą złość niekiedy obróci w atak na Ciebie (tak naprawdę atak na swoje poczucie gorszości)

- jest gorsze, mniej efektywne w każdym aspekcie życia od traktowania ludzi na równo i uczenia się z każdej sytuacji (a to jest niemożliwe z przekonaniem "ja już wiem", bo jesteś zamknięty na nowe)

 

Staram sie jednak pracować na to by to zbalansowac, moze kiedys mi się uda.

 

A to akurat świetny cel ! :)

 

Zostałem zaatakowany (pierw psychicznie, potem i fizycznie) przez trójke znajomych którzy byli pijani (chyba + dla mnie, co?)

 

Zobacz, że gdy to pisałeś, Twoim celem nie było odkrycie prawdy, ale udowodnienie mi swojej lepszości. :)

 

Jeśli oni mieli intencję, by Cię poniżyć (co jest częstą tendencją gdy widzi się kogoś, kto się wywyższa) to do Ciebie należy odpowiedzialność za reakcję na to. Jeśli mówią "te, mądrala" to możesz odebrać to jako atak, równie dobrze możesz wziąć co mówią i zacząć z tego żartować razem z nimi - a to już kwestia Twojego dystansu do samego siebie, którego w kontekście swojej lepszości - po prostu nie masz. Nawet jeśli to jest najbadziej proste "ch. Ci w d.." to możesz powiedzieć "czekałem na tą propozycję od Ciebie od lat, wreszcie!" - i będziecie się razem śmiać. Ty natomiast, swoim poczuciem lepszości i chęcią ciągłego tego udowadniania - atakujesz innych psychicznie poczuciem gorszości. Tak samo, jak oni atakowali Ciebie. Napisałeś o tym tutaj:

 

gdy skrytykowalem ich punkt widzenia, zostalem zaatakowany rowniez i fizycznie

 

Dlatego jesteś współodpowiedzialny za kłótnie.

 

I mimo takiego modelu zachowania, czysto rozumowego, przystepnego dla kazdego człowieka, który chociaz odrobine myśli nie potrafie dojsc do porozumienia w wielu sprawach z ludzmi, którzy na piedestale stawiają swoje ego, a nie prawdę.

 

Oni stawiają na piedestale walkę o swoją rację i bronią się przed poczuciem gorszości. Ty stawiasz na walkę o swoją rację i bronisz się przed poczuciem gorszości. No faktycznie, prawdziwy Budda z Ciebie, z dostępem do prawdy, oddzielony od ego. :uklon:

 

Dlatego też uważam się za lepszego w wielu aspektach, tak podpowiada zwykły obiektywizm. Gdzie się myle?

 

Wszędzie :)

Twoje poczucie lepszości jest subiektywne. Uznanie, że budowanie się w oparciu o intelekt kosztem innych aspektów jest również subiektywnie lepsze. Twoje przekonanie o tym, że to obiektywizm też jest subiektywne.

 

Idąc dalej, widzisz, zagłębiamy się w problem, a rozwiązania wciąż nie ma. Takim sposobem zaczynamy uogólniac pewne rzeczy, dochodzac do niczego. To ma sens moze u psychologa, nie na rozmowie na forum.

 

O zobacz, wciąż przekonanie "ja wiem lepiej w jakim kierunku powinna iść ta rozmowa, bym rozwiązał swój problem". Na razie jeszcze nie zaakceptowałeś, że jego źródłem jest to, co sądzisz na swój temat, więc trudno zrobić kok do przodu.

 

Mówisz, że zrobiłem sobie krzywdę... i co? Gdzie ta krzywda?

 

Intelektualne wypieranie częsci swojej osobowości, niszczenie relacji z otoczeniem i zadufanie w sobie jest krzywdzeniem siebie.

 

jednak oceniasz jedynie na podstawie 2-3 postów które napisałem

 

Zgadza się. Tyle tylko, zgodziłeś się z relacją gorszy-lepszy i dodałeś więcej szczegółów, uzasadniłeś dlaczego nie widzisz swojej odpowiedzialności w kłótni i wciąż wychodzisz z założenia, że rozmowa idzie nie w takim kierunku, jakbyś chciał (wychodząc z założenia, że wiesz lepiej w którą powinna iść by znaleźć rozwiązanie). :) Jestem więc zadowolony z obserwacji(nie oceny)na podstawie 2 postów :)

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciężko nam będzie dojsc do czegokolwiek w tej dyskusji, nie zdołam ci przedstawic kazdego szczegoliku piszac na forum, to po prostu niewykonalne.

