Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy walka o własne życie ma w tym momencie jakiś sens?


Moja_Paranoja

Rekomendowane odpowiedzi

Witam Was wszystkich bardzo serdecznie.

Jestem nową forumowiczką i dodam, iż nigdy nie udzielałam się na żadnym forum, dlatego z góry przepraszam jeśli mój post okaże się zbyt chaotyczny czy nie zrozumiały.

 

Zacznę od tego, że może się przedstawię. Jestem Anka i mam 22 lata.

Tak naprawdę nie wiem czemu zdecydowałam się tu napisać, być może dlatego, że potrzebuje po prostu się wygadać, porozmawiać z kimś, naprawdę sama nie wiem... spróbuję chociaż w skrócie opisać mój problem i to co mnie gryzie.

Do rzeczy. Mój problem zaczął się tak naprawdę już w szkole podstawowej ( tak mi się wydaje). Zawsze rówieśnicy uważali mnie tak jakby za gorszą, bo pochodziłam z biednej rodziny i nie było mnie na nic tak naprawdę stać. Przezwiska, wytykanie palcami... Jako dziecko, było to dla mnie bardzo trudne, ale nie potrafiłam z nikim o tym porozmawiać, dusiłam to w sobie( z resztą tak jest do tej pory). Później zaczeło się gimnazjum i zupełnie nowi koledzy i koleżanki. Wtedy już nie chciałam odbiegać od reszty i zaczeło się 'podbieranie' mamie z portfela. Zaczął się alkohol, papierosy, czasem marihuana. Czułam, że chłopcy się mną interesują bo jestem "spoko". Pisałam na różnych czatach itp. Poznałam tam A., był wiele starszy i z zupełnie innego miasta. Czułam, że mnie rozumie. Z nikim nie pisało mi się tak dobrze, wysłałam mu wtedy nie swoje zdjęcie i wielu rzeczy o sobie mu nie powiedziałam. Z wieloma rzeczami kłamałam. Oczywiście kłamstwo ma bardzo krótkie nogi. Wszystko zaczeło się psuć w momencie kiedy chciał do mnie przyjechać. Chciał zamieszkać w moim mieście. Zwolnił się z pracy, sprzedał mieszkanie... wszystko po to żeby być bliżej mnie. No ale jak? Myślał, że wyglądam inaczej, że jestem starsza i tak dalej. Więc powiedziałam mu prawdę, a on krótko po tym fakcie popełnił samobójstwo. Tak strasznie się obwiniałam, z resztą do tej pory uważam, że to wszystko moja wina. Wtedy zrozumiałam, że nigdy więcej nie będę tak postępować.

Kilka miesięcy później poznałam M. Z nim było inaczej, niby też poznaliśmy się przez internet, ale tu już nie kłamałam, spotykaliśmy się, później zaczeliśmy być razem i tak trwało to 2 lata. Kilka miesięcy przed naszym rozstaniem, dowiedziałam się, że mam tętniaka, tykającą bombę, która może w każdej chwili wybuchnąć. Chciałam mu oszczędzić tego wszystkiego i zostawiłam go, bez żadnych wyjaśnień. Zachorowałam wtedy jeszcze na depresję i zamknełam się w swoim pokoju. Zamknełam się przed całym światem. Później zaczeła się szkoła średnia i musiałam wynurzyć się ze swojego pokoju, zacząć jakoś "normalnie" żyć. Trzymałam się na uboczu, z resztą nie czułam się akceptowana, każdego skutecznie do siebie zrażałam... nie mam pojęcia czy specjalnie czy mimo woli. Mimo wszystko zaprzyjaźniłam się z jedną dziewczyną, polubiłyśmy się bardzo. Opowiedziałam jej o wszystkim, poraz pierwszy otworzyłam się tak przed kimś. Myślałam, że mnie zrozumie, a tymczasem i Ona mnie zostawiła... też nie mam pojęcia czy to przez moje zachowanie, czy coś innego było tego powodem. Jestem teraz w związku i czekam na operację. Obecny partner wie tylko o pewnym fragmencie mojego życia, też nie wie wszystkiego od początku. Kocham go, ale czuję się przy nim bezwartościowa, niepotrzebna i ogólnie niby jest dobrze, ale nie na tyle żeby mnie to uszczęśliwiało. On np. nie rozumie mojej depresji, nie uważa tego za chorobę, a czasami naprawdę miewam chwile, że żyć mi się nie chce. Że oczekiwanie na operacje jest bez sensu, bo w każdej chwili i tak mogę umrzeć. Nie mam w nim wsparcia psychicznego! Rozmowy z psychologiem też nie przynoszą mi ukojenia. Żyje w ciągłym strachu. Nie umiem z nikim rozmawiać. Czuję się jakbym była aspołeczna (może i jestem). Marzy mi się grono przyjaciół, kochający facet, rodzina, którzy są ze mną w tych ciężkich dla mnie chwilach. A tymczasem, nie mam zupełnie nikogo. Czy walka o własne życie ma w tym momencie jakiś sens?