 

Uważam sie za lepszego, ale nigdzie nie napisałem, że wykrzykuje to całego miastu udowadniając innym, że są gorsi. To nie wydostaje się poza głowę, napewno nie tak drastycznie jak mi się wydaje to rozumiesz. Przyznaje, mam w głowie bardzo pokręcone myśli, ale staram się, żeby poza nią się nie wydostawały. Nie atakuje ludzi ani fizycznie ani psychicznie, chyba, że mam coś głębszego na celu, cos chce komus pokazac na zasadzie pewnych jego niedoskonalosci. Nigdy nie jest to złośliwe ublizanie, brzydzi mnie takie zachowanie, mogę rzucic nawet kamieniem.

 

Co do tego współodpowiedzialnosci... z tego wynikałoby, że jeżeli żona zacznie się bronic przez mężem który ją bije to jest odpowiedzialna za to co on jej zrobi... wygląda to uczciwie? Zostalem zaatakowany, naturalna reakcją jest obrona, prawda?

 

Co do tego Buddy... sam przyjąłeś właśnie, że jestem imbecylem, niejako narzucając mi swój pogląd na moje zachowanie. Dla mnie co to stawia już w tej sytuacji wyżej to chociażby to że byłem świadomy tego co robie, oni chyba niezbyt, nie potrafiąc mi wytłumaczyc swoich intencji. Mieli inne cele niz ochrona swojego ego? Przedstaw prosze. Wg ciebie powinnienem zacząć grać w ich 'grę', obrajac wszystko w zart i tego podobne. Dla mnie to ponizenie samego siebie, degradacja swojej osoby, dlaczego mam grac w tak głupią grę jezeli mnie nie bawi?

 

Jestem świadom równiez tego, że obiektywizm w ocenie własnej nie istnieje, mówiac tak mam na myśli największą doze obiektywizmu na jaka mnie stac, a uwazam, stac mnie na wiele.

 

Nie wiem dlaczego tak negujesz to, że równośc jest pojęciem bardzo złudnym. Ludzie nie są równi, jeden dostaje nagrode nobla inni odbiera zasiłek w zusie. Jeden człowiek może zdziałać coś cudownego, inny potrafi tylko machac łopatą. Jeden może sukcesywnie rządzić państwem, drugi ledwo co potrafi zadbac o siebie. To nie jest innosc, tak pewnie zaraz powiesz, to stopien ewolucji, rozwoju człowieka.

 

"Na razie jeszcze nie zaakceptowałeś, że jego źródłem jest to, co sądzisz na swój temat, więc trudno zrobić krok do przodu." Myslisz, że tego nie wiem? Może zmienmy sedno tematu i zastanowmy sie jak zmienic samoocene, co?

 

@

Jeszcze jedno bo zapomniałem. Jakby się uprzec znalazlo by sie MASĘ jakis moich psychicznych zawirowan i odstepstw. Wiesz dlaczego nie stworzylem tematu dla kazdego z nich? Bo nie uwazam, ze sa az tak powazne zeby wymagaly interwencji kogos z zewnatrz. Stworzylem temat stricte pod gonitwe myśli co uwazam za swoj najwiekszy problem aktualnie, z ktorych sam nie jestem sobie w stanie poradzic. Naprawde uwazasz, ze nasza dyskusja gdziekolwiek nas zaprowadzi w tym?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciężko nam będzie dojsc do czegokolwiek w tej dyskusji, nie zdołam ci przedstawic kazdego szczegoliku piszac na forum, to po prostu niewykonalne.

 

Pozwól, że przetłumaczę na pełną szczerość:

"Ciężko będzie mi dojść do czegokolwiek, nie zdołam Ci przedstawić wszystkiego bo wtedy byś na pewno się przekonał że mam rację"

 

Co jest ciągłą walką o poczucie lepszości.

 

Uważam sie za lepszego, ale nigdzie nie napisałem, że wykrzykuje to całego miastu udowadniając innym, że są gorsi.

 

Zgadza się, ja również nic o tym nie pisałem.

 

To nie wydostaje się poza głowę, napewno nie tak drastycznie jak mi się wydaje to rozumiesz.

 

Oj, tu się bardzo mylisz. Po pierwsze jest w każdym Twoim poście, w niemal każdym zdaniu. Np w pierwszym jest podtekst "ty mnie nie rozumiesz, gdybyś wiedział tyle co ja.." :)

 

Teraz podstawowa zasada komunikacji: Myśli wpływają na słowa i zachowania. Zachowania i słowa są przedłużeniem myśli. Oznacza to, że jeśli masz takie myśli i odczucia z tym związane, to MUSISZ to komunikować - całym sobą. I choć ludzie nie będą tego widzieli tak jak ja, który się tym od lat zajmuje, to będą odbierać to, czując się jako gorsi i chcąc coś z tym zrobić (np. zaatakować

 

Nie atakuje ludzi ani fizycznie ani psychicznie, chyba, że mam coś głębszego na celu, cos chce komus pokazac na zasadzie pewnych jego niedoskonalosci.

 

O zobacz, znów ich niedoskonałości :) A co jeśli Ci, którzy Cię zaatakowali mieli tą samą intencję?

 

Co do tego współodpowiedzialnosci... z tego wynikałoby, że jeżeli żona zacznie się bronic przez mężem który ją bije to jest odpowiedzialna za to co on jej zrobi... wygląda to uczciwie?

Zostalem zaatakowany, naturalna reakcją jest obrona, prawda?

 

Gdybyś został zaatakowany przez dresów na ulicy, to co innego. Ale jeśli znajomi Cię nie lubią, to nie jest to kwestia przypadkowego oberwania, a tego że Cię nie lubili już wcześniej. I wszelkie moje próby pokazania Ci co w ich prowokujesz (za co już jesteś współodpowiedzialny) jak na razie odrzucasz tak samo, jak swoje poczucie gorszości.

 

Co do tego Buddy... sam przyjąłeś właśnie, że jestem imbecylem

 

Przeczytaj czym jest projekcja. Ja nie napisałem nigdzie, że jesteś imbecylem, ale zauważam że tak się czujesz, jeśli nie udowodnisz komuś racji :) To co zrobiłem, jest wyolbrzymieniem tego, co napisałeś, i zostało zastosowane w celu zwrócenia Twojej uwagi na to, że się wywyższasz i uważasz, że nie bronisz swojego ego. Mimo, że każdy z Twoich postów jest przepełniony mechanizmami obronnymi ego.

 

Dla mnie co to stawia już w tej sytuacji wyżej to chociażby to że byłem świadomy tego co robie, oni chyba niezbyt, nie potrafiąc mi wytłumaczyc swoich intencji.

 

Mistrzu, nie jesteś świadomy pisząc tego posta, że jest on wielką obroną przed poczuciem, które już masz w sobie :) Nie zauważam był byś świadomy tego, że budujesz swoje przekonania o swojej lepszości i wyższości na podstawie iluzji pt. "skoro ja jestem bardziej racjonalny, to jestem lepszy"

 

Mieli inne cele niz ochrona swojego ego?

 

Możliwe, że nie. A Ty miałeś? Czy chcąc pokazać innym ich niedoskonałość nie wychodzisz z założenia, że wiesz lepiej od nich czym jest doskonałość (jesteś lepszy) ?

 

Wg ciebie powinnienem zacząć grać w ich 'grę', obrajac wszystko w zart i tego podobne. Dla mnie to ponizenie samego siebie, degradacja swojej osoby, dlaczego mam grac w tak głupią grę jezeli mnie nie bawi?

 

Czyli że:

- bawiąc się

- traktując ich i siebie na równi

- nie dając się wciągnąć w ich grę w której chcą mnie sprowokować

- mając do siebie dystans

poniżam siebie?

 

Z kolei:

- walcząc o to, że jestem lepszy

- dając się łatwo sprowokować

- denerwując się na nich

- będąc poważnym

wywyższam siebie?

 

Przemyśl :)

 

Jestem świadom równiez tego, że obiektywizm w ocenie własnej nie istnieje, mówiac tak mam na myśli największą doze obiektywizmu na jaka mnie stac, a uwazam, stac mnie na wiele.

 

Z nieobiektywnym przekonaniem "jestem lepszy" nie stać Cię na żaden obiektywizm.

 

Ludzie nie są równi, jeden dostaje nagrode nobla inni odbiera zasiłek w zusie. Jeden człowiek może zdziałać coś cudownego, inny potrafi tylko machac łopatą. Jeden może sukcesywnie rządzić państwem, drugi ledwo co potrafi zadbac o siebie. To nie jest innosc, tak pewnie zaraz powiesz, to stopien ewolucji, rozwoju człowieka.

 

W twoim wewnętrznym świecie albo musisz zazdrościć i czuć się gorszy spotykając kogoś, kto ma wyższe od Ciebie wykształcenie, ma więcej pieniędzy, większą firmę i sukcesy.

I czuć się lepszy przy osobach biedniejszych, mniej samodzielnych, etc.

Musisz z tym przekonaniem żyć we wstydzie i pysze, i nie bez powodu to drugie zostało uznane jako grzech.