 

Jeszcze raz przepraszam za chaos jaki tu panuje. Liczę, że któs odpowie na mój post. Będzie mi bardzo miło. Pozdrawiam.

 

-- 24 kwi 2013, 19:01 --

 

Ciągle zagladam, odswiezam, z nadzieją ze ktoś mi odpiszę. Zaczynam żałować ze tu napisalam :( ludzie zaglądają, czytają, ale nikt nie odpowiada... samotnosc to moje drugie imie. Na to wyglada. Nawet przez internet ludzie chyba wyczuwaja to jaka jestem beznadziejna i nie chca zawracac sobie mna glowy. Przepraszam tych ktorzy to przeczytali za stratę czasu

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciągle zagladam, odswiezam, z nadzieją ze ktoś mi odpiszę. Zaczynam żałować ze tu napisalam :( ludzie zaglądają, czytają, ale nikt nie odpowiada... samotnosc to moje drugie imie. Na to wyglada. Nawet przez internet ludzie chyba wyczuwaja to jaka jestem beznadziejna i nie chca zawracac sobie mna glowy. Przepraszam tych ktorzy to przeczytali za stratę czasu

 

Ludzie najzwyczajniej nie wiedzą jak się mają zachować, nie codziennie widuje się tu osoby które mają tętniaka i w każdej chwili mogą umrzeć. Trudno cokolwiek jest napisać gdy się ma jakieś problemy i próbuje się jakoś żyć aż tu nagle przychodzi ktoś którego problem(piszę tutaj o tętniaku) wydaje się być 100 razy gorszy. Po za tym masz podobnie jak inni zjeb.ane dzieciństwo etc. Jeśli chcesz załapać z kimś jakiś kontakt to poszperaj na forum i zacznij pisać w jakimś temacie jeśli uważasz że też masz z tym problem, lub jeśli już sobie z czymś poradziłaś to podziel się tym i jak to zrobiłaś. Co do samotności to hmm miałaś już jakichś partnerów i dalej masz kogoś, inni nigdy nie mieli nikogo i możliwe że nikogo nie będą mieli, zacznij doceniać choć tę jedną rzecz. Tak na spokojnie czego od nasz oczekujesz? Tak to straszne co Ci się przytrafiło, dużo strasznych rzeczy się przytrafia ludziom co mogę więcej Ci napisać? Chciałbym ale nie wiem co.

 

Poza tym dałaś tak zachęcający tytuł posta Bez tematu... że brzmi to jak jakiś spam czy coś w tym stylu. Następnym razem użyj troszkę wyobraźni nazwij to po ludzku.;p

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

*Wiola*, dlatego z gory przeprosilam za chaos. Co mam dodać zeby bylo jasniej?

 

qwertz, Proboje doceniac kazda chwile. Ale czasem to nie jest takie proste. Sa dni, takie jak ten ze nie widzi sie żadnej pozytywnej rzeczy :(

 

-- 24 kwi 2013, 21:10 --

 

*Wiola*, juz wiem. Moze nie trzyma się kupy bo co ma początek do mojej choroby. Tak naprawde to nic. Napisalam wszystko z czym mam problem. Mam przykre wspomnienia, do tego choroba, brak przyjaciol, wyrzuty sumienia odnosnie A.

A glownie chyba chodzi mi o rozmowe z kims... poznanie kogoś. .. nie wiem ile czasu mi zostało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja_Paranoja, Witam Cię serdecznie na forum :D

Zmieniłam tytuł Twojego wątku, mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe ;)

Myślę, że brak Ci wsparcia, stąd stany depresyjne. Nie tylko teraz, w obliczu tak ciężkiego dla Ciebie okresu, ale wcześniej też nie mogłaś liczyć na wsparcie ze strony rodziców.

Myślę też, że bardzo pesymistycznie podchodzisz do życia, masz taki utarty schemat.