 

Nie jest to kwestia ewolucji, a Twojego sposobu patrzenia na świat. Dla mnie ktoś może być świetnym naukowcem lub biznesmenem, oznacza to że prawdopodobnie ma więcej wiedzy/pieniędzy ode mnie. Ale nie, że jest lepszy. A to ogromna różnica, choć dla Ciebie to to samo.

 

"Na razie jeszcze nie zaakceptowałeś, że jego źródłem jest to, co sądzisz na swój temat, więc trudno zrobić krok do przodu." Myslisz, że tego nie wiem? Może zmienmy sedno tematu i zastanowmy sie jak zmienic samoocene, co?

 

O, znów twoja wypowiedź ma wydźwięk "przecież to wiem, nie traktuj mnie jak głupka". :)

Co do zmiany samooceny - nie widzisz, że cały czas o tym rozmawiamy?

Ciągle czujesz się od innych gorszy, i uciekasz od tego w poczucie lepszości. Jeśli chcesz to zmienić, to:

1. Potrzebujesz zdjąć maskę pychy i lepszości - nad czym pracujemy od paru postów :)

2. Wtedy dokopiesz się do poczucia gorszości, które przestanie być odrzucane i wyjdzie na wierzch.

3. Dopiero trzecim krokiem będzie praca z poczuciem gorszości w kierunku "nie ma czegoś takiego jak gorszy człowiek".

 

Gdybyśmy teraz pracowali nad poczuciem gorszości, to Twoje ego zbudowane na przekonaniu "jestem lepszy" pracowałoby na to, by być jeszcze lepsze, co wzmocniłoby konflikt i wyparcie.

 

Jesteśmy w pkt. 1 :)

 

Jeszcze jedno bo zapomniałem. Jakby się uprzec znalazlo by sie MASĘ jakis moich psychicznych zawirowan i odstepstw. Wiesz dlaczego nie stworzylem tematu dla kazdego z nich? Bo nie uwazam, ze sa az tak powazne zeby wymagaly interwencji kogos z zewnatrz. Stworzylem temat stricte pod gonitwe myśli co uwazam za swoj najwiekszy problem aktualnie, z ktorych sam nie jestem sobie w stanie poradzic. Naprawde uwazasz, ze nasza dyskusja gdziekolwiek nas zaprowadzi w tym?

 

Punktem zapalnym dla twojej gonitwy myśli był konflikt ze znajomymi - on wzmocnił Twój wewnętrzny konflikt lepszy-gorszy, który jest fundamentem gonitwy myśli. Pracując nad nim, pozbędziesz się gonitwy myśli. Jesteśmy w pierwszym punkcie i czekam na twój krok :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobra, porozmawiajmy. Po pierwsze, co mi się nie podoba w twoich postac - od razu oceniasz. Napisałem coś, szukasz jak najgorszej strony, jak najgorszego wydzwięku i to przedstawiasz. Dlaczego nie możesz chociaz pozwolić sobie na pogląd, że pisze to nie przez pryzmat emocji czy gniewu, ale przez pryzmat własnych obserwacji, możnaby rzec bezosobowych i bezuczuciowych? Wez poprawkę też, pisząc coś tak nie mam na myśli czarnego czy białego, tylko jakiś bliski im odcień szarości, bo wiadomo, że emocje i podobne zawsze mają wpływ na takie rzeczy, staram się jednak pisać coś z 'boku'.

 

""Ciężko będzie mi dojść do czegokolwiek, nie zdołam Ci przedstawić wszystkiego bo wtedy byś na pewno się przekonał że mam rację" - masz dużo w tym racji, ale nie moge się z tym całkowicie zgodzić. Ty widzisz tylko moje posty, pare złączonych literek. Ja widze ludzi, charaktery, psychologie, motywy i wiele innych podobnych. Nie wydaje mi się, żebyś miał więcej pola obserwacji w tym niż ja.

 

"Teraz podstawowa zasada komunikacji:" - nie mogę się zgodzić, z tego by wynikało, że WSZYSTKO by można było wyczytac z naszego zachowania. Pewnie i mozna, ale do tego potrzeba umiejętności, nieznanych zwykłych szarakom. Przez 8lat miałem depresje i nikt tego nie zauwazył, prosze, żywy dowód. Znajomośc pomiędzy mną a tymi ludzmi ogranicza się do wychodzenia wieczorami, do baru czy na imprezy, w czysto zabawowej formie, nie ma tu miejsca powazniejsze poznanie siebie, moge z pewnoscia powiedziec ze w zaden sposób nie manifestowalem swojej niecheci do tych ludzi, bo jednak mimo tego, całkiem ich lubię. Musze lubic, bo nie mam innej grupy do towarzystwa.