Dlaczego nie myślisz w pozytywny sposób o swojej operacji? Przecież wszystko się uda, dojdziesz do formy po rekonwalescencji. Zobaczysz, że tak będzie.

Poza tym, to nie przerobiłaś na terapii emocji związanych z "tamtym" feralnym wydarzeniem, wciąż obwiniasz siebie za to, co się stało i nie pogodziłaś się z tym. Wiem, ze to trudne.

Niezbędna jest terapia to raz, a dwa zmiana nastawienia do życia, do przyszłości.

Operacja się uda! :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak nie wiesz ile czasu Ci zostało? A operacja? Chyba masz jakiś termin ustalony? Jak jest to coś poważnego zazwyczaj termin jest jak najszybszy. Ty sama już siebie powoli zaczęłaś uśmiercać. Skoro ma być operacja jest nadzieja, jakby nadziei nie było to by Cie o tym poinformowali. Jesteś zła na rodzinę, chłopaka bo nie rozmawiają na ten temat, a tak naprawdę co mają zrobić? To jest trudny temat i nie wiadomo jak do niego podejść, może sama spróbuj i powiedz np. 'boje się że umrę', 'ja chcę żyć' itd.

Wszyscy tutaj mamy przykre wspomnienia, poczytaj, poszukaj, po udzielaj się sama zobaczysz.

Co do wyrzutów z tym kolesiem czasu nie da się cofnąć, podjął decyzję taką a nie inną - w tym przypadku głupią. Nie wiń się za tego człowieka to on zachował się co najmniej dziwnie wierząc w jakąś internetową przyjaźń - nawet nie wiem jak to nazwać, to brzmi tak nie prawdopodobnie. Spróbuj zająć się teraz sobą żeby jak najlepiej spędzić czas, wiosna jest - idź na spacer, piwo, do lasu, cokolwiek byleby odciąć się od negatywnych myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

*Monika*, nie mam nic przeciwko. Wrecz Przeciwnie.

Bardzo dziękuję Ci za te bardzo cieple slowa. Trudno mi się nastawic pozytywnie- stracilam wiare we wszystko, nawet w Boga.

 

qwertz, a ty faktycznie masz racje. Sama zaczynam się usmiercac :( operacje mam wyznaczona na 3 czerwca. Bardzo sie jej boje. Nikt nie wie jak ona moze sie skonczyc, ja oczywiście widze właśnie ta czarną wersje :( ciagle popelniam bledy. Mialam kochającego chłopaka, ale zostawilam go bo nie chcialam zeby brnal ze mna przez to wszystko. Teraz nagle tego potrzebuje. Jestem z kims z kim nie jestem szczęśliwa. Wszystko mija sie z celem. Bladze... nic nie ma sensu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja_Paranoja, to może wróć do poprzedniego chłopaka jak było Ci z nim dobrze? nie wiem jaka jest sytuacja.

 

znowu kolejna wypowiedź pokazująca w jakim społeczeństwie żyjemy, nawet dzieci są w nim potworami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do wyrzutów z tym kolesiem czasu nie da się cofnąć, podjął decyzję taką a nie inną - w tym przypadku głupią. Nie wiń się za tego człowieka to on zachował się co najmniej dziwnie wierząc w jakąś internetową przyjaźń - nawet nie wiem jak to nazwać, to brzmi tak nie prawdopodobnie.

On to dooopiero musiał mieć depresję,pomijając juz Ciebie i Twoje bajery ,którymi Go karmiłaś. Największy przegrany w całej Twojej historii. Zastanawiam się jak trzeba byc głupim i beznadziejnym ,żeby tak się zachować. Jakie trzeba mieć nasrane pod deklem i mieć w dodatku zasrane dzieciństwo i życie ,żeby dla jakiejś internetowej znajomości popełnić samobójstwo. Ale i tak szkoda życia.

Mam swoją dosyć oryginalną teorię ( w którą raczej wierzę) dlaczego tak Ci się żle układa, ale nie powiem tego , bo mnie tu zaraz wszyscy zlinczują. Pozdrawiam i życzę zdrówka. Młoda jesteś ,życie przed Tobą , jeszcze będą jaśniejsze dni w Twoim życiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

qwertz, Jak się zorientowałam , dałam znać. Niestety takie historie też tu się zdarzają, a nie zawsze da się to sprawdzić :evil: Trzeba uważnie czytać i zachować zdrowy dystans, tak jak napisałam, były w tej opowieści wątki nietrzymające się kupy , dlatego zaczęłam drążyć temat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×