 

Sytuacje przedstawiłem ci całą, bez koloryzowania, bez naginania. Więcej nic tam nie było. Ci ludzie nie mogli miec zadnych racjonalnych intencji, zadziałał u nich zwykły instynkt i alkohol. Chcieli dramat - stworzyli go. Dlaczego nie chcesz mi uwierzyć?

 

"Mimo, że każdy z Twoich postów jest przepełniony mechanizmami obronnymi ego." - powiem tak. Odszedłem od ego w duzo wiekszym stopniu niż wiekszosc ludzkosci bedzie kiedykolwiek w stanie, a przynajmniej do tego zmierzam. Prowadzimy dyskusje, ty piszesz swoje poglądy i argumenty, ja swoje. Może pewne rzeczy widze inaczej niż ty, ale ty zamiast cokolwiek wytlumaczyc, oceniasz. Stawiasz mnie w fakcie dokonanym, nawet niekonkretnie argumentując, ani nie pisząc jak mógłby ewentualnie sobie z tym poradzisz. Co mi po czyms takim?

 

Nie zrozumieliśmy się co do kwestii 'gry'. Dla mnie było to działanie wg narzuconych przez ich zasad, a ty napisałeś cos zupełnie odwrotnego. W tej mojej grze nie ma równości, oni z automatu uznali się za wyzszych.

Dystans do siebie mam - równiez wiekszy niz wielu ludzi stac, ale i on ma swoje granice, jestem wrazliwy, nie dane mi jest dojsc do pelnej postawy stoickiej.

 

Dla mnie miara ludzi nie jest wykształcenie, prestiz czy majątek. Liczy się tylko to co ma się w głowie, o to mi cały czas chodzi. Nie jestesmy swoimi samochodami, pieniedzmi czy pracą (fight club ;)). I jak narazie ciężko mi znalezc kogokolwiek kto swoim rozumowaniem wychodzi poza schemat, potrafi rozumować głębiej. Takich ludzi, znajomych mi, mogę policzyc na palcach.

 

Dziele ludzi na lepszych i gorszych, wciaz nie wiem co widzisz w tym złego. Nawet Bóg to zrobił, czyniąc ludzi ponad zwierzętami.

 

@@@@@@@@@@@

 

Naprawde uwazasz ze zrobimy na forum wizyte u psychologa? Naprawde myslisz, że masz jakiekolwiek szanse cos tu zdziałać? To tylko forum, nie wiem jak chcesz na mnie wpłynąć, nie wiem jak na kogokolwiek z poziomu forum można głębiej wpłynąć, tak jak ty próbujesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ach cóż mogę wnieść. Chyba swoje własne myśli.

Wciąż myślę i dlatego nie potrafię się skupić.

Wciąż czyhają jakieś haczyki.

Coś cie zdenerwuje i zaczynasz myśleć. Można przez takie coś wpaść w obsesję.

A może czujesz się winny że nie poradziłeś sobie w inny sposób?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myslisz, że tego nie wiem? Skoro przeczytalas dyskusje od poczatku to powinnas miec jakis wzgląd na moją osobowość i psychologie mojej osoby.

Wiem, że mam obsesje i wiem, że wpływa na to w znaczacy sposob poczucie winy. Wiem to wszystko.

 

Jeżeli chcesz jakkolwiek pomoc to prosze tylko o jedno: nie traktuj mnie jak schowanego pod kołdrą 9-latka, ktory nie wie co się wokol niego dzieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myslisz, że tego nie wiem? Skoro przeczytalas dyskusje od poczatku to powinnas miec jakis wzgląd na moją osobowość i psychologie mojej osoby.

Wiem, że mam obsesje i wiem, że wpływa na to w znaczacy sposob poczucie winy. Wiem to wszystko.

 

Jeżeli chcesz jakkolwiek pomoc to prosze tylko o jedno: nie traktuj mnie jak schowanego pod kołdrą 9-latka, ktory nie wie co się wokol niego dzieje.

 

a więc wszystko wiesz. Nie jestem psychologiem, nie mam rentgena w oczach aby dawać Ci ''złote rady''. a wątek mam prawo przeczytać. Jeśli Tobie nic nie uświadomił to twoja sprawa. Przynajmniej.. ja na tym skorzystałam.

Forum to nie gabinet psychologiczny.

 

Nie traktuję Cię jak dziecko nawet nie wiem kim jesteś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